Od czasu pęknięcia bańki internetowej branża technologiczna stale się rozwija i osiąga lepsze wyniki niż inne części gospodarki. Tak było nawet w czasie krachu na rynku mieszkaniowym i następującej po nim Wielkiej Recesji, gdy był to jeden z pierwszych głównych komponentów rynku, który osiągnął nowe maksima.
Nie jest absurdalne stwierdzenie, że większość zysków giełdowych zawdzięczamy lepszym wynikom sektora technologicznego. Dokładniej rzecz biorąc, można to przypisać spółkom o dużej kapitalizacji, które stały się głównymi składnikami indeksów i osiągnęły rozmiary, które jeszcze dziesięć lat temu wydawały się niewyobrażalne.
Interesujące jest to, że w ciągu ostatniej dekady amerykańskie indeksy znacznie wyprzedziły europejskie i japońskie. Jeśli jednak pominąć spółki technologiczne o wartości ponad 1 bln USD, różnica jest znacznie bardziej subtelna.
Jednak każdy cykl ma w końcu swój koniec. NASDAQ
Innym powodem, dla którego można sądzić, że cykl hossy w branży technologicznej dobiega (lub już dobiegł) końca, poza samymi wynikami giełdowymi, jest fakt, że w końcu obserwujemy koniec niewiarygodnego zatrudniania i hojnych pakietów oferowanych pracownikom.
Przykładami niedawnych zwolnień w branży technologicznej są Carvana
Ma to oczywiście wielorakie implikacje. Po pierwsze, mniejsze wydatki firm technologicznych mogą mieć wpływ na takie firmy jak Nvidia
Dla porównania, w latach 2015-2016 mieliśmy do czynienia z rynkiem niedźwiedzia na rynku energii i surowców, ale nie spowodowało to recesji czy bessy na giełdzie ani w gospodarce. Ponieważ branża technologiczna ma większy wpływ na indeksy i gospodarkę, uważam, że stanowi ona większe ryzyko.