Według National Association of Realtors, pomimo pandemii, sprzedaż domów w USA wzrosła o 5,6%. Niskie oprocentowanie kredytów hipotecznych stanowiło tu główny katalizator silnego popytu konsumentów. Rok 2021 zapowiada się podobnie.
W tych warunkach 1 kwietnia zadebiutował Compass

Ekspansywna polityka nie poszła na marne, a ostatnich wyników firmy nie da się zbagatelizować. Według prospektu, w 2020 roku Compass wykazywał silną pozycję konkurencyjną, pośrednicząc w transakcjach o łącznej wartości 152 miliardów USD, co daje firmie 4% udział w wysoce rozdrobnionym rynku amerykańskim, na którym działa ponad 86 tys. brokerów nieruchomości, z których jak twierdzi współzałożyciel Compass Robert Reffkin - 'zdecydowana większość nie ma ani wiedzy technologicznej, ani kapitału niezbędnego do tworzenia oprogramowania na miarę dzisiejszych czasów'.
Choć w stosunku do rywali jak Redfin i Zillow, którzy próbują rewolucjonizować branżę uprawiając nowatorskie modele biznesowe, mające finalnie obniżyć koszty transakcyjne, Compass uprawiając klasyczne pośrednictwo w skórze nowoczesnej platformy w chmurze, może uchodzić na nieco przestarzały, niemniej jednak statystyka pokazuje, że 9/10 transakcji kupna-sprzedaży czy wynajmu, nadal odbywa się z udziałem pośredników nieruchomości, a liczby te uległy niewielkiej zmianie w ciągu ostatniej dekady. Z tej perspektywy model biznesowy Compass ma zalety, bo łatwiej się skaluje, co daje mu przewagę, ale też generuje więcej kosztów.
Uprawianie skali kosztuje - gwałtowny wzrost przychodów najczęściej odbija się wysokimi kosztami. Według prospektu, w 2020 roku Compass osiągnął imponujący wzrost przychodów o 56% r/r do 3,7 miliarda USD, notując straty netto w wysokości 270 milionów USD (w stosunku do 388 milionów USD w 2019 roku).
IPO Compass miało pokazać, czy inwestorzy na rynku publicznym uznają firmę za technologiczną czy tylko za pośrednika, czy też jedno i drugie. Compass grał wysoko, bo szukał na rynku publicznym 1 miliarda USD i wyceny rzędu 10 miliardów USD, co miało być sygnałem, że jest bardziej firmą technologiczną, niż tylko maklerem nieruchomości. Krytycy, którzy przez lata kwestionowali 'technologiczność' firmy, teraz mogli się odegrać i możliwe, że poniekąd się udało. Niekorzystny PR w postaci intensywnych spekulacji, plotek i intryg podkopał interesy spółki przed IPO.
Wyszło gorzej od oczekiwań, ponieważ firma w IPO sprzedała mniej akcji i po niższej cenie. Zamiast 36 milionów akcji, sprzedano 25 milionów, tj. blisko o 1/3 mniej. Zamiast średniej ceny 24 USD, nabywcy byli skłonni zapłacić zaledwie 18 USD. Zamiast planowanego optymistycznie 1 miliarda USD, udało się pozyskać zaledwie 450 milionów USD. Na otarcie łez, debiut wypadł nadzwyczaj dobrze, ponieważ notowania pierwszego dnia wzrosły o blisko 18%. Jednak od tamtego czasu cena akcji cały czas spada.

IPO Compass pokazało, że nie każda firma technologiczna jest firmą technologiczną, podobnie jak nie wszystko złoto co się świeci. Oferta publiczna została nazbyt optymistycznie wyceniona, a inwestorzy tego nie kupili. Współzałożyciele Compass Robert Reffkin i Ori Allon otwierając sesję giełdową 1 kwietnia, klaszcząc i susząc zęby do kamer na giełdowym balkonie, doskonale zdawali sobie sprawę, że ponieśli na tym polu dotkliwą porażkę.
Inwestowanie w IPO zawsze jest wysoce ryzykowne, niemniej jednak w ocenie analityków Compass ma nadal dużo do zaoferowania i zapasu w zakresie budowania pozycji rynkowej, a w długim terminie ma duże szanse na osiągnięcie sukcesu i rentowność, o ile rynek nieruchomości się nie zawali.