Inflacja w wielu krajach zaczyna coraz odważniej eksploatować portfele konsumentów na całym świecie. Nie inaczej jest w USA czy Chinach. Według byłego sekretarza skarbu USA przynajmniej czasowe zawieszenie rękawic na kołku pomiędzy tymi krajami może przynieść im obopólne korzyści.
Według sekretarza skarbu USA, Jacoba Lewa wyeliminowanie ceł nałożonych na towary nawet podczas najgorszej wojny handlowej, która ma miejsce na linii Stany Zjednoczone-Chiny pomogłoby złagodzić inflację w USA. Obecnie jednak uważa, że nie ma politycznego klimatu, by decydować się na taki ruch a oba kraje dzielą zbyt duże różnice. Były sekretarz skarbu stoi również na stanowisku, że nigdy nie powinno dochodzić do stricte oportunistycznych wymian jednego czynnika bądź też ruchu w zamian za uzyskanie korzyści w drugim kraju. Lew pełnił funkcję sekretarza skarbu od 2013 do 2017 roku w administracji Obamy. Były polityk uważa, że od początku ich wprowadzenia taryfy celne są nieskutecznym sposobem na prowadzenie polityki finansowej w ogóle. Teraz, gdy w oczy konsumentów głęboko zagląda inflacja wycofanie narzędzia finansowego, jakim są cła faktycznie mogłoby zmniejszyć jej odczyty w Stanach Zjednoczonych. Stosunki między Waszyngtonem a Pekinem pogorszyły się w 2018 roku, kiedy administracja Trumpa nałożyła cła na chińskie towary warte miliardy dolarów. Pekin z kolei zemścił się podobnymi ruchami ze swojej strony, co przyczyniło się do impasu trwającego do dziś.
Według danych zebranych przez think tank Peterson Institute for International Economics na początku tego roku amerykańskie taryfy celne na chińskie towary wynosiły średnio 19,3%, podczas gdy chińskie cła na produkty amerykańskie wyniosły około 20,7%. Oba wskaźniki są sformułowanie na bazie średnich wartości handlowych między tymi krajami. Dane pokazują również, że przed wojną handlową amerykańskie cła na chińskie towary wynosiły średnio 3,1% na początku 2018 roku, podczas gdy chińskie cła na amerykańskie towary wynosiły 8%. Odnosząc się do wycofania ceł, Lew dodaje, że przywódcy chińscy i amerykańscy muszą stworzyć przestrzeń polityczną w dwóch krajach, by te kwestie stały się tematami, które w ogóle można poruszać i robić postępy, ponieważ w przeciwnym razie albo oba kraje utkną w miejscu, w którym są, albo ich sytuacja gospodarcza może się jeszcze pogorszyć. Według raportu agencji Moody's Investors Service na początku tego roku to amerykańskie firmy ponoszą większość kosztów wynikających z podwyższonych ceł nałożonych w szczytowym momencie wojny handlowej między USA a Chinami. Agencja ratingowa podała, że amerykańscy importerzy przyjęli na siebie ponad 90% dodatkowych kosztów wynikających z około dwudziestoprocentowej amerykańskiej taryfy celnej na chińskie towary. Oznacza to, że amerykańscy importerzy płacą o około 18,5% więcej ceny za chiński produkt objęty 20% stawką celną, podczas gdy chińscy eksporterzy otrzymują 1,5% mniej za ten sam produkt.
Inflacja jest tematem przewodnim dyskusji rozgorzałej wśród opinii publicznej i ekonomistów w końcówce 2021 roku niemal na całym świecie. Obawy związane z jej wzrostem cały czas rosną, z uwagi choćby na rosnące ceny surowców energetycznych a w efekcie energii, oraz niedobór wielu materiałów produkcyjnych, w tym półprzewodników, które kładą się cieniem na produkcję między innymi w sektorze automotive czy elektroniki użytkowej. Amerykański indeks cen konsumpcyjnych, który śledzi koszyk produktów, od benzyny i opieki zdrowotnej po artykuły spożywcze i czynsz, wzrósł w październiku o 6,2% w porównaniu z rokiem poprzednim, co jest wartością najwyższą od 30 lat. Lew jednak uważa, że nie ma obaw o hiperinflację. Zwraca jednak uwagę, by ludzie odpowiedzialni za politykę finansową USA na tyle umiejętnie temperowali inflację, by nie hamowało to zbyt mocno czynników wzrostowych.