Adam McKay, twórca takich hitów jak Sukcesja czy Big Short stworzył dzieło, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Jeżeli ktoś to zrobi, jako ludzkość, w metaforycznym sensie, umrzemy. A może to już się dzieje?
Dobrych filmów katastroficznych - a przynajmniej kasowych hitów - jest całe mnóstwo. Niemniej wyprodukowano dobrych komedii, chociaż tutaj opinie mogą być bardziej podzielone. Film "Nie patrz w górę", który teoretycznie ma coś z najlepszych produkcji science fiction, oraz zabawnych, lekkich komedii, nie jest ani jednym, ani drugim. Owszem, zaśmiejemy się nieraz, a sama historia do samiutkiego końca trzyma w napięciu, ale jest coś jeszcze. Historia filmu rozpoczyna się w obserwatorium, gdzie Jennifer Lawrence, grająca studentkę Kate Dibiasky po raz pierwszy dostrzega zbliżające się zagrożenie, które może unicestwić ludzkość. Ogromne niedowierzanie Kate szybko przeradza się w strach, gdy jej naukowy mentor, dr Randall Mindy, w którego w doskonały sposób przepoczwarza się Leonardo DiCaprio potwierdza jej teorię i zdaje sobie sprawę z najgorszego. Razem przekazują złe wieści i chcą poinformować o swoich - delikatnie rzecz biorąc - wątpliwościach wszystkich, których zdołają. Na liście do odwiedzin jest cała lista instytucji, od NASA, po wojsko i Biały Dom, i w tym momencie dotychczasowa przewiewność filmu brutalnie przeistacza się w złowieszczy upadek cywilizacji. Naukowcom naprawdę nie podoba się to, co widzieli. Oni wiedzą, co widzieli, ale władze kraju mają dość specyficzne podejście do sprawy. W końcu "bohaterowie tragiczni" pochodzą tylko z "prowincjonalnego" Uniwersytetu w Michigan.
To tyle teorii. Praktyczny przekaz filmu nie jest wypowiedziany wprost, ale dość łatwo go zidentyfikować. Produkcja Netflixa (NFLX) stanowi doskonałą satyrę współczesnej rzeczywistości, która kręci się wokół absurdalnych, mało ambitnych treści, "