W ostatni piątek maja w Ogrodzie Różanym Białego Domu miała miejsce konferencja prasowa, podczas której prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump, poruszył kwestie Chin. Wydarzenie to potwierdziło rosnące napięcie w relacjach USA-Chiny, szczególnie w świetle pandemii koronawirusa, którą Trump od dawna obwinia chiński rząd. Na początku ostatniego tygodnia maja chiński parlament przyjął kontrowersyjną nową ustawę o bezpieczeństwie narodowym, mającą na celu umocnienie władzy w Hongkongu poprzez kryminalizację większości form protestów politycznych uznawanych za podburzanie lub wywrotowość. Zachodnie demokratyczne rządy obawiają się, że działania Pekinu prowadzą do przymusowej integracji Hongkongu i objęcia go tym samym autorytarnym systemem co kontynent. Ponadto Kongres USA uchwalił nową ustawę zezwalającą na nałożenie sankcji na chińskich urzędników za różne przypadki łamania praw człowieka wobec muzułmańskiej mniejszości ujgurskiej, co wywołało kolejne ideologiczne starcie w obliczu pogarszających się stosunków między tymi dwoma mocarstwami.
W swoim Trump ogłosił, że jego administracja uchyla specjalny status handlowy Hongkongu w relacjach z USA: "Moje dzisiejsze oświadczenie będzie miało wpływ na cały szereg umów, które zawarliśmy z Hongkongiem, od naszego traktatu ekstradycyjnego po kontrolę eksportu i technologie. Podejmiemy działania w celu uchylenia preferencyjnego traktowania Hongkongu jako odrębnego terytorium celnego i podróżniczego w stosunku do reszty Chin". Posunięcie to oznacza, że Hongkong może teraz podlegać amerykańskim cłom obowiązującym Chiny, które zostały nałożone w ramach trwającej wojny handlowej. Trump dodał, że jest gotów wymagać, aby chińskie firmy notowane na amerykańskich giełdach papierów wartościowych stosowały się do amerykańskich standardów rachunkowości i audytu. Powołując się na cel, jakim jest ochrona amerykańskich inwestorów przed ukrytym ryzykiem związanym z inwestowaniem w chińskie firmy, Trump oświadczył, że skieruje grupę zadaniową do zbadania praktyk stosowanych przez chińskie firmy, aby upewnić się, że działają one według tych samych zasad. Wreszcie, w ramach działań Trumpa przeciwko Chinom w związku z pandemią koronawirusa, prezydent USA ujawnił, że Stany Zjednoczone zrywają swoje stosunki ze Światową Organizacją Zdrowia, którą wielokrotnie krytykował za przychylność wobec Chin i brak przejrzystości.
Prezydent Chin, Xi Jinping, znalazł się teraz w trudnej sytuacji. W ostatnią sobotę maja chiński rząd oficjalnie zareagował na wypowiedź Trumpa, ostrzegając Stany Zjednoczone przed ich "rażącą ingerencją" w wewnętrzne sprawy Chin i "nieuniknioną porażką". Chiny zagroziły odwetem za amerykańską decyzję o anulowaniu korzyści handlowych przyznanych Hongkongowi po tym, jak w 1997 roku powrócił do Chiny. Jednak prezydent Xi musi zdawać sobie sprawę, że Chiny przysparzają sobie więcej wrogów, niż się tego spodziewał. Ze względu na kryzys wywołany COVID-19, rządy europejskie zaczęły denerwować się na Chiny z powodu wadliwych respiratorów i sprzętu medycznego. Kraje Afryki są rozgniewane dyskryminacyjnym traktowaniem przez Chiny afrykańskich imigrantów i studentów. Indie spierają się z kolei z chińskimi wojskami wzdłuż granicy. A Stany Zjednoczone są nastawione bardziej negatywnie niż kiedykolwiek z powodu sytuacji związanej z Hongkongiem, Ujgurami i rosnącą wrogością Chin wobec Tajwanu i regionu Morza Południowochińskiego. O ile Chiny nie chcą zaprzepaścić pierwszej umowy handlowej podpisanej z USA i ożywić wojny handlowej ze swojej obecnie słabej globalnej pozycji, powinny uważać, w jaki sposób traktują Hongkong i jego obywateli.
Autor jest niezależnym wyborcą, a artykuł przedstawia jego własną opinię.