Chociaż w przeszłości liczba członków związków zawodowych była znacznie wyższa niż obecnie, organizowanie się pracowników nigdy nie było bardziej popularne wśród amerykańskiej opinii publicznej, a właściciele firm wydają rocznie 340 mln USD, aby położyć temu kres.
Dla Amerykanów czytających te wiadomości może być niejasne, dlaczego firmy są skłonne płacić tak dużo za walkę ze zbiorowymi negocjacjami. Firmy są skłonne wyłożyć miliony dolarów na walkę ze związkami zawodowymi, zamiast przeznaczyć te pieniądze na rozwiązywanie problemów, które często inspirują ruchy pracownicze.
Ponadto, mimo ogromnych nakładów finansowych na walkę ze związkami zawodowymi, nie zawsze kończy się ona sukcesem. W zeszłym roku firma Amazon
Jak podaje Marketplace, związki zawodowe przyczyniają się do poprawy życia pracowników w całej gospodarce, a nie tylko członków związków. Negocjacje zbiorowe dają pracownikom dostęp do wyższych płac, lepszych świadczeń i lepszych warunków pracy.
Pomimo tego pozytywnego wpływu, pracodawcy nadal zwalczają wysiłki organizacyjne. Poza potencjalnymi dodatkowymi kosztami związanymi z płacami, eksperci ds. rynku pracy twierdzą, że wiele firm zwalcza tworzenie związków zawodowych z powodów ideologicznych. Pracodawcy po prostu nie chcą rezygnować z jakiejkolwiek kontroli nad swoimi pracownikami.
"Amerykańskie prawo pracy jest bardzo korzystne dla pracodawców. Istnieją oczywiście pewne wyjątki, ale wiele można zrobić, nie martwiąc się o nic" - powiedział serwisowi Marketplace Jeffrey Hirsch, profesor prawa na University of North Carolina. "Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy w zakładzie pojawia się związek zawodowy. W szczególności nie można wprowadzać zmian w warunkach pracy bez negocjacji ze związkiem".
Nawet jeśli istnieją pewne twierdzenia, że zrzeszanie się w związkach zawodowych poprawia wydajność pracowników, równoważąc w ten sposób koszty, wielu właścicieli firm będzie nadal walczyć o utrzymanie kontroli.
"Myślą: "Stworzyłem swoją firmę, bo jestem wyjątkowym geniuszem. Żyjemy w systemie merytokracji. Mój sukces dowodzi, że wiem więcej i jestem w tym lepszy od innych" - powiedział w rozmowie z Marketplace Joshua Freeman, profesor historii w City University of New York's School of Labor and Urban Studies.
Konsultantom płaci się czasem ponad 350 USD za godzinę, aby pomogli wielkim korporacjom w walce z kampaniami związkowymi. Pomagają oni firmom szkolić menedżerów, aby zniechęcali do tworzenia związków zawodowych, przedstawiają antyzwiązkowe prezentacje i stosują inne taktyki, aby powstrzymać ruchy pracownicze.
"Zatrudniasz prawników, którzy specjalizują się w tej pracy, doradzając firmom, co mogą, a czego nie mogą robić" - powiedział Hirsch. "Albo, mówiąc bez ogródek, czasami myślę, że nawet tego, czego nie wolno robić - ale i tak można chcieć to zrobić".
W istocie, nielegalne lub niewłaściwe działania są powszechne w korporacyjnych działaniach antyzwiązkowych. Według Economic Policy Institute (EPI) 20% wszystkich głosowań w sprawie związków zawodowych skutkuje oskarżeniami pracodawców o naruszenie prawa pracy.
Eksperci ds. rynku prawa pracy twierdzą, że większość firm stosuje tę samą podstawową taktykę walki ze związkami zawodowymi. Jedną z najbardziej powszechnych form działalności antyzwiązkowej są tak zwane spotkania z odbiorcami mimowolnie wystawionymi na przekaz.
Spotkania te są obowiązkowe dla pracowników, a konsultanci i kierownictwo próbują na nich powstrzymać pracowników przed głosowaniem za przyłączeniem się do związku zawodowego. Pracownicy często donoszą, że menedżerowie i konsultanci wygłaszają nieprawdziwe oświadczenia na temat skutków zrzeszania się w związkach zawodowych, w tym, że pracownicy zostaną zwolnieni, jeśli związek zostanie utworzony.
"Czasami takie spotkania mogą stanowić obejście prawa poprzez dorozumiane groźby" - powiedział Freeman w rozmowie z Marketplace.
Jednak przedsiębiorstwa mogą wkrótce nie być w stanie unikać konsekwencji takich spotkań. Chociaż obecnie są one dozwolone podczas kampanii związkowych, główny doradca National Labor Relations Board (NLRB) chce to zmienić. Jennifer Abruzzo, główna radczyni prawna NLRB, napisała w notatce, że spotkania z udziałem mimowolnej publiczności są "niezgodne" z prawem pracy.
"To zezwolenie na przymuszanie jest anomalią w prawie pracy, niezgodną z ustawą o ochronie wolnego wyboru pracowników. Opiera się ona na fundamentalnym niezrozumieniu praw pracodawców do wypowiedzi" - napisała Abruzzo. "Uważam, że precedensowe orzecznictwo NLRB, które toleruje takie spotkania, jest sprzeczne z podstawowymi zasadami prawa pracy, językiem ustawy i mandatem Kongresu. Z tego powodu zamierzam nakłonić Radę do ponownego rozważenia tego precedensu i uznania obowiązkowych spotkań tego rodzaju za niezgodne z prawem".