Kryptowaluty w ostatnim czasie zyskują na popularności w zawrotnym tempie, a porwać się tej fali dał się już cały świat. Debata nad tworami takimi jak Bitcoin czy Ethereum w zasadzie nie ustaje, a zdania wciąż są podzielone. Jedni, jak na przykład legendarny Warren Buffett, sugerują, że to bańka spekulacyjna i nie warto się nimi zajmować czy, na dłuższą metę, w nie inwestować. Inni natomiast przewidują, że to właśnie w kryptowalutach należy upatrywać przyszłość i trudno będzie wyobrazić sobie bez nich w przyszłości biznes czy nawet codzienne życie.
Wspominany wcześniej Bitcoin rzeczywiście sprawił, że o kryptowalutach zaczęli mówić wszyscy, nie tylko ci dotychczas zainteresowani. Jednak inne alternatywne waluty również zyskują na popularności, a jednym z przykładów jest NewYorkCoin.
NewYorkCoin (w skrócie NYC) wystartował w 2014 roku, czyli 5 lat po Bitcoinie. Programista NYC zniknął od razu po utworzeniu waluty, czyli tak samo jak to było w przypadku BTC. NewYorkCoin nie wystartował z jakąś szczególną pompą, bo deweloper po prostu zamieścił szczątkową informację na jego temat w mediach społecznościowych. Na stronie kryptowaluty możemy przeczytać, że została ona stworzona jako odpowiedź na rosnące regulacje ze strony władz miasta Nowy Jork na bitcoinowe start-upy.
A co oferuje nam NewYorkCoin? Twórcy chwalą się, że NYC nie pobiera żadnej opłaty sieciowej, co na pewno jest atutem, zwłaszcza w porównaniu do Bitcoina, gdzie opłaty te mogą być uciążliwe. NYC jest też szybszy od swoich konkurentów: transakcje potwierdzone zostają w 30 sekund, więc, jak zaznaczają twórcy, odbywa się to 20 razy szybciej niż w przypadku BTC. NewYorkCoin ma też łatwiejszy sposób wydobywania (tzw. mining) i przejrzysty kod dostępny dla wszystkich. NYC chwali się też, że wspólnota budująca kryptowalutę jest unikalna i wspiera jej rozwój już od prawie 4 lat. Analizując te cechy, widać, że NYC stara się być ,,dla ludzi", czyli po prostu być przystępniejszy i jeszcze mniej scentralizowany od innych kryptowalut.
Jaka jest więc przyszłość NewYorkCoina? Na pewno bitcoinowe szaleństwo pomogło NYC, jak chyba wszystkim kryptowalutom, jednak trudno oczekiwać, żeby powtórzył on sukces Bitcoina. Póki co, jeden NYC jest wart... 0,001162 dolara, trudno więc w ogóle na razie porównać go do BTC, który ostatnio oscyluje w granicach 10 tysięcy dolarów. Obecnie wartość całego obiegu NewYorkCoina wynosi 22 miliony dolarów, a Bitcoina prawie 200 miliardów. Trzeba jednak pamiętać, że skala obu przedsięwzięć jest zupełnie inna, a NYC ma jeszcze czas na rozwój.
W samym Nowym Jorku powoli można już dostrzegać obecność ,,rodzinnej" kryptowaluty miasta. Coraz więcej biznesów akceptuje NYC, między innymi z branży gastronomicznej. Co ciekawe, miejsca, gdzie można zapłacić NewYorkCoinem, znajdziemy także w Hiszpanii czy Chinach. Nie da się jednak ukryć, że to właśnie w ,,Wielkim Jabłku", jak potocznie nazywany bywa Nowy Jork, swojej niszy będzie szukał NYC. I idzie mu to coraz lepiej, bo są plany wybudowania pierwszego bankomatu NewYorkCoina, co też na pewno wpłynie na popularność tego wirtualnego pieniądza.
Miłośnicy kryptowalut muszą się więc mieć na baczności, bo być może rośnie kolejny solidny gracz na tej scenie. Na razie NewYorkCoin jest jeszcze brzydkim kaczątkiem, ale przykład Bitcoina pokazał, że w tych czasach realne dla kryptowaluty jest zostanie pięknym łabędziem.