Odbicie na giełdzie, które trwa od 23 marca, jest spektakularne. Wzrosty są większe, niż wydawało się to możliwe, zwłaszcza mając na uwadze kryzys wywołany pandemią koronawirusa i możliwe "zamknięcie rządu" USA. Biorąc pod uwagę, że oczekuje się, iż bezrobocie wzrośnie do 20%, a wiele firm nie przetrwa kryzysu, optymizm rynku akcji jest zaskakujący.
Rynek niedźwiedzia czy byka?
Jeszcze bardziej imponujące jest to, że garść spółek odnotowuje rekordowo wysokie wyniki. Tego typu zachowanie jest bardziej spójne z korektami na rynkach byka niż niedźwiedzia. Jednym z możliwych wyjaśnień dla rozbieżności między notowaniami akcji a stanem gospodarki jest to, że akcje reagują na nieznaczne, pozytywne zmiany sytuacji w kwestii kontrolowania rozprzestrzeniania się koronawirusa. Ponadto osłabienie gospodarcze prowadzi do rekordowego poziomu wdrażanych monetarnych i fiskalnych środków stymulujących.
Niższe mnożniki
Mimo rozwoju sytuacji, dopóki nie zostanie opracowana szczepionka, trudno jest wyobrazić sobie świat, w którym zyski korporacji pozostaną bez zmian. Bardziej prawdopodbnym wydaje się, że konsumenci i firmy będą oszczędzać więcej pieniędzy, przedsiębiorstwa będą musiały stawić czoła ograniczeniom w przeznaczaniu środków na wykup akcji, a przetrwanie stanie się isotniejsze niż rentowność. Wszystkie te czynniki będą miały negatywny wpływ na mnożniki.
Wizja ta stanowi poparcie dla bessy. Mnożniki będą niższe, a zyski przedsiębiorstw spadną, biorąc pod uwagę zamknięcie gospodarki oraz niższe wskaźniki aktywności gospodarczej w przyszłości. Przed epidemią koronawirusa oczekiwano, że wzrost S&P 500
Historycznie rynki niedźwiedzi osiągały najniższe wyniki przy mnożnikach na pozioimie od 6 do 15. Do tej pory notowania akcji ignorują szkody, jakie wyrządził koronawirus, i zachowują się tak, jakby w nadchodzących latach wszystko miało wrócić do normy.
Czy spadki na rynkach sięgnęły dna?
Giełda stale patrzy w przyszłość, zatem okresowo może odbiegać od stanu gospodarki. Jednak w pewnym momencie dane ekonomiczne muszą zweryfikować powód do optymizmu lub pesymizmu na rynku. Pod koniec marca na rynkach panował niedźwiedzi nastrój i raczej nikt nie wykazywał się optymizmem. Teraz natomiast zmiany cen akcji stawiają pesymistycznych inwestorów w niepochlebnym świetle.
Banki, takie jak Goldman Sachs
Obecnie rynek akcji nie wydaje się być zadowolony z podjętego ryzyka. Jest on wykupiony w perspektywie krótkoterminowej, a udział inwestorów w rynkowym wzroście spadł, co oznacza, że coraz mniej spółek podnosi rynek w górę, tym samym czyniąc go bardziej podatnym na sprzedaż. Co więcej, gwałtowna sprzedaż na giełdzie doprowadziła do chwilowego zjednoczenia, w którym Demokraci i Republikanie połączyli siły w kwestii przyjęcia nowego przepisu. Wydaje się jednak, że ta chwila już minęła i powrócono do nomalnych relacji. Ponadto trwa przerwa w pracy Kongresu USA, który wznowi obrady na początku maja.
Podczas gdy wielu spodziewa się "ponownego otwarcia" gospodarki na początku maja, wydaje się, że nie podjęto żadnych znaczących kroków w kierunku opracowania programów przeprowadzania testów i monitorowania chorych, które zostały wdrożone w innych krajach, a nawet w nich odnotowano przypadki powtórnego zakażenia. Ponowne otwarcie gospodarki nie oznacza również, że powróci ona od razu do stanu sprzed wybuchu epidemii.
Warunki te stwarzają okazję do zajmowania na S&P 500 krókich pozycji przez krótkoterminowych inwestorów ze stop lossem na poziomie 3000. Długterminowi inwestorzy powinni zachować cierpliwość i poczekać na kolejny okres strachu przed wznowieniem inwestowania. Jest to czas na obstawianie przeciwko odbiciu akcji w kształcie litery "V".