"Jako syn imigrantów cieszę się, że jestem w kraju zbudowanym przez takie rodziny" - powiedział papież Franciszek w czasie swojej wrześniowej wizyty w USA. To zdanie podkreśla wprawdzie historyczne zasługi imigrantów w powstaniu Stanów Zjednoczonych, skłania jednak również do zastanowienia się nad tym, jaką rolę imigranci odgrywają współcześnie. Szczególnie w sytuacji, gdy jeden z kandydatów na prezydenta USA, Donal Trump, postuluje budowę muru na granicy państwa z Meksykiem, by zapobiec nielegalnej imigracji. Czy imigranci rzeczywiście negatywnie wpływają na amerykański rynek pracy? Czy też jednak przyczyniają się do rozwoju amerykańskiej gospodarki?USA to zdecydowanie państwo imigrantów. Stanowią oni obecnie około 14% wszystkich mieszkańców Stanów Zjednoczonych (45 mln). W 2014 roku było wśród nich 11,3 mln nielegalnych imigrantów. W przeciągu 50 najbliższych lat liczba imigrantów powinna sięgnąć 80 mln, co będzie stanowiło 18% ludności Stanów Zjednoczonych, która ma wzrosnąć do 441 mln. Ustanowiony zostanie tym samym nowy rekord w historii światowej imigracji: w XIX i XX wieku udział imigrantów w całkowitej ludności Stanów Zjednoczonych wynosił około 15%. Rozmieszczenie imigrantów w USA nie jest równomierne i podlega ciągłym zmianom. Obecnie 60% nielegalnych imigrantów mieszka w sześciu stanach: Kalifornii, Teksasie, Florydzie, Nowym Jorku, New Jersey i Illinois. Na Wschodnim Wybrzeżu liczba imigrantów zwiększa się, na Zachodnim Wybrzeżu natomiast - zmniejsza. Największy udział nielegalnych imigrantów do całkowitej liczby ludności występuje w stanie Newada, gdzie nielegalni imigranci stanowią 8% społeczności.
Wśród imigrantów, zarówno legalnych, jak i nielegalnych dominują obecnie Meksykanie, w przeciągu najbliższych 50 lat najprawdopodobniej ustąpią oni jednak miejsca Azjatom. Imigranci z Meksyku stanowią obecnie 47% wszystkich imigrantów, a udział Azjatów wynosi 26%. W 2055 roku natomiast udział imigrantów z Azji ma wzrosnąć do 36%, a udział imigrantów z Meksyku spaść do 34%. Jeśli chodzi o nielegalnych imigrantów, Meksykanie stanowią ponad połowę (5,9 mln), ich liczba jednak stopniowo się zmniejsza: jeszcze przed pięcioma laty wynosiła 6,4 mln. W tym samym czasie wzrasta liczba nielegalnych imigrantów z Azji, Środkowego Wschodu czy Afryki.
Najważniejsze argumenty podawane w dyskusji o imigrantach w Stanach Zjednoczonych dotyczą zazwyczaj ich wpływu na zatrudnienie i poziom wynagrodzeń. Nielegalni imigranci zdecydowanie odgrywają istotną rolę na amerykańskim rynku pracy, stanowią 5,1% wszystkich pracowników (8,1 mln). Największy udział nielegalnych imigrantów w zasobie siły roboczej występuje w stanie Newada (10%), Kalifornii i Teksasie (9%) oraz New Jersey (8%). Korzyści z ich zatrudnienia czerpią przede wszystkim pracodawcy, ponieważ pozbawieni prawa do pobytu pracownicy są gotowi zaakceptować niskie płace. Niższy koszt zatrudnienia nielegalnych imigrantów wiąże się również z niższymi kosztami pozapłacowymi. Nielegalni imigranci najczęściej znajdują zatrudnienie sektorze usług, jako pokojówki, kucharze, ogrodnicy, w rolnictwie czy na budowach - stanowią ponad 30% wszystkich zatrudnionych w tym sektorze. Wykonują głównie prace nie wymagające wysokich kwalifikacji.
W związku z tym, szeroko dyskutowany jest ich wpływ na wynagrodzenie amerykańskich pracowników. Badania przeprowadzone przez George'a Borjasa wykazały, że napływ imigrantów z Meksyku oraz Ameryki Środkowej w latach 1980-2000 odpowiadał za spadek średnich wynagrodzeń w Stanach Zjednoczonych o 3,7%. Najbardziej spadły wynagrodzenia czarnoskórych (4,5%) oraz hiszpańskojęzycznych Amerykanów (5%). Szczególnie dotknięte były również osoby nieposiadające wyższego wykształcenia, których wynagrodzenia spadły o 7,4% ze względu na bezpośrednią konkurencję na rynku pracy ze strony imigrantów. Choć z jednej strony napływ imigrantów powoduje presję na obniżenie płac nisko wykwalifikowanych pracowników, z drugiej jednak, spadek ich liczby ze względu na wzmożoną kontrolę graniczną lub deportacje, doprowadziłby do wzrostu bezrobocia wśród amerykańskich pracowników o niskich kwalifikacjach. Wszystko dlatego, że wzrost kosztu zatrudnienia niewykwalifikowanych pracowników skłoniłby pracodawców do zatrudniania mniejszej liczby osób. Co zaskakujące, badacze spodziewają się, że wzrosło by również bezrobocie wśród wykwalifikowanych pracowników, choć w znacznie mniejszym stopniu.