Indeksy giełdowe w Nowym Jorku pogłębiły w czwartek spadki, po doniesieniach z innych banków centralnych, które powielają retorykę Fedu. Ponadto podano słabe dane o sprzedaży detalicznej w listopadzie podniosła obawy o nadchodzącą recesję.
Rajdu św. Mikołaja na Wall Street nie widać. Akcje spółek amerykańskich od początku sesji notowały spadki, a im dalej tym gorzej. Ostatecznie główne amerykańskie indeksy zakończyły dzień głęboko pod wodą, Dow Jones Industrial Average
Duża nerwowość inwestorów w 2022 roku, oznacza wysoką zmienność nastrojów. Według danych Dow Jones Market Data, czwartek był 84 sesją giełdową w tym roku z co najmniej 2% ruchem w dowolnym kierunku. To więcej niż w 2008 roku (83 dni) i najwięcej od 2002 roku.
Analitycy podkreślają w komentarzach, że "Na rynku zdecydowanie panuje obecnie atmosfera zmartwień związanych z recesją (...) Rynek nie martwi się już inflacją. Martwi się zbliżającą się recesją lub tym, że Fed posunie się za daleko".
W ocenie obserwatorów rynku, bezpośrednim katalizatorem czwartkowej wyprzedaży, były podwyższone prognozy Fedu w zakresie wysokości poziomu wzrostu stóp procentowych w przyszłym roku. Według najnowszych szacunków opublikowanych w środę, większość decydentów Fed przedstawiła plany podniesienia stopy funduszy federalnych do maksymalnego poziomu między 5% a 5,5% w 2023 r. i utrzymania ich na tym poziomie do 2024 roku. Fed wysłał czytelny sygnał na rynek, że stopy pozostaną wysokie na dłużej i póki co żadnej ulgi nie będzie, nawet jeśli inflacja będzie spadać.
Zanim rozpoczął się handel na Wall Street, europejskie banki centralne ze Szwajcarii, Wielkiej Brytanii czy Norwegii potwierdziły retorykę Fedu i także ogłosiły podwyżki stóp procentowych. Tymczasem Europejski Bank Centralny, który także podniósł stopy o 50 pb., zasygnalizował po południu w osobie prezesa EBC Christine Lagarde, tak samo jak Fed w środę, że inwestorzy nie powinni spodziewać się szybkiego zatrzymania podwyżek stóp.
Innym czynnikiem negatywnie wpływającym na giełdowe nastroje były najnowsze dane o sprzedaży detalicznej. Departament Handlu podał przed sesją, że sprzedaż detaliczna w listopadzie - jako miara wydatków w sklepach, Internecie czy gastronomii - spadła o 0,6% w porównaniu z poprzednim miesiącem, co stanowi największy spadek w 2022 roku. Dla ekonomistów to wyraźny sygnał, że konsumenci liczą pieniądze i wycofują się niektórych uznaniowych wydatków. Raport podaje, że spadki sprzedaży nastąpiły m.in. w branży elektroniki, tekstyliów czy samochodów, rosły natomiast w kategoriach produktów pierwszej potrzeby i codziennego użytku. "Większość gospodarstw domowych działa strategicznie, planując drogę, która może być trudniejsza do przebycia, z wyższymi stopami procentowymi, załamaniem w budowlance i trwającą inflacją - i bardzo realną możliwością recesji" - komentował na łamach Wall Street Journall Craig Johnson z firmy konsultingowej Customer Growth Partners.
W skali roku sprzedaż detaliczna wzrosła o 6,5%, co jest najwolniejszym wzrostem rok do roku od grudnia 2020 roku. Trzeba też pamiętać, że sprzedaż detaliczna nie jest korygowana o inflację.
Z innych danych makroekonomicznych, Departament Pracy podał, że liczba nowych bezrobotnych w tygodniu zakończonym 10 grudnia, wyniosła 211 tysięcy, co oznacza spadek z 231 tysięcy tydzień wcześniej. Produkcja przemysłowa spadła o 0,2% m/m.