Tegoroczny szczyt ONZ, będący 70 rocznicą powstania Organizacji Narodów Zjednoczonych, przypadł na wyjątkowo trudny czas. Dużym źródłem tego napięcia jest spór pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją, te dwa kraje dzielą różnice poglądów w kwestiach kryzysu syryjskich uchodźców oraz nieustających walk separatystów w Ukrainie. Prezydenci Obama i Putin nie zgadzają się również w sprawie sposobów rozwiązania wyżej wymienionych kryzysów, żaden z prezydentów nie powstrzymał się przed krytyką drugiego.Podczas swojego wystąpienia na szczycie ONZ prezydent Obama, mówiąc o Syrii, powiedział, że Stany Zjednoczone "są gotowe na współpracę z każdym krajem, w tym Rosją i Iranem, by rozwiązać ten konflikt." Stany Zjednoczone ogłosiły, że przyjmą do siebie 10 tysięcy syryjskich uchodźców, chcąc w ten sposób wesprzeć rozwój programu aklimatyzacyjnego uchodźców. W 2016 USA planuje przyjąć 85 tysięcy uchodźców, a w 2017 aż 100 tysięcy. Jednakże Stany Zjednoczone gotowe są na współpracę z każdym krajem pod warunkiem, że ten "nie używa równie krwawych metod, chcąc wrócić do przedwojennego statusu quo" w Syrii. "Gdy dyktator morduje dziesiątki tysięcy swoich obywateli", mówił Obama, "nie jest to kwestia wewnętrzna danego narodu. Jest to okrucieństwo tak wielkie, że przynosi cierpienie, które dotyka każdego z nas."
Mimo to Rosja jest zdania, że najlepszym sposobem walki z islamskim terroryzmem jest zawiązanie koalicji przeciw ISIS i ciągłe wsparcie upadającego rządu syryjskiego prezydenta Bashara Al-Assada. Putin zignorował wezwanie Obamy o dyplomatyczne podejście i obarczył winą Stany Zjednoczone, mówiąc, że wzrost terroryzmu na Bliskim Wschodzie jest bezpośrednim wynikiem inwazji na Irak w 2003 roku. Ponadto prezydent Rosji twierdzi, że wsparcie reżimu Al-Assada ustabilizuje sytuację w Syrii, a kryzys uchodźczy się skończy. Obecnie tysiące Syryjczyków opuszcza swoje domy i ucieka z kraju. Kraje całej Europy podjęły starania by przyjąć uchodźców, chociaż wrogość wobec nich staje się coraz bardziej widoczna, zwłaszcza w krajach Europy wschodniej.
Większość ukraińskiej delegacji w przemyślanym manifeście politycznym opuściła pomieszczenie przed rozpoczęciem przemówienia prezydenta Putina. Ci, którzy pozostali, trzymali flagę bitwy o Ilovaisk z sierpnia 2014 roku, gdzie lepiej uzbrojone oddziały armii rosyjskiej zabiły setki ukraińskich żołnierzy na terenie ukraińskiej granicy. Putin zdecydowanie odmówił przyjęcia do wiadomości jakiegokolwiek zła wyrządzonego Ukrainie przez Rosję. Prezydent Obama z kolei nalegał na to, by kraje świata przyjęły na siebie odpowiedzialność obrony Ukrainy przed rosyjskim agresorem na wschodniej granicy kraju. "Nie możemy biernie stać z boku, gdy niepodległość i jedność terytorialna zostaje brutalnie naruszona", ogłosił Obama, "Jeśli te wydarzenia na Ukrainie nie będą miały żadnych konsekwencji, mogą się one przytrafić narodowi każdego z nas tutaj zgromadzonych." Prezydent Polski Andrzej Duda później dodał, "W imieniu narodu polskiego chciałbym wyrazić swój sprzeciw wobec wizji świata podzielonego na strefy wpływów i agresji ze strony tych, którzy ignorują międzynarodowe prawo w imię własnych interesów." Pomimo fali ostrej krytyki delegacja Federacji Rosyjskiej wydawała się niewzruszona. W atmosferze ogólnego napięcia prezydent Obama i prezydent Putin postanowili spotkać się na osobności i omówić bieżące kwestie nocą 28 września. Chociaż żadne oficjalne wiadomości nie zostały podane do informacji, prezydent Putin zdradził reporterom, że rozmowa obu prezydentów była "bardzo konstruktywna i zadziwiająco otwarta."