Ameryka w ostatnim czasie żyje dosyć sporą kontrowersją związaną z synem Donalda Trumpa Seniora, Donaldem Trumpem Juniorem. Według amerykańskich mediów posiadał on bliskie kontakty z Rosjanami podczas kampanii i jak można się domyśleć, nie były to kontakty bezinteresowne. Jak do tego doszło i co dalej?
Bomba wybuchła po publikacji ,,New York Timesa". W sobotę, 8 lipca dziennik ujawnił, że syn Trumpa kontaktował się z wspomnianą wcześniej rosyjską prawniczką, Natalią Weselnicką. W spotkaniu brali udział też: Paul Manafort, ówczesny szef kampanii Trumpa, ale także, co ważniejsze, Jared Kushner, czyli zięć i doradca obecnego prezydenta USA.
Początkowo utrzymywano, że spotkanie, które odbyło się 9 czerwca 2016 w Trump Tower na Manhattanie miało charakter negocjacyjny, a powiązana z Kremlem Rosjanka (mimo iż sama tym powiązaniom zaprzecza) miała pertraktować zniesienie amerykańskich sankcji wobec Rosji. Sam Trump Jr na początku utrzymywał, że rozmowa dotyczyła ,,programu adopcji rosyjskich dzieci przez amerykańskie rodziny", jednak po następnych, ujawnionych 2 dni później publikacjach ,,New York Timesa" tłumaczenie to było skazane na porażkę.
Okazało się, bowiem, jak przekonuje dziennik, że spotkanie miało o wiele poważniejszy charakter. Wspomniana Rosjanka miała przekazać Trumpowi Jr informacje mające obciążać rywalkę Trumpa Seniora w wyborach, czyli kandydatkę Demokratów Hillary Clinton. Od tamtej chwili w mediach amerykańskich wybuchła burza.
Donald Trump Jr zdecydował się odnieść do doniesień, wydając oświadczenie. W nim można przeczytać, że syn prezydenta rzeczywiście wiedział o ewentualnych korzyściach spotkania, bo pośrednikiem był brytyjski PR-owiec Rob Goldstone, który przekazał Trumpowi Juniorowi, że Rosjanka może mieć cenne informacje obciążające Hillary Clinton, dodając w prywatnej konwersacji też, że akcja ta ,,jest częścią wsparcia rosyjskiego rządu dla Trumpa". W dalszej części oświadczenia dodaje, że prawniczka miała mieć dowody na udział Rosji w finansowaniu komitetu Demokratów, sam zainteresowany uznał jednak, że rozmowa nie była owocna, a argumenty Rosjanki kompletnie do niego nie przemówiły i nie miały wartości merytorycznej. Tłumaczył też, że każdy na jego miejscu zrobiłby to samo i nie poczuwa się do winy, bo według niego nie zrobił nic złego i jest gotów w tej sprawie na wszelkie wyjaśnienia. Co więcej, niedługo potem Trump Jr umieścił na Twitterze swoje konwersacje z owym PR-owcem Goldstonem, prawdopodobnie żeby uprzedzić kolejne publikacje ,,New York Timesa". Syn prezydenta w telewizji ,,Fox News" tłumaczył, że spotkanie było ,,jednym wielkim nic", ale przyznał przy okazji, że gdyby miał coś zmienić ,,zrobiłby trochę inaczej". W rozmowie powiedział też że ujawnił już wszystko i nic więcej w tym temacie nie ma.
Co ciekawe, rosyjska prawnik przekonuje, że żadnych informacji o Hillary nie miała, a podczas rozmowy nie było mowy o kampanii wyborczej.
Sprawa jest o tyle poważna, że wielu ludzi związanych z Trumpem, w tym sam Trump przekonywali wielokrotnie, że Rosjanie nie brali aktywnego udziału w kampanii prezydenckiej w ubiegłym roku. To samo zresztą mówi... Władimir Putin. Rosyjski prezydent zapewnił o tym ponoć Donalda Trumpa podczas szczytu G20 w Hamburgu, że Rosja nie miała z kampanią nic wspólnego.
Sytuacja jest dynamiczna, a reakcje spotkać można skrajne. Tim Kaine, czyli kandydat na wiceprezydenta z poprzednich wyborów, uciekł się nawet do stwierdzenia, że to ,,zdrada narodowa", a zewsząd słychać głosy żądające impeachmentu Donalda Trumpa. Prawdą jest, że sam Trump Jr nie musiał się przyznawać do tej rozmowy, bo nie jest członkiem administracji, inaczej jednak ma się sprawa z Jaredem Kuschnerem.
Obecnie ta, a również cała sprawa kontaktów prezydenta USA z Rosjanami jest badana przez komisje wywiadu w Senacie i Izbie Reprezentantów.