W ubiegłym tygodniu konglomerat przemysłowy General Electric
Raport zmiażdżył oczekiwania inwestorów i przedstawił firmę w negatywnym świetle. Wyniki trzeciego kwartału General Electric można uznać za okropne, a nowy dyrektor generalny Larry Culp ma przed sobą ogrom zadań do wykonania. Problem w tym, że w raporcie kwartalnym Culp nie ogłosił żadnych istotnych w strategii spółki. Zamiast tego w dokumencie czytamy enigmatyczne stwierdzenia o 'opóźnieniach w zamykaniu transakcji'. Być może Culp nie zdążył jeszcze ogarnąć ogromu kłopotów, wszak przejął stery dopiero na początku października, gdy zastąpił Johna Flannery'ego.
General Electric z uwagi na wewnętrzne postępowanie prowadzone przez Komisję Papierów Wartościowych i Giełd, dokonał odpisów aktualizujących w astronomicznej wysokości 23 mld USD, co doprowadziło do zanotowania 22,8 mld USD straty. To jeden z najbardziej spektakularnych w kategorii najgorszych wyników w historii całego amerykańskiego biznesu. Gdyby nie uwzględniać odpisów, zysk GE jest symboliczny i wynosi 0,14 USD na akcję (rynek liczył na 0,2 USD), również przychody były niższe niż prognozy. Tym samym spółka zakomunikowała, że tegoroczne prognozy zysków są już nieaktualne.
Lata powolnej degradacji biznesu GE w końcu dotknęły istotę działalności spółki, czyli sektor energetyczny, który czeka poważna restrukturyzacja z uwagi na niższe w porównaniu do ubiegłego roku aż o 1/3 przychody (5,74 mld USD) oraz ogólną stratę w bilansie. Jak wiadomo od niedawna, aby neutralizować koszty i przyspieszyć bieżące procesy, biznes energetyczny zostanie podzielony na dwie jednostki: jedną koncentrującą się na energii gazowej i drugą zajmującą się wszystkim innym. Dobrze poradził sobie przemysł lotniczy zarabiając o 1/4 więcej r/r (1,67 mld USD) - nie tyle na sprzedaży silników, co ich serwisie i według spółki powinien zrealizować plan zysku na poziomie 6,2 mld USD za cały rok. Opieka zdrowotna wzrosła symbolicznie o 3 proc., natomiast sektor energii odnawialnej, wskutek ogólnoświatowej obniżki cen, istotnie obniżył marże, a zysk segmentu spadł o połowę w ciągu pierwszych 9 miesięcy bieżącego roku.
Jednak najmocniej inwestorów wkurzyła informacja o niemal całkowitym usunięciu kwartalnej dywidendy, którą spółka wypłaca nieprzerwanie od ponad 100 lat. Z uwagi na problemy sektora energetycznego spółka poinformowała o znacznym uszczerbku rocznych przepływów pieniężnych i zyskach, przez co podjęła desperacką decyzję o zmniejszeniu wypłaty dywidend do 1 centa (JEDNEGO CENTA) na akcję, z 12 centów ja jak miało to miejsce do tej pory. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku spółka zredukowała wypłaty dywidendy z 0,24 USD do 0,12 USD. Reakcja milionów rozczarowanych wieloletnich akcjonariuszy, dla których niewątpliwie zyski z dywidendy to znaczący składnik budżetu (dofinansowanie emerytury czy pensji), była niemal paniczna i wywołała potężną lawinę sprzedaży, spychając kurs spółki do poziomu poniżej 10 USD, którego rynek nie oglądał, nie licząc chwilowego tąpnięcia w 2008 roku, od połowy lat 90-tych. Culp wyraźnie zaznacza, że potrzebuje zasobów, aby utrzymać firmę przy życiu, a zaoszczędzone w ten sposób 3,9 mld USD w skali roku, ma pomóc w realizacji tego celu. Akcjonariusze są wybitnie niepocieszeni, natomiast analitycy wskazują, że to paradoksalnie dobra wiadomość.
W końcu padnie pytanie, czy akcje są już na tyle tanie, aby kupić? Akcje GE są obecnie wyceniane bardzo nisko. Z biegiem czasu wzrost zysków segmentu lotniczego prawdopodobnie znacznie przeważy nad dalszymi problemami związanymi z działalnością energetyczną spółki. Być może bariera 10 USD będzie psychologicznie ważna i wygeneruje sygnał do powolnego zbierania akcji (ktoś "przyjął" ubiegłotygodniową lawinę), niemniej jednak wykres oraz wskaźniki wyraźnie sugerują, iż należy poczekać na uspokojenie sytuacji na spółce i poczekać, aż opadnie kurz.