Chociaż od pierwszych prezydenckich prawyborów w 2016 wciąż dzieli nas 5 miesięcy, pojawiła się grupa faworytów zarówno ze strony Demokratów jak i Republikanów. Obie partie wystawiły kandydatów z i spoza politycznego mainstreamu. Nadchodzące wybory będą doskonałą okazją dla wyborców prawicy i lewicy by dali upust swoim frustracjom związanym z politykami Waszyngtonu. Tym razem będą mogli wprowadzić do polityki amerykańskiego rządu nieco świeżej krwi.Republikanie mają po swojej stronie trzech faworytów: Donalda Trumpa, magnata nieruchomościowego i miliardera, Bena Carsona, znanego i docenianego neurochirurga, i Jeba Busha, byłego gubernatora Florydy i krewnego dwóch poprzednich prezydentów Stanów Zjednoczonych. Zgodnie z sondażem przeprowadzonym przez RealClearPolitics.com, złożonym z czterech największych krajowych sondaży, Trump jest na czele grupy kandydatów Republikanów z 27% poparciem, na drugim miejscu z 13,5% poparciem znajduje się Carson, poparcie kandydata Busha zadeklarowało 9,3% wyborców. Spośród tych trzech kandydatów zaledwie Jeb Bush już wcześniej został wybrany na stanowisko państwowe, ani Trump, ani Carson nie mają wcześniejszego doświadczenia w polityce.
Donald Trump nie sprecyzował swoich poglądów na temat polityki gospodarczej, wiadomo jednak, że mocno sprzeciwia się Partnerstwu Transpacyficznemu (TPP) i przesuwaniu produkcji przemysłowej poza granice kraju, zwłaszcza do Meksyku. To wszystko jasno wskazuje, że Trump nie będzie tak przyjaźnie nastawiony do handlu jak tradycyjny republikanin. Amerykańskie spółki, które mocno polegają na meksykańskiej produkcji przemysłowej, takie jak Ford
Ben Carson również nie przedstawił szczegółów swojej wizji polityki, ale w wywiadzie dla Bloomberg.com oświadczył, że popiera Glass-Steagall Act, który wcześniej zakazywał fuzji banków komercyjnych i inwestycyjnych. Jeśli Carson zostanie wybrany na stanowisko prezydenta USA, jego Administracja może zając twarde stanowisko wobec Wall Street, co może spowodować spadek wartości akcji dużych spółek obsługi finansów, takich jak Bank of America
Grupę zamyka Jeb Bush, który opowiedział się za połączeniem środków wolnego rynku, cięcia podatków i rozdawnictwem dóbr. Kandydat popiera obniżenie zarobków korporacji z 35% do 20% jak podaje Wall Street Journal. Takie stanowisko może zmusić firmy, które posiadają interesy o światowym zasięgu, takie jak Apple
Z kolei po stronie partii Demokratów, zgodnie z doniesieniami RealClearPolitics.com, Hillary Clinton pokonuje swojego rywala Berniego Sandersa 47,8% do 23%. Obaj kandydaci opowiadają się za kierowaniem instytucjami finansowymi poprzez regulację, obniżanie kosztów koledżów poprzez podniesienie podatków zamożnym obywatelom i podniesienie federalnej płacy minimalnej.
Clinton wyraziła pewne zastrzeżenia w stosunku do Partnerstwa Transpacyficznego, choć ogłosiła, że będzie prezydentem popierającym wolny handel - jej praca na stanowisku Sekretarza Stanu przy negocjacjach TPP była nieoceniona, a jej mąż, były prezydent USA Bill Clinton, podpisał Północnoamerykański Układ Wolnego Handlu również dzięki jej wsparciu. Clinton zamierza również wesprzeć obniżanie kosztów szkolnictwa kosztem dużych instytucji finansowych. Wierzy w rozszerzenie umowy regulacyjnej Dodd-Frank z 2010 roku do granic, o których mówi "które są poza zasięgiem kontroli instytucji finansowych". Podstawą kampanii Hillary Clinton jest dalsze podnoszenie podatków dla najbogatszych Amerykanów oraz jej zacięta obrona klasy średniej i jej potrzeba rozwoju. Clinton popiera podniesienie płacy minimalnej do $15 za godzinę. Po jej prezydenturze można spodziewać się wyższych wydatków, jak i spadku bezrobocia w wielu sektorach gospodarki, które opierają się na pracy za płacę minimalną.
Z kolei kandydatura Berniego Sandersa charakteryzuje się gwałtownymi atakami na Wall Street i inne duże instytucje finansowe. Według Sandersa średnia i niższa klasa są ofiarami ataków, a klasa wyższa nie ponosi w równym stopniu konsekwencji. Tak jak Clinton popiera podniesienie podatków najbardziej zamożnym Amerykanom, ale sprzeciwia się TPP, ponieważ uważa, że to partnerstwo przyczyni się do utraty pracy przez Amerykanów. Ponadto opowiada się za dalszymi inwestycjami w amerykańską infrastrukturę, które mogą pomóc firmom "żyjącym" z budowy i przemysłu takim jak EMCOR
Niezależnie od tego, które z nich wygra wybory prezydenckie, ich rządy będą wydawać dużo na uprawnienia, zwłaszcza na poprawę opieki zdrowotnej, systemu ubezpieczeń i dostawcy opieki medycznej. Z administracji Clinton i Sandersa skorzysta Anthem
Pojawiły się również spekulacje, że obecny wiceprezydent Joe Biden będzie kandydatował z ramienia Demokratów. Biden nie ogłosił jednak swojej kandydatury, a w sondażach już zyskał 18% i cieszy się dużym poparciem wśród klasy pracującej, miejskiej i Katolików. Ostatnio kandydował o fotel prezydenta w 2008 roku, wspierając wolny handel i chcąc obniżyć zależność Ameryki od zagranicznej energii. Halliburton