Największe agencje kosmiczne próbują dogonić duet NASA i Spacex w zagospodarowaniu przestrzeni kosmicznej. Nie dziwota, że w peletonie ciężko pracują nad tym Chińczycy. Ostatnio jednak zanotowali spektakularną wpadkę.
Według China Manned Space Engineering Office - chińskiej agencji kosmicznej - szczątki dużej chińskiej rakiety trafiły w niedzielę do Oceanu Indyjskiego. Szczęśliwie dla operacji i standardów bezpieczeństwa większość części rakiety miała spłonąć podczas ponownego przedzierania się przez atmosferę. Niekontrolowany charakter upadku rakiety na Ziemię sprawił, że eksperci byli zaniepokojeni potencjalnym wpływem, jakie mogłoby to wydarzenie wywrzeć na obszary zamieszkane. Jeszcze w tym tygodniu niektóre kosmiczne urządzenia śledzące przewidywały, że szczątki mogły wylądować znacznie bardziej na północ, na wysokości Nowego Jorku, a to stanowiłoby już ogromne zagrożenie. Chińska agencja podała niedzielnego poranka, że rakieta o nazwie Long March 5B, wróciła do atmosfery o godzinie 10:24 czasu pekińskiego, lądując w miejscu o współrzędnych 72,47 stopnia długości na wschód i 2,65 stopnia szerokości geograficznej północnej. Oznaczałoby to lokalizację uderzenia na Oceanie Indyjskim, na zachód od archipelagu Malediwów. Chińskie Biuro inżynierii Kosmicznej bagatelizuje jednak zdarzenie twierdząc, że zdecydowana większość urządzenia spłonęła podczas ponownego wejścia w atmosferę, a szczątki miały kontakt jedynie z powierzchnią morską. Dowództwo kosmiczne USA nie jest jednak tego tak pewne twierdząc, że Long March 5B ponownie wszedł w powietrzne terytorium Półwyspu Arabskiego około godziny 22:15. ET 8 maja, co może podkopywać oficjalną wersję.
Rakieta została wystrzelona 29 kwietnia w Wenchang Space Launch Center w prowincji Hainan w południowych Chinach. Mierzyła ona 98 stóp długości i 16,5 stopy szerokości i ważyła 21 tony. Celem misji było wniesienie na orbitę modułu zawierającego pomieszczenia mieszkalne dla przyszłej chińskiej stacji kosmicznej. Ale po wykonaniu tego zadania korpus rakiety okrążył Ziemię w niekontrolowany sposób, zanim ponownie wszedł w niższe poziomy atmosfery. Rzecznik chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Wang Wenbin powiedział podczas piątkowej konferencji prasowej, że "powszechną praktyką" na całym świecie jest spalanie górnych poziomów rakiet podczas ponownego wchodzenia w atmosferę. Według niego Chiny doskonale kontrolowały i obserwowały wyższe poziomy atmosfery i przebieg misji. Górny stopień tej rakiety miał zostać dezaktywowany, co oznacza, że większość jej części spali się po ponownym wejściu. W wyniku tych tej operacji prawdopodobieństwo uszkodzenia obiektów i działań lotniczych lub naziemnych było w związku z tym niezwykle niskie. Przynajmniej według organizatorów.
W czwartek sekretarz obrony USA Lloyd Austin ubolewał nad zaniedbaniami związanymi z upadkiem rakiety na Ziemię ale zapewniał, że Waszyngton nie miał planów zestrzelenia jej. Według sekretarza każdy podmiot operujący w takiej ryzykownej dziedzinie powinien spełnić podstawowe wymogi - w tym prawne - by nie narażać niepotrzebnych ofiar w związku z planami wielu nacji na podbój kosmosu. Jest to z pewnością też odpowiedzialność moralna, by przeprowadzać takie operacje niezwykle ostrożnie. Krótko po lądowaniu rzeczonego "gruzowiska", administrator ds. NASA, senator Bill Nelson, stwierdził, że było jasne, iż Chiny "nie spełniają odpowiednich standardów dotyczących śmieci kosmicznych". Według niego niezwykle ważne jest, aby Chiny i wszystkie narody podróżujące w kosmos oraz podmioty komercyjne działały w przestrzeni kosmicznej w sposób odpowiedzialny i przejrzysty, aby zapewnić bezpieczeństwo, stabilność, ochronę i długoterminową trwałość działań w przestrzeni kosmicznej. I rzeczywiście, rakiety i śmieci kosmiczne często spadają na Ziemię, ale eksperci twierdzą, że szanse na trafienie są bardzo małe, przynajmniej na ten moment, ale może się to zmienić. Według agencji Reuters, części z pierwszej wersji rakiety spadły na Wybrzeże Kości Słoniowej w Afryce w zeszłym roku, uszkadzając kilka budynków, ale obyło się bez zgłoszonych obrażeń. Jak widać bezprecedensowy podbój kosmosu niesie za sobą ogromne ryzyko dla kompletnie nieświadomych... Ziemian.