Boston Dynamics
Według Bloomberg Technology Google
Po zwycięstwie komputera nad jednym z najlepszych graczy na świecie w turnieju gier planszowych w marcu wydawało się, że Google zrobił w tej dziedzinie krok do przodu.
Program AlphaGo pokonał Lee Sedola - mistrza świata w go - w meczu składającym się z pięciu partii rozegranym w Korei Południowej. Lee był zdumiony. Właściwie większość ekspertów sądziła, że 3000-letnia chińska gra jest zbyt skomplikowana dla komputera. AlphaGo grał jednak po mistrzowsku - demonstrował nieszablonowe ruchy, które z początku zaskakiwały obserwatorów, lecz ostatecznie utorowały mu drogę do zwycięstwa.
W przeciwieństwie do AlphaGo, który okazał się sukcesem, zespół Boston Dynamics poszedł w złym kierunku.
Trzeba zauważyć, że obecne roboty przemysłowe to "głupie" maszyny, których działanie opiera się na zaprogramowanych schematach. Nie reagują one na bodźce z otoczenia, lecz przestrzegają określonych wskazówek. Ponadto trzymane są w dużych, metalowych klatkach, by ludzie nie wchodzili w ich strefę poruszania się, co sprawia, że są niezdarne i niezbyt zwinne.
Firma Boston Dynamics pod kierunkiem Google'a próbowała wyjść poza ścisłe ramy i stworzyć produkt zdolny do wykonywania znacznie szerszego zakresu zadań. Niestety wiązało się to z licznymi nierozwiązanymi problemami, które wymagały dogłębnych badań. Podczas listopadowego spotkania liderzy działu robotyki i zarząd ds. sztucznej inteligencji dyskutowali o tym, czy istnieje możliwość nauczenia robotów reagowania na bodźce ze środowiska zewnętrznego i wykonywania prac fizycznych. Pojawiły się sugestie, że Boston Dynamics musi nawiązać współpracę z innymi zespołami Google'a.
Nauczenie robotów wykonywania prac fizycznych wymaga zastosowania zaawansowanej hydrauliki. Branża jest podekscytowana koncepcją "inteligentnych maszyn", ale nawet firmy korzystające z technologii na najwyższym poziomie, takie jak Google, nie opracowały jeszcze niezbędnych rozwiązań.
Póki co roboty Boston Dynamics poruszają się realistycznie, ale nie są w stanie działać w pełni niezależnie. Robot w przeciwieństwie do psa nie wyprowadziłby się sam. Nie ma własnego umysłu - przynajmniej na razie. Roboty Boston Dynamics potrafią na przykład ułożyć skrzynie w stos w pomieszczeniu, ale pod warunkiem, że człowiek wszystko ustawi i powie im, kiedy mają zacząć. Tu leży problem Google'a. Ciężko jest wzbudzić w maszynie intencję. Programiści mogą ją symulować w wirtualnym otoczeniu, ale przeniesienie odpowiednich ruchów do prawdziwego świata jest niezwykle trudne.
W związku z tymi problemami pojawia się dychotomia: symulować środowisko i orbitę za pomocą oprogramowania i mieć nadzieję, że wyniki będą wystarczająco dokładne, żeby móc wgrać je do maszyny i patrzeć, jak zaczyna chodzić, czy może pominąć symulację i majstrować bezpośrednio przy robocie, licząc na to, że nauczy się wszystkiego w rzeczywistym świecie? Problem w tym, że drugi proces jest bardzo wolny, a pierwszy - gwałtowny.
Dzięki symulacji można przetestować różne scenariusze i analizować reakcję robotów. Próby w rzeczywistości pozwalają zaś Google uzyskać dane, których symulacje nie dostarczają. Jednak nawet przeprowadzenie symulacji jest trudne ze względu na skomplikowaną budowę robotów. Mają one ramiona, szyje, stawy kolanowe i palce. Kodowanie każdego z tych elementów pochłania czas. Testowanie różnych sposobów poruszania się robotów w świecie rzeczywistym trwa jeszcze dłużej.
Tak naprawdę roboty Boston Dynamics wymagają technologii, która jeszcze nie istnieje. Pozwoliłaby ona naukowcom uporać się z różnorodnością i złożonością ich środowiska, co z kolei ułatwiłoby nauczenie maszyn reagowania na losowość codziennych zadań. Nad oprogramowaniem niezbędnym do sterowania robotami i umożliwienia im w pełni niezależnego funkcjonowania pracują uniwersytety i spółki technologiczne na całym świecie.
