Ostatnie dni, szczególnie przed 12 maja, były szczególnie interesujące dla inwestorów i fanów kryptowalut. Dzięki temu, że mniej opłacalne będzie wydobycie BTC, kurs bitcoina wzgledem USD wzrósł, choć jeszcze nie poszybował do góry.
Ostatnie dni należą do Bitcoina, najpopularniejszej kryptowaluty na świecie. Mimo normalnych dla kryptowalut wahań, BTC ostatnio notuje tendencję wzrostową. Wzrosło też zainteresowanie zakupem ze strony klientów instytucjonalnych. Kryptowaluta przekroczyła magiczny poziom 10 000 USD po raz pierwszy od lutego. Ostatnie dni to też lawirowanie wyceny wokół tej kwoty. Wartość sumaryczna całego rynku wyniosła 268,07 mld USD. Wszystko spowodowane jest tzw. halvingiem, czyli zmniejszeniem o połowę opłacalności wydobywania coinów przez górników. Niektórzy inwestorzy uważają, ze popularność ta wynika też z intensywnej polityki pieniężnej banków centralnych w ostatnim czasie w wielu krajach. Bitcoin musiał w marcu przetrwać jednak dwie fale intensywnej wyprzedaży, co spowodowało, że spadł on do około 3800 USD. Od tego czasu jego wycena wzrosła o ponad 150%.
Bez wątpienia główną przyczyną wzrostów był halving. Bitcoin nie jest wydawany przez scentralizowany organ, jak w przypadku walut fiducjarnych. Dlatego często nazywany jest "zdecentralizowaną" kryptowalutą. Zamiast tego jest zarządzany przez system oparty na technologii znanej jako blockchain. Na tym rynku tak zwani górnicy ze specjalistycznymi komputerami o dużej mocy konkurują ze sobą w celu rozwiązania złożonych problemów matematycznych w celu weryfikacji transakcji bitcoinowych. Ktokolwiek "wygrywa" ten wyścig, zostaje nagrodzony nowym bitcoinem. To "wydobycie" odbywa się w blokach, które są w zasadzie grupą transakcji połączonych w jedną. Jeszcze do niedawna górnicy otrzymywali 12,5 bitcoinów za wydobyty blok. Nagrody są zmniejszane o połowę co kilka lat, aby utrzymać kontrolę nad inflacją. 12 maja nagroda na górnika została zmniejszona o połowę, do 6,25 nowego bitcoina. Skutkuje to zmniejszeniem podaży bitcoinów wprowadzanych na rynek. Poprzednie wydarzenia obniżki nagrody połowę, które odbywały się co cztery lata, poprzedzały duży wzrost cen bitcoinów. Tak też było i tym razem, choć dane historyczne mówią, że prawdziwe wzrosty zaczynały się kilka miesięcy po halvingu. Mogą zatem wystąpić, ale nie muszą.
Co ciekawe, Matthew Dibb, współzałożyciel Stack Funds stwierdził, że ostatnie wzrosty spowodowane są też zainteresowaniem instytucjonalnym. Paul Tudor Jones, znany menedżer funduszu hedgingowego z Wall Street ujawnił niedawno, że jeden z jego funduszy jest w posiadaniu kontraktów futures na tę kryptowalutę. Wiadomość, że tak znany inwestor poparł bitcoiny - publicznie obwieszczając to światu - na pewno stał się paliwem do przejścia BTC przez barierę 10000 USD. Biorąc pod uwagę, że polityka nieograniczonego dodruku jest uprawiana na całym świecie, waluty walutowe wydają się znacznie osłabiać. To z kolei doprowadziło do postrzegania bitcoinów jako "magazynu wartości". Bitcoin często porównywany był do złota jako tak zwanego "safe heaven" w niespokojnych czasach dla innych ryzykownych aktywów, takich jak rynki akcji. Jednak ostatnio bitcoiny spadały i rosły, do złudzenia przypominając rynek akcji. Wahania wycen to normalny proces w przypadku kryptowalut, jednak rok 2017 zapamięta każdy właściciel tej elektronicznej waluty. BTC wpierw wyceniany na niecałe 1000 USD, podskoczył do rekordowo wysokiego poziomu ponad 19 700 USD. W 2018 cena bitcoinów wróciła do nieco ponad 3000 USD do połowy grudnia. Według Dibba dopiero teraz można na tym rynku dostrzec inwestorów poważnych, instytucjonalnych, przynoszących poziom dojrzałości rynkowej i zrozumienia dla tego rodzaju aktywa, którego prawie nie było w sektorze podczas szalonych rajdów po wykresach w 2017 i 2018 roku.