Wciąż dyskutuje się na temat wpływu, jaki wywrze na gospodarkę Stanów Zjednoczonych wygrana Hillary Clinton w tych wyborach. Wielu analityków jest głęboko przekonanych, że jej zwycięstwo miałoby katastrofalne skutki dla gospodarki Ameryki.

Głównym problemem cytowanym przez większość krytyków Clinton, którzy wierzą, że bodźce stymulujące gospodarkę są kluczowe, jest ostrożna polityka fiskalna Hillary. Bazują oni ten pogląd na precedensie, jakim była prezydentura Billa Clintona pod koniec lat 90. Wówczas rząd wprowadził "przejściową nadwyżkę budżetową", która według artykułu Market Watch została uznana za akt "fiskalnej odpowiedzialności". Konsekwencje tych działań i ich wpływ na gospodarkę były dalekie od idealnych. W gospodarce odnotowano prawie natychmiastowe spowolnienie, a rząd stanął w obliczu federalnego deficytu. Krótko mówiąc, wielu komentatorów łączy przejściową nadwyżkę Clintona z recesją gospodarczą, która nastąpiła później. 

Jak twierdzi ekspert Wynne Godley, jednym z powodów, dla których sytuacja budżetowa podczas kadencji Billa Clintona była nietrwała, był obecny w tamtym czasie w USA deficyt obrotów bieżących, co sprawiło, że przepływy pieniężne były niezrównoważone. Według artykułu autorstwa Cullena Roche pt. "Understanding the Modern Monetary System" (Zrozumieć współczesny system walutowy), aby kraj zaczął odnotowywać wzrost gospodarczy, przynajmniej jeden sektor musi "zwiększać swój bilans", co zazwyczaj wiąże się z koniecznością pożyczania. Roche postrzega nadwyżkę budżetu federalnego jako "hamulec wydatków w zagregowanej gospodarce". Zauważa on również, że gospodarka wróciła do stabilnego stanu dopiero po tym, jak powrócił deficyt. Tylko wtedy "stabilizują się pożyczki w sektorze prywatnym".  

Bill Clinton
Bill Clinton

Roche dostrzega analogię pomiędzy poprzednim rządem Clintona, a obecną sytuacją gospodarczą. Deficyt sektora instytucji rządowych także teraz maleje, do czego przyczynia się ożywienie sektora prywatnego. Mimo wyraźnego trendu wzrostowego, stan sektora prywatnego wciąż jest jednak słaby. Poziom wzrostu zadłużenia gospodarstw domowych wciąż przypomina ten z czasów recesji. Według Roche'a, obecne sygnały są silnymi sugestiami wskazującymi na to, iż rynki prywatne muszą powiększyć swoje zapasy bezpiecznych aktywów finansowych, być może w drodze pożyczki, co przyczyni się do zwiększenia deficytu.

Jak twierdzi Roche, polityka pieniężna Hillary Clinton to za mało. Oszukuje ona wyborców, twierdząc, że martwienie się o dług publiczny jest jak martwienie się o dobrobyt gospodarczy państwa. Ale to nie wszystko, czasami dług publiczny może być czymś pozytywnym. Tak jak Roche, również wielu innych komentatorów zwróciło uwagę na przekonanie Hillary Clinton, że "dobrobyt można osiągnąć, wydając", co uznali za niedorzeczny pogląd. Podważają oni również jej opinię, że "podniesienie minimalnej stawki federalnej w rzeczywistości pomogłoby amerykańskim pracodawcom poprzez dawanie konsumentom większej ilości pieniędzy, które mogliby wydać w ich przedsiębiorstwach". Sytuacja wygląda jednak inaczej, bowiem wydane pieniądze muszą pochodzić z jakiegoś źródła, a tym źródłem, siłą rzeczy, okazują się być przedsiębiorstwa.

Trump uważa, że Clinton podniesie podatki, jednakże wiele innych osób twierdzi, że jest to wyolbrzymienie. Podczas prezydentury Hillary podatki zostaną podniesione tylko dla niewielkiej grupy obywateli, a nie dla wszystkich. Plan gospodarczy Clinton ma na celu zwiększenie podatków od działalności i inwestycji, a nie zapewnianie ulg podatkowych pracującym, oszczędzającym oraz inwestującym Amerykanom. Hillary twierdzi, że jej plan zmniejszy w ciągu 10 lat wielkość gospodarki o około 2,6%, do czego przyczyni się w głównej mierze jej propozycja zwiększenia podatku od spadków, tj. podatku obejmującego głównie zmarłych członków zamożnych rodzin. Planuje ona również ustanowić podatek minimalny w wysokości 30% obowiązujący podatników, których dochód przekracza 1 mln USD.

Wielu krytyków Clinton należących do umiarkowanego obozu twierdzi, że podniesienie podatków zniechęci zamożne osoby do inwestowania, czego skutkiem będzie spowolnienie gospodarcze. Zmniejszenie inwestycji ze strony zamożnej części społeczeństwa może doprowadzić do tego, iż mniejsza liczba pracodawców będzie zatrudniała osoby do pracy. Ostatnie grono krytyków Hillary wyraziło opinię, że chce ona podnieść podatki od zysków kapitałowych, nie rozważając niszczących rynek pracy skutków, jakie ta decyzja może mieć dla Amerykanów należących do niższej klasy. Utrzymują oni, że Clinton chce opodatkować bogatych, zabierając im więcej pieniędzy, które następnie trafią w ręce rządu. Co więcej, podatek nałożony na zamożnych przez Clinton będzie nawet wyższy od tego ustanowionego przez Obamę. Hillary uzasadnia swój plan, przywołując zasadę "sprawiedliwości", jednakże komentatorzy twierdzą, że konsekwencje płynące z tej decyzji sprawią, że gospodarka Stanów Zjednoczonych będzie jeszcze mniej sprawiedliwa. Podatek Clinton od zysków kapitałowych będzie się zmieniać w zależności tego, jak długo dana osoba będzie utrzymywać swoją inwestycję.

Niektórzy krytycy przypominają również, że ożywienie gospodarcze podczas trwania kadencji Billa Clintona nastąpiło dopiero po tym, jak "wyraził on zgodę na zastosowanie środka Republikanów polegającego na zmniejszeniu podatku od zysków kapitałowych". Wierzą oni, że do wzrostu gospodarczego może przyczynić się jedynie zwiększenie kapitału, co pociągnie za sobą "zwiększenie liczby przedsiębiorstw, lepszy sprzęt, więcej miejsc pracy, wyższe dochody, szybszy wzrost gospodarczy oraz podwyższy standard życia dla wszystkich obywateli, w tym dla ubogich oraz członków klasy średniej". Podsumowując, debatę pomiędzy krytykami Hillary można streścić w następujący sposób: Podniesienie podatków od czegokolwiek oznacza zmniejszenie ilości tej rzeczy. W przypadku podatku od zysków kapitałowych, jego zwiększenie może mieć wpływ na "zmniejszenie liczby miejsc pracy, pogłębienie się nierówności w dochodach, zmniejszenie się dochodów oraz gospodarczą stagnację".