Drugie w kadencji prezydentury Donalda Trumpa orędzie do narodu o stanie państwa, przypada na okres skromnej popularności prezydenta w sondażach oraz bardzo głębokich różnic zdań w Waszyngtonie, które niedawno wstrzymały częściowo prace administracji na 35 dni, ustanawiając najdłuższy government shutdown w historii. O czym mówił Donald Trump? Głównie o imigrantach, budowie muru, pojednaniu, sukcesach gospodarczych i nieograniczonym potencjale.
Nie od dziś wiadomo, że w stolicy Stanów Zjednoczonych trwa poważny międzypartyjny kryzys, stąd też w przemówieniu Trumpa usłyszeliśmy dużo akcentów dotyczących podjęcia wspólnych ponadpartyjnych działań dla dobra całego narodu. 'Mamy nieograniczony potencjał (...) możemy osiągnąć historyczne sukcesy'. Jedność została zepchnięta na margines, gdy prezydent doszedł do akapitu z murem na granicy z Meksykiem w roli głównej, który w rozumieniu Trumpa ma 'chronić życie' przed kartelami narkotykowymi, przestępcami przedostającymi się nielegalnie przez granice, zagrażając życiu obywateli USA. Mówił o zjednoczeniu sił Demokratów i Republikanów w celu ustanowienia budżetu na dalszą budowę zapory, co w praktyce oznacza, że niebawem dojdzie do kolejnej batalii między stronami. Migranci tak, ale legalnie. 'Będę mieć ten mur' - zakończył prezydent tę część wystąpienia.
Spora część przemówienia dotyczyła sytuacji w gospodarce Stanów Zjednoczonych. Wszak jest to segment w którym jest się czym, w stylu Donalda Trumpa, chwalić, ponieważ maszyna koniunkturalna kraju jest 'lepsza niż kiedykolwiek' - miliony nowych miejsc pracy, niskie bezrobocie i poprawa jakości życia obywateli - 'świat zazdrości nam progresu gospodarczego i najpotężniejszego wojska na świecie'.
W kwestii polityki międzynarodowej, prezydent omówił kilka frontów na których działają Stany Zjednoczone. Trump ogłosił, że dzięki 'jego staraniom' uniknięto wojny z Koreą Północną, która ograniczyła testy pocisków, jednocześnie potwierdzając kolejne spotkanie z Kim Dżong Unem 27 i 28 lutego, tym razem w Wietnamie. W przemówieniu odniósł się także do obecnej sytuacji w Wenezueli, gdzie USA poparło lidera opozycji Juana Guaidó 'jesteśmy przeciwni brutalności socjalistycznego przywódcy'. Było też o zwycięstwie i zduszaniu 'niedobitków' z Państwa Islamskiego (ISIS) oraz ograniczeniu obecności żołnierzy amerykańskich w Afganistanie.
Miłym akcentem przemowy było nawiązanie do wciąż rosnącej roli kobiet, których liczba w Kongresie jest 'większa niż kiedykolwiek wcześniej', za co uzyskał liczne brawa, również te w wydaniu nieco 'teatralnym' od przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, z którą Trump ma stosunki - delikatnie określając - 'chłodne'.