W zeszłym tygodniu Donald Trump retweetował, a następnie usunął film nagrany w ośrodku dla emerytów na Florydzie, na którym jego zwolennik skanduje hasło "white power" (biała siła). Co więcej prezydent USA opatrzył nagranie podziękowaniami dla "wspaniałych ludzi".
"[Okrzyk] "white power" nie był cichy jak gwizdek dla psów" - napisała na Twitterze krytyczka kulturalna Nadia McDonald. - "Był głośny jak trąba."
Rzeczniczka prasowa Białego Domu Kayleigh McEnany próbowała wytłumaczyć prezydenta, przekonując, że w okrzykach mężczyzny nie usłyszał on nic konkretnego.
Mieszkańcy ośrodków dla seniorów są w dużym stopniu zagrożeni ze strony COVID-19. Pandemia pogrążyła świat w kryzysie zdrowotnym, a wirus zabrał ze sobą już ponad pół miliona ofiar śmiertelnych. W międzyczasie Amerykanie wyszli na ulice w ramach protestów z powodu zabicia czarnoskórego George'a Floyda przez funkcjonariusza policji.
Trump znalazł się pod ostrzałem krytyki za swoją reakcję zarówno na pandemię, jak i rasizm w amerykańskim systemie sprawiedliwości. Prezydent wielokrotnie powtarzał, że protesty najlepiej jest stłumić siłą, a nawet zaangażować w to wojsko. Podczas przemowy w Białym Domu nazwał siebie przyjacielem protestujących, choć dokładnie w tym samym czasie z jego rozkazu byli oni brutalnie usuwani z okolicy kościoła, przy którym miał zrobić sobie zdjęcie. Bez ostrzeżenia wyproszono także pracującego tam pastora.
Mimo iż pandemia koronawirusa nie daje wytchnienia milionom Amerykanów, Trump znalazł czas na partyjkę golfa i kazał swojej administracji "ograniczyć robienie testów", ponieważ wyższa liczba zachorowań "stawia go w złym świetle". Wielokrotnie odmawiał także nałożenia maski, przekonując, że jest to "miecz obosieczny", a ludzie zakrywają twarze tylko po to, by wyrazić wobec niego sprzeciw. Prezydent powiedział, że jeśli założy maskę, "wyśle zły przekaz", sugerując, że koronawirus to poważne zagrożenie dla USA, a on sam robi za mało, by mu przeciwdziałać.
W zeszłym tygodniu Trump zorganizował wiec wyborczy w Tulusie, mimo iż u sześciu członków jego zespołu wykryto COVID-19. Przed wejściem na wydarzenie uczestnicy musieli podpisać specjalne oświadczenie, że biorą pełną odpowiedzialność za ewentualne zarażenie się wirusem.
Liczba przypadków w USA rośnie w niepokojącym tempie. Trump przekonywał, że jest to następstwo wykonywania tak dużej ilości testów, mimo że eksperci w dziedzinie zdrowia przedstawiają wiele innych wyjaśnień. Prezydent podejrzanie opuścił piątkowy briefing poświęcony koronawirusowi. Podczas poprzednich spotkań podważał medyczne dowody świadczące o nieskuteczności antymalarycznego leku przeciwko wirusowi i zachęcał do leczenia się wybielaczem.
W tym tygodniu agencja wywiadowcza Rosji rzekomo próbowała zapłacić talibom za ataki na amerykańskich żołnierzy. Jedyną reakcją Trumpa był wpis na Twitterze, w którym oznajmił, że "wszyscy zaprzeczają" tym doniesieniom, jak gdyby próbował unikać potępienia działań Rosjan.
"Gorzej być nie może" - powiedziała w wywiadzie la ABC Nancy Pelosi, spikerka Izby Reprezentantów USA . - "A mimo to prezydent nie skonfrontuje się z Rosjanami i zaprzecza, że o tym wiedział... Tak czy inaczej, wiedziała jego administracja i wiedzieli nasi sojusznicy. Niektórzy nasi sojusznicy, którzy współpracują z Afganistanem, zostali poinformowani i zaakceptowali te doniesienia."
"Tak jak powiedziałam prezydentowi: z nim wszystkie drogi prowadzą do Putina. Nie wiem, co mają na niego Rosjanie: coś politycznego, osobistego, finansowego, cokolwiek. Ale on woli to ignorować" - dodała Pelosi.
Istnieje możliwość, że Trump nie podjął żadnych działań wobec Rosji, ponieważ zależy mu, aby kraj ten wziął udział w szczycie G8.
Innym nazwiskiem często kojarzonym z Trumpem jest John Bolton, były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych. Bolton powiedział, że polityka ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta jest "oderwana od rzeczywistości, z jaką ma do czynienia".
Obecnie były doradca prowadzi z Białym Domem spór o swoją książkę "The Room Where It Happened", w której źle wspomina pracę z Donaldem Trumpem.