Spółka Tilray
Do niedawna inwestorzy ze Stanów Zjednoczonych mieli niewiele marihuanowych spółek do wyboru - Cronos
Tymczasem katalizatorem, który przyczynił się do wybuchu hurra-optymizmu, był wywiad, który CEO Brendan Kennedy udzielił gospodarzowi 'Mad Money' Jimowi Cramerowi we wtorek wieczorem. W wywiadzie Kennedy narysował ekspansywną wizję przemysłu marihuany, wyceniając go na astronomiczną kwotę 150 mld USD i podkreślając, że to ogromna szansa dla firm farmaceutycznych, które będą sprzedawać produkty przeciwbólowe czy firm produkujących napoje konsumpcyjne i alkoholowe na bazie marihuany. W ubiegłym miesiącu Constellation Brands (producent piwa) zainwestował 4 mld USD w Canopy Growth. W istocie w wywiadzie poza szeroko zakrojonymi ambitnymi wizjami przyszłości nie padły żadne konkrety, jednak to wystarczyło, aby spekulanci zaczęli wyrywać sobie akcje jeden od drugiego, a wartość giełdowa firmy oderwała się zupełnie od ziemi.
W trakcie sesji giełdowej 19 września akcje spółki rosły cały dzień, ocierając się o cenę 300 USD, aby przed samym końcem spaść do 150 USD i zamknąć dzień po cenie 214 USD. W tym czasie notowania były zawieszane przez giełdę kilkukrotnie.
Reasumując. Tilray i podobne firmy być może wpisują się w nowy trend, a legalizacja medycznej marihuany w kolejnych krajach, zachęca koncerny do inwestowania i otwiera drogę do silnego rozwoju tej gałęzi biznesu. Należy jednak pamiętać, że inwestycje w akcje spółek tego typu nie różni się niczym od sektora biotechnologicznego czy farmaceutycznego, gdzie kupuje się głównie przyszłość w dodatku bardzo niepewną. Tilray został wykupiony na wiele lat do przodu. To ekstremalnie ryzykowne transakcje i należy bardzo rozważnie angażować się w spółki tego typu.