Były burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg rozważa wzięcie udziału w wyścigu prezydenckim w 2016 i nie będzie startował ani jako kandydat Demokratów, ani Republikanów. Bloomberg rozważa ubieganie się o fotel prezydenta jako kandydat niezależny. Tak jak Donald Trump, Bloomberg na pewno posiada środki, by wesprzeć własną kandydaturę - jego wydatki na ten cel osiągną kwotą około 1 miliarda dolarów, co leży w jego możliwościach. Mimo to, zarówno ogromny majątek Trumpa, jak i Bloomberga, chociaż bezdyskusyjnie bardzo potrzebny w kampanii, może niekorzystnie wpłynąć na nastawienie opinii publicznej wobec kandydatów. Jak powiedział obecny burmistrz Nowego Jorku, Bill de Blasio: "Obywatele tego kraju nie zwrócą się do miliardera, by ten rozwiązał problemy, za których stworzenie odpowiedzialni sami miliarderzy." Kandydat Republikanów Marco Rubio poszedł o krok więcej, mówiąc "Teraz Bloomberg jest tylko obywatelem, który posiada dużą firmę."Bloomberg jest założycielem, właścicielem i CEO Bloomberg L.P., słynnej spółki mediowej zajmującej się światowym danymi finansowymi, dzięki której stał się 13 najbogatszym żyjącym człowiekiem na świecie. Bloomberg L.P. jest szerzej znane za sprawą swojego Bloomberg Terminal używanego przez profesjonalistów inwestycyjnych na całym świecie. Przed założeniem swojej spółki w 1981 Bloomberg rozpoczął swoją karierę w domu maklerskim zabezpieczeń Salmon Brothers; w 2001 został wybrany na burmistrza Nowego Jorku, a stanowisko to piastował przez trzy kadencje.
Dlaczego jednak Bloomberg uważa, że może wygrać wyścig do Białego Domu? Bloomberg wydaje się polegać na tym, że kandydaci Demokratów i Republikanów okażą się zbyt skrajni: po jednej stronie znajduje się miliarder Donald Trump, po drugiej Bernie Sanders, który sam siebie nazywa demokratycznym socjalistą. Nie sposób jednak nie zastanawiać się co, według Bloomberga, sprawi, że będzie on atrakcyjną alternatywą, dla któregokolwiek z potencjalnych kandydatów. W ciągu całej jego kariery politycznej udało mu się zirytować liberałów, konserwatystów i wszystkich pozostałych. Bloomberg popiera ustawy pro-aborcyjne, reformę sprzyjającą imigrantom i większą kontrolę broni. Tylko za trzeci postulat Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie Ameryki gotowe jest stanąć przeciwko niemu. Co gorsza, dlaczego ludzie obecnie opowiadający się po stronie Trumpa mieliby opowiedzieć się za Bloombergiem, który w porównaniu z Trumpem jest dość postępowy? Zwłaszcza teraz, gdy kampania Trumpa skupiona jest wokół tzw. "tradycyjnych amerykańskich wartości" i głęboko zakorzenionej ksenofobii?
Stosunek liberałów do Bloomberga również pozostawia wiele do życzenia. Były burmistrz ma za sobą historię prywatyzacji i zlecania prywatnym spółkom wykonania usług publicznych dla miasta; poparł Stop and Frisk, program, który zezwalał służbom porządkowym na osobiste przeszukiwanie pieszych (przepis został uznany za niezgodny z konstytucją w 2013). Zwłaszcza Stop and Frisk zostawił po sobie niezatarte piętno na imieniu Bloomberga z powodu nierówności rasowych. W 2011, na przykład, z 605 328 zatrzymań połową zatrzymanych byli Afroamerykanie, 34% stanowili Latynosi, a zaledwie 9% biali. Zamiast stać się skuteczną metodą zapobiegania przestępczości, program Stop and Frisk zmienił się w, często upokarzający obywateli, system profilowania rasowego. Lista wykroczeń Bloomberga według liberalnych wyborców jest długa: Bloomberg stanowczo opowiedział się przeciw podniesieniu podatków zamożnych obywateli, poparł ustawy, które wymagają od pracodawców dostarczenia zwolnień lekarskich, sprzeciwił się podniesieniu pensji minimalnej, a także wnioskował, by do procesów, które muszą przejść osoby pobierające pomoc społeczną w Nowym Jorku, dołączono pobieranie odcisków palca i test na obecność narkotyków we krwi. Liberalni wyborcy, którzy obecnie opowiadają się za Sandersem, mają niewiele powodów, dla których mogliby zwrócić się w stronę Bloomberga.
Wszelkie działalności biznesowe związane z kampanią bez wątpienia ucieszą się na wieść o kandydaturze Bloomberga, ponieważ setki milionów dolarów zostaną wpompowane w lokalną gospodarkę. Przedsiębiorstwa zajmujące się turystyką z szeroko otwartymi ramionami powitają zupełnie nową rzeszę politycznych zastępów, które będą potrzebowały noclegu. Skorzystają także spółki spożywcze i rozrywkowe, dostarczając usługi kateringowe obsłudze i fanom kampanii Bloomberga. Za Bloombergiem opowiada się wiele spółek z sektora technologii. Wierzą one, że, w związku jego wieloletnim wsparciem udzielonym edukacji, imigracji i rozwojowi związanych z technologiami przedsiębiorstw, prezydentura Bloomberga napędzi jakże potrzebny w tym sektorze wzrost. Miliardem przeznaczy zapewne setki milionów dolarów na reklamę, co znacznie pomoże temu sektorowi. Pytanie o to czy Bloomberg ma pieniądze na rozpoczęcie kampanii czy też nie, jest bezzasadne. Lepiej zapytać: jakie są jego szanse na sukces? Oprócz tego, że nie może on liczyć na głos przeciętnego Amerykanina, Bloomberg jest bardzo powiązany z mediami, co sprawi, że pojawi się wiele głosów podważających obiektywność dotyczących go relacji. Na przykład Kathy Kiely, nowa dyrektorka Bloomberg Politics' Washington, złożyła już wymówienie w związku z zachodzącym konfliktem interesów. Biorąc pod uwagę jego polityczną historię, Bloomberg mógłby przeznaczyć cały swój kapitał na zdecydowanie lepsze cele.