Za nami znakomity tydzień, pełen emocji związanych z polityką międzynarodową, działalnością banków centralnych czy pierwszymi meczami na mistrzostwach świata w piłce nożnej w Rosji. Tylko na samych giełdowych parkietach ze świecą szukać emocji - zmienność ETF na indeksy S&P 500 (SPY  ) czy Nasdaq (QQQ  ) jest znikoma. Dla traderów to bessa.

Wprost ze szczytu G7, na którym obecni tam przywódcy nie doszli do porozumienia (a wręcz doszło do rozłamu), prezydent Trump udał się do Singapuru w celu odbycia szeroko komentowanego spotkania z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem. Świat zastanawiał się i nadal to robi, na ile spotkanie - uznane za udane (bo w ogóle do niego doszło) - przyniesie w przyszłości zmiany i zapowiadane korzyści, dotyczące choćby denuklearyzacji północnej części półwyspu, a na ile było to tylko przedstawienie. Póki co przywódcy podpisali deklarację, pokazali się razem i rozjechali do domów. Niewiele szczegółów owych rozmów, poza przekazem z konferencji prasowej, wyszło poza ściany posesji, na której odbył się ów szczyt. Donald Trump wrócił do kraju jako zwycięzca - nie "nagiął się" na G7 pod naporem Angeli Merkel i innych przywódców państw (w sieci pojawiło się wymowne zdjęcie pokazujące stosunek Trump'a do reszty świata) i załatwił rozbrojenie Korei Północnej. I to wszystko w jeden przedłużony weekend.

Tymczasem nowojorskie parkiety skupiały się na środowej decyzji monetarnej amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Niespodzianki nie było - Federalny Komitet do spraw Operacji Otwartego Rynku (FOMC) zgodnie z oczekiwaniem podniósł stopy procentowe o 25 punktów bazowych. Jednakże nieco zaskoczył rynek zapowiedzią kolejnych dwóch podwyżek do końca roku oraz trzech następnych w kolejnym roku. Chwilę później podczas konferencji prasowej prezesa Rezerwy Federalnej, Jerome Powella, został wysłany przekaz, że decyzja o podwyżce stóp procentowych była jednomyślna, gospodarka jest w znakomitej kondycji, rynek pracy silny i zdrowy (prognozuje się spadek bezrobocia), nieco w górę zrewidowano prognozę inflacji, a międzynarodowe napięcia polityczne jak dotąd nie miały wpływu na gospodarkę kraju. Reakcja rynku była lekko negatywna, jednak po pierwszym impulsie, do końca sesji indeksy odrobiły niemal cały ruch spadkowy.

Prawdziwy temat tygodnia pojawił się dopiero w piątek, gdy prezydent Trump ogłosił decyzję o nałożeniu dodatkowych ceł na towary importowane z Chin o wartości 50 mld USD. Pekin już zapowiedział, że nie pozostanie dłużny i również odpowie sankcjami.

Amerykanie skupiają się na towarach z takich branż jak nowe technologie, maszyny przemysłowe, lotnictwo i motoryzacja, które stanowią trzon rządowego programu 'Made in China 2025'. Ów program ma na celu stworzenie z Państwa Środka samowystarczalnego światowego lidera nowych technologii. Jak zapewnia amerykańska administracja sankcje nie obejmą towarów kupowanych powszechnie jak artykuły gospodarstwa domowego, telefony komórkowe czy RTV. Donald Trump w piątkowym oświadczeniu, mimo zapewnień o swojej przyjaźni z prezydentem Xi, jednocześnie zaakcentował, iż kategorycznie sprzeciwia się nierównej polityce handlowej z Chinami, a także szeroko stosowanym nieuczciwym praktykom związanym z nabywaniem amerykańskiej własności intelektualnej i technologii. Pekin momentalnie zareagował ogłaszając odwet, który ma w pierwszej kolejności objąć branżę rolniczą i samochody. To dopiero faza badania przeciwnika, gdyż istotne dla gospodarki towary jak węgiel, ropa czy gaz na razie nie zostały 'uruchomione'. Co nie zmienia faktu, że wojna handlowa przechodzi z fazy słów do czynów. Eskalacja napięcia między mocarstwami nabiera tempa.