W wakacje odwiedziłem swoją rodzinę w Nowym Delhi w Indiach. Chociaż nie zamieniłbym tego doświadczenia na nic innego, będąc tam, gdy spojrzałem w górę na mgliste niebo, szybko zdałem sobie sprawę, że znalazłem się w najbardziej zanieczyszczonym mieście na ziemi.Stężenie PM2,5 w powietrzu w Nowym Delhi regularnie przekracza 300 mikrogramów na metr kwadratowy. Skala PM2,5 to standardowa skala używana do mierzenia stężenia cząsteczek pyłu o szerokości nie większej niż 2,5 mikrometry na metrze kwadratowym powietrza. Duża liczba tych powietrznych cząsteczek może stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia ludzi, którzy je z czasem wdychają.
Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ogłosiła, że poziom stężenia PM2,5 w Nowym Delhi podpada pod kategorię "bardzo niezdrowe" lub "niebezpieczne". Jak donosi Światowa Organizacja Zdrowia, poziom zanieczyszczenia Delhi niesie ze sobą większe ryzyko wystąpienia chorób serca, chronicznego zapalenia oskrzeli i raka płuc u całej populacji mieszkańców.Gdy coraz więcej osób zaczyna zdawać sobie sprawę z ryzyka jakie niesie z sobą zanieczyszczenie powietrza, indyjskie władze czują presję, by zacząć z nim walczyć. Rozpoczęto wiele projektów, by wyeliminować odpady elektroniczne, zbudować panele słoneczne, a ostatnio, ograniczyć ruch drogowy.1 stycznia burmistrz Delhi, Arvind Kejriwal ogłosił wprowadzenie w życie swojego słynnego planu "Parzysty-Nieparzysty". Plan zakłada, że samochody, których tablice rejestracyjne kończą się parzystą liczbą, mogą jeździć tylko w niektóre dni tygodnia. W pozostałe dni mogą jeździć samochody, których tablice rejestracyjne kończą się nieparzystą liczbą. Nieprzestrzeganie tych przepisów grozi karą grzywny. W teorii ten przepis powinien ograniczyć ruch drogowy o połowę. W wielu dzielnicach rzeczywiście przyczynił się on do obniżenia liczby samochodów na drogach.Jednak nawet przepis parzysty-nieparzysty miał swoje wady. Niektórzy mieszkańcy zauważyli, że od momentu wprowadzenia ustawy, problem korków nie został rozwiązany, a wręcz nasilił się w miastach na obrzeżu Nowego Dehli, takich jak Gurgaon i Noida. Co więcej, naukowcy zgadzają się, że plan nie spełnił swojego pierwotnego zadania: obniżenia zanieczyszczenia. Inni narzekają, że przepis faworyzuje niektóre grupy. Z przepisu korzystają kkobiety, ponieważ zwalnia je z niektórych swoich ograniczeń. Jest to zrozumiałe, ponieważ wspólna jazda samochodem może być dla kobiet wyjątkowo niebezpieczna w niektórych częściach Delhi. Przepis nie obejmuje też kierowców taksówek i Uber. Ci z kolei z radością odnotowali rekordowo wysokie zapotrzebowanie na swoje usługi. Być może skorzystali z tego przepisu, ponieważ spory ich procent stanowią zaciekli zwolennicy partii politycznej Arvinda Kejriwala - "Aam Aadmi Party" (AAP).Przepis parzysty-nieparzysty oficjalnie wygasł 15 stycznia. Tego dnia Kejriwal zatweetował "Dumny z Delhi. Dajecie mi pewność. Razem możemy osiągnąć wszystko. 1 faza Parzysty Nieparzysty dzisiaj się kończy. Powróci w lepszej formie." Od chwili wygaśnięcia przepisu, jak podają gazety Delhi, ruch drogowy znacząco się nasilił.Kejriwal nie był pierwszym, który starał się walczyć ze wzmożonym ruchem drogowym. W 2003 władze Londynu obniżyły wysoki poziom ruchu, nakładając wyższe opłaty na pojazdy wjeżdżające do miasta niektórymi drogami. Tak jak w przypadku Delhi, drogowe środki kontroli w Londynie początkowo spotkały się z politycznym oporem. Ale, ostatecznie, te "opłaty za wjazd" doprowadziły do obniżenia ruchu drogowego, przyczyniając się tym samym do podniesienia produktywności.
Także Francja 17 marca 2014 wprowadziła na jeden dzień program parzysty-nieparzysty w swojej stolicy. Celem programu było głównie zmniejszenie ruchu drogowego i poziomu smogu. Francuskie władze twierdzą, że ten do przepisu zastosowało się 90% mieszkańców, a jego cel został osiągnięty. Jednak niektórym Paryżanom, zwłaszcza tym pochodzącym z niższych warstw społecznych, program ten przysporzył wielu kłopotów.
Być może największa różnica we wprowadzonych środkach kontroli ruchu drogowego między tymi z Delhi, a tymi z Londynu i Paryża, tkwiła w efektywności zaangażowanych służb porządkowych. W teorii ci, którzy łamali przepis Kejriwala, mieli zapłacić 2000 rupii grzywny (około 30 dolarów amerykańskich). Chociaż służby porządkowe były obecne na każdym zatłoczonym skrzyżowaniu, mieszkańcy Delhi z łatwością ignorowali przepis parzysty-nieparzysty, gdy podróżowali w niektórych obszarach miasta. Takie przypadki nie miały miejsca ani w Londynie, ani Paryżu, ponieważ prawie wszyscy mieszkańcy przestrzegali przepisów. Kontrola ruchu drogowego jest konieczna, teraz, gdy kraje stają się coraz bardziej zindustrializowane, a korki drogowe są znakiem gospodarczej aktywności. Widzimy je w najbardziej prosperujących miastach świata. Mimo to z zanieczyszczeniem wiąże się gospodarczy spadek produktywności. W 2013 Forbes podał informację, że korki kosztowały Amerykanów 124 miliardy dolarów. Przewiduje się, że liczba ta wzrośnie, zwłaszcza w krajach rozwijających się, w których coraz więcej ludzi kupuje swoje pierwsze samochody.
Jedynym co możemy zrobić na tę chwilę to dalej poszukiwać nowe metody radzenia sobie z rosnącą globalną liczbą samochodów. Kluczem do reformy ruchu drogowego jest stworzenie planów dostosowanych do konkretnych regionów. Chociaż program parzysty-nieparzysty Kejriwala był ostro krytykowany, podobne programy powinny być wprowadzane w życie i dostosowywane do realiów naszego ciągle zmieniającego się świata.