Chcąc zapewnić stały napływ zewnętrznego kapitału poszczególne kraje podejmują starania, aby rozwijać i promować współpracę w zakresie inwestycji zagranicznych. W celu zachęcenia inwestorów zagranicznych do lokowania kapitału bezpośredniego, wykorzystuje się m.in. międzynarodowe umowy inwestycyjne. Ich zawieranie w krajami rozwiniętymi jest priorytetem dla wszystkich gospodarek wschodzących, albowiem bezpośrednie inwestycje zagraniczne są bez wątpienia najważniejszym zewnętrznym źródłem kapitału dla gospodarki. Umowy te są również istotne dla krajów rozwiniętych, ponieważ tworzą powiązania handlowe i inwestycyjne, bez których żadna gospodarka (wysokorozwinięta czy wschodząca) nie może zapewnić sobie odpowiednich warunków rozwoju. Poza umowami dwustronnymi, istnieje wiele administracyjnych mechanizmów wsparcia inwestorów zagranicznych. Na przykład w Stanach Zjednoczonych, w ramach inicjatywy "SelectUSA", utworzonego w 2011 r. pierwszego federalnego programu promocji inwestycji, rząd świadczy usługi doradcze firmom rozważającym inwestycje na rynku amerykańskim. W 2013 r. znacznie rozszerzono zakres tego programu, a "SelectUSA" stał się jednym z głównych politycznych przedsięwzięć administracji Baracka Obamy. Największy nacisk położono na wsparcie inwestorów zagranicznych i tworzenie przez nich nowych miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych.
Mamy więc umowy międzynarodowe, oraz administracyjne instrumenty wsparcia inwestorów zagranicznych, a jednak kapitał lokalizowany jest przede wszystkim tam, gdzie to jest najbardziej opłacalne. Od kilku lat obserwuje się zahamowanie dynamiki wzrostu wartości napływających BIZ do USA. Od 2011 r. wartość ta utrzymuje się i wynosi 160-165 mld dolarów rocznie. W skali globalnej, rynek amerykański jest coraz mniej popularny, tracąc swoje znaczenie na rzecz krajów rozwijających się. W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych udział inwestycji zagranicznych napływających do Stanów Zjednoczonych w napływach BIZ na całym świecie wynosił 21-25%. Pod koniec minionego dziesięciolecia było to już kilkanaście procent. Dane UNCTAD za 2014 r. wskazują na rekordowo niski udział Stanów Zjednoczonych w światowych BIZ - zaledwie 6,8%. Tymczasem coraz więcej funduszy w ostatnich latach napływało do krajów rozwijających się.
Tamtejsze projekty charakteryzuje wyższa niż w gospodarkach rozwiniętych stopa zwrotu, a wysoki popyt wewnętrzny, zasoby siły roboczej (nie tylko taniej, ale często nawet o podobnych kwalifikacjach, jak w krajach bogatego Zachodu) i utrzymująca się duża dynamika wzrostu gospodarczego są na tyle istotne, że inwestorzy w ostatnich latach znacznie bardziej interesowali się rynkami innymi niż Stany Zjednoczone, czy kraje starej "piętnastki" UE. Warto wspomnieć o najgłośniejszym w ostatniej dekadzie zmniejszeniu wartość zobowiązań podmiotów zagranicznych w Stanach Zjednoczonych: Vodafone Group Plc
Rok, który właśnie się skończył może na długo zmienić jednak ten układ sił na mapie globalnych przepływów kapitału. Załamanie chińskiego jena i spowolnienie rozwoju gospodarczego Chin, oraz tamtejsze spadki giełdowe (spadki, jakie na początku lipca oraz pod koniec sierpnia ub.r. odnotował indeks Shanghai Composite