Konflikt interesów
Zarząd Alphabet Inc. - spółki-matki Google'a - koncentruje się na zysku. To tak naprawdę główny powód, dla którego Google sprzedaje Boston Dynamics - kierownictwo zdaje sobie sprawę z tego, że oddział raczej nie stworzy w ciągu najbliższych kilku lat produktu, który można by wprowadzić na rynek. Nie będzie czego sprzedawać, nie będzie więc zysku. Dla korporacji, która chce, by cena jej akcji wzrosła, jest on zaś kluczowy. Boston Dynamics nie przynosi zysku - to firma zajmująca się badaniami i rozwojem, skupiona na przyszłości. Została więc wystawiona na sprzedaż.
Jeśli chodzi o potencjalnych kupców, zainteresowanie wyraziły Toyota Motor Corp.
Honda, główny konkurent Toyoty, stworzyła zaś własnego humanoida, ASIMO. Jest to skrót od "Advanced Step in Innovative Mobility". ASIMO to rzekomo najbardziej zaawansowany robot humanoidalny na świecie. Ma on być wsparciem dla ludzi - pomoże w obowiązkach domowych i ułatwi funkcjonowanie osobom starszym bądź niepełnosprawnym, przykutym do łóżka lub wózka inwalidzkiego. ASIMO reaguje na proste komendy głosowe, potrafi wykonywać proste czynności, a nawet rozmawiać po japońsku, angielsku i chińsku.
Honda chce, by roboty do 2020 r. zaczęły pracować na stacjach kolejowych i w dużych obiektach handlowych jako przewodnicy.
Interakcja między ludźmi i robotami
W miarę rozwiązywania tego problemu zbliżamy się do przyszłości, w której ludzie i superinteligentne komputery będą istnieć obok siebie, razem pracować, a może nawet nawiązywać relacje. Hanson Robotics i Hiroshi Ishiguro Laboratories pracują nad tym, by to daleko idące wyobrażenie stało się rzeczywistością.
Doktor David Hanson stworzył androida o imieniu Sophia. Jej skóra została wykonana z opatentowanego silikonu. Sophia umie naśladować ponad 62 miny. Rozpoznaje twarze dzięki kamerom wbudowanym w oczy i algorytmom komputerowym. Potrafi też przetwarzać mowę, rozmawiać z ludźmi, a z czasem staje się coraz inteligentniejsza. Celem doktora Hansona jest zbudowanie robota równie świadomego, kreatywnego i zdolnego jak człowiek.
Jeśli roboty osiągną taki poziom, będą przydatne w służbie zdrowia, terapeutyce, edukacji i obsłudze klienta. Te najbardziej przypominające ludzi zostaną cenionymi recepcjonistami, przewodnikami w muzeach i nauczycielami języków.
Hanson ma nadzieję, że gdy prace zostaną zakończone, roboty nie dadzą się odróżnić od ludzi - będą potrafiły chodzić, bawić się, uczyć i nawiązywać relacje z człowiekiem. Pod koniec roku naukowiec poinformuje, kiedy i w jakiej cenie humanoidy będą dostępne.
Doktor Hiroshi Ishiguiro zbudował natomiast robota o nazwie Geminoid z plastikową czaszką, metalowym szkieletem i silikonową skórą. Geminoid jest sterowany przez zewnętrzny komputer, ale wygląda uderzająco podobnie do zwykłego człowieka. 80% osób, z którymi przywitał się robot, myślało, że to prawdziwa osoba. Ze względu na zaporową cenę - 100 000 $ - doktor Hiroshi nie liczy na to, że androidy pojawią się w zwykłych gospodarstwach domowych.
Jego mniejsze, bardziej urocze roboty CommU są jednak znacznie bardziej przystępne cenowo. Wykorzystują one technologię rozpoznawania mowy i sztuczną inteligencję do symulowania rozmów. Przydają się w nauczaniu i opiece nad starszymi. Na przykład w Japonii jest duże zapotrzebowanie na opiekunów dla osób starszych ze względu na szybkie starzenie się społeczeństwa. Roboty dotrzymują towarzystwa zwłaszcza osobom cierpiącym na demencję. W dodatku mogą zaproponować podopiecznym gry, a nawet z nimi tańczyć, dzięki czemu ćwiczą oni umysł.
Roboty humanoidalne są jeszcze niewątpliwie na etapie rozwoju. Być może potrwa to już niedługo. Biorąc pod uwagę postępy Hondy i Boston Dynamics, rok 2020 wydaje się realistycznym terminem wdrożenia takiej technologii.
UWAGA: Firma Boston Dynamics jest w dalszym ciągu wystawiona na sprzedaż.