Wielka Brytania będzie musiała bardziej polegać na zagranicznych inwestorach, ponieważ z ograniczeniem portfela obligacji przez Bank Anglii, będzie skazana w większym stopniu na przyciągnięcie inwestycji do siebie.
Podczas jesiennego oświadczenia pod koniec listopada brytyjski kanclerz Jeremy Hunt wyznaczył sobie trzy priorytety: "stabilność, wzrost i usługi publiczne". W sytuacji, gdy usługi publiczne wyglądają coraz gorzej, a gospodarka pogrąża się w recesji, wydaje się, że nie uda mu się zrealizować drugiego i trzeciego celu, ale pierwszy wygląda nieco lepiej. Brytyjska administracja Truss-Kwarteng może być niewielką przeszkodą do pokonania, ale nowy zespół Sunak-Hunt z pewnością sobie z tym poradzi. Funt szterling, mierzony przez indeks Banku Anglii, wzrósł o ponad 1 procent w stosunku do szerokiego koszyka innych walut od czasu rezygnacji Liz Truss. Rentowność 10-letnich giltów spadła o ponad jeden punkt procentowy od szczytu z czasów Truss. Ale jak długo potrwa ta stabilizacja?
O ile powtórka z przełomu września i października, kiedy to rynek giltów był bliski kryzysu, wydaje się mało prawdopodobna, o tyle podstawy wyglądają coraz bardziej ponuro. Perspektywy gospodarcze pozostają fatalne. Wielka Brytania przeżywa głęboko negatywny szok związany z warunkami handlowymi, podczas gdy zakłócenia po pandemii doprowadziły do dużego spadku podaży pracowników. Wszystkie te czynniki doprowadziły do wzrostu inflacji do 40-letniego poziomu i spowodowały, że Bank Anglii zacieśnia politykę, nawet gdy gospodarka pogrąża się w recesji. Ekonomiści z Threadneedle Street uważają, że obecna recesja, choć stosunkowo płytka, będzie najdłuższą w historii. Rządowa agencja prognozująca, Office for Budget Responsibility, przyjmuje nieco bardziej optymistyczną perspektywę, ale tylko dzięki przyjmowaniu śmiałych założeń o ożywieniu wzrostu produktywności i wzroście zadłużenia gospodarstw domowych.
Wielka Brytania nie jest bynajmniej wyjątkowa w obliczu toksycznego koktajlu wysokich kosztów energii, gwałtownych wzrostów cen i rosnących stóp procentowych - taki obraz utrzymuje się w większości krajów Europy i Ameryki Północnej. Jednak spojrzenie na bilans płatniczy sugeruje głębsze powody do niepokoju. W latach 2023-2027 kraj ten będzie miał średni deficyt na rachunku obrotów bieżących w wysokości 3,9 procent PKB - wynika z danych zawartych w najnowszym World Economic Outlook MFW. To najwyższy średni deficyt spośród wszystkich gospodarek G7 i czwarty najwyższy spośród wszystkich 38 zaawansowanych gospodarek, które MFW śledzi. Jedynie znacznie mniejsze gospodarki Grecji, Cypru i Nowej Zelandii mają być bardziej zależne od pożyczek zewnętrznych w połowie 2020 roku. Z jednej strony nie jest to nic nowego. Wielka Brytania utrzymuje deficyt na rachunku obrotów bieżących od końca lat 90-tych, choć w ciągu ostatniej dekady znacznie się on powiększył.
Obawy, że międzynarodowi inwestorzy w pewnym momencie przestaną się bać i albo przestaną finansować brytyjskie pożyczki, albo przynajmniej zażądają wyższej premii za ryzyko związane z udzielanymi przez siebie pożyczkami, do niedawna okazywały się w większości nietrafione. Połączenie spadku wartości funta szterlinga i wzrostu rentowności obligacji po tak zwanym "mini budżecie" Kwartenga zadziałało jako użyteczne przypomnienie o potencjalnym zagrożeniu. Mark Carney, kiedy był prezesem Banku Anglii, pamiętnie opisał Wielką Brytanię jako "zależną od życzliwości obcych ludzi" w finansowaniu jej deficytu. Analogia ta, choć żywa, nie jest do końca sprawiedliwa. Inwestorzy zagraniczni zazwyczaj żądają za swoje fundusze wyższej stopy zwrotu niż po prostu wynika z dobrej woli. Większą rolę odgrywa raczej chciwość niż hojność. Ale co ważniejsze dla rynku obligacji, rząd nigdy nie był "uzależniony" od pożyczek zagranicznych. Zamiast obcego, rząd pożyczał od kogoś bardzo dobrze mu znanego.
Od końca 2008 r. do drugiego kwartału 2022 r. zasoby brytyjskich pożyczek rządowych wzrosły o ponad 1,5 biliona funtów. W tym samym okresie zagraniczne udziały w brytyjskim długu publicznym wzrosły o 473 mld funtów, co stanowiło około jedną trzecią tego wzrostu. Jest to istotny składnik, ale przyćmiony przez Bank Anglii. Poprzez swój program luzowania ilościowego, polegający na kupowaniu obligacji w celu wsparcia rynków, Bank wchłonął około połowy wzrostu zadłużenia. Jeśli chodzi o pożyczki samego rządu brytyjskiego, opis Marka Carneya był prawdopodobnie przedwczesny, ale nie błędny. W nadchodzących latach rynek giltów rzeczywiście będzie zwykle zależny od pożyczek zagranicznych. Obecna recesja - i pomoc rządu w sprawie rachunków za energię - mają być kosztowne. Biuro Zarządzania Długiem szacuje, że zapotrzebowanie na finansowanie brutto w latach 2023-24 i 2027-28, uwzględniające zarówno nowe emisje, jak i wykupy, przekroczy 1,2 biliona funtów. I tym razem, w przeciwieństwie do poprzednich skoków zadłużenia związanych z kryzysem bankowym i pandemią, Bank Anglii nie będzie pomagał. Zamiast nadal zwiększać swoje udziały w giltach, Bank jest zdeterminowany, by stopniowo likwidować swój portfel poprzez sprzedaż obligacji z powrotem do sektora prywatnego.