Unijni politycy z Niemiec i Francji przyspieszyli prace nad wprowadzeniem wspólnego podatku korporacyjnego, który ma umocnić europejską gospodarkę. Wszystko za sprawą amerykańskiej reformy podatkowej, która obniża stawkę podatkową dla korporacji z 35 do 21 procent oraz wprowadza liczne ulgi podatkowe dla amerykańskich korporacji, które planują przenieść kapitał z zagranicy do Stanów Zjednoczonych. Unia Europejska chce pozostać konkurencyjna dla inwestorów, dlatego dwóch największych europejskich graczy, czyli Francja i Niemcy, dba o swoje interesy i przyspieszyło prace nad opracowaniem wspólnego systemu podatkowego dla korporacji.
Informacja o intensyfikacji współpracy między Paryżem i Berlinem nad wspólnym podatkiem korporacyjnym pojawiły się niedługo po przeprowadzeniu reformy podatkowej i pierwszych jej widocznych skutkach. Wiele gospodarek odczuło presję z powodu obniżenia podatku korporacyjnego, który zazwyczaj waha się w okolicach 30%. Przedstawiciele Unii Europejskiej obawiają się o konkurencyjność europejskiej gospodarki - wiele korporacji oraz zakładów produkcyjnych może przenieść swoją działalność do Stanów Zjednoczonych. Unia Europejska będzie musiała zmierzyć się z trudną rzeczywistością po Brexicie - prognoza wzrostu gospodarczego dla całej gospodarki europejskiej bez Wielkiej Brytanii może obniżyć się o 2 do 8%. Ponadto europejscy politycy boją się, że administracja Donalda Trumpa może doprowadzić do wojny handlowej poprzez wprowadzenie taryf celnych na stal i aluminium - mowa o wysokich stawkach - odpowiednio 25% i 10%. W tej sprawie Donald Trump chciałby powołać się na przepis z 1962 roku, który umożliwia prezydentowi USA na ograniczenie importu i wprowadzenie ceł, jeżeli jest to gwarantem bezpieczeństwa narodowego.
Według Światowej Organizacji Handlu sytuacja może wymknąć się spod kontroli, natomiast Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega, że cła mogą zaszkodzić gospodarce amerykańskiej i światowej. Niemcy i Francja odczuwają, że powoli Unia Europejska przestaje się liczyć w gospodarce światowej - już w tym miesiącu zostaną ogłoszone szczegóły dotyczące podatku korporacyjnego, który może wynieść od 2 do 6 procent. Ma to być korzystne rozwiązanie dla wielkich korporacji, m.in. dla Amazon
Wprowadzenie ceł na importowane towary europejskie ma być argumentowane względami bezpieczeństwa narodowego i przemysłu. Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej, wyraża swoje obawy dotyczące zapowiedzi Prezydenta Trumpa, które mogą stanowić zagrożenie dla europejskiego przemysłu. Wśród europejskich polityków pojawiły się propozycje wprowadzenia ceł importowych na produkty pochodzące ze stanów przychylnych republikanom - cła mogą zostać nałożone m.in. na motocykle Harley-Davidson, odzież i alkohol - w odpowiedzi Donald Trump na Twitterze zapowiedział odwet i wprowadzenie ceł na importowane europejskie samochody. Obecnie BMW, Daimler i Volkswagen prowadzą produkcję w południowych republikańskich stanach, jednak część fabryk znajduje się w Meksyku - w zeszłym roku Donald Trump zapowiedział wprowadzenie 35% cła na importowane samochody, które zalewają amerykański rynek.
Napięcia są także widoczne w relacjach między USA i Chinami. Chiny wprowadzają kontrolę kapitału, który wypływa z ich kraju - firmy, które chcą zainwestować 5 milionów dolarów zagranicą muszą uzyskać zgodę od chińskiego banku centralnego. Całkowity deficyt handlowy towarów i usług w ubiegłym roku w Stanach Zjednoczonych wyniósł nieco ponad 550 miliardów dolarów, natomiast wyłączając usługi z kalkulacji deficyt zwiększy się do 800 miliardów dolarów. Zagrożenie wojną handlową między Stanami Zjednoczonymi a Europą stale narasta, jednak wprowadzenie ceł importowych to formalny proces, który może potrwać kilkanaście miesięcy - Donald Trump nie może na zawołanie zmieniać wysokość ceł.
Obie strony wiedzą, że wojna handlowa mogłaby doprowadzić do osłabienia ich własnych gospodarek - ten konflikt ma raczej wymiar polityczny niż gospodarczy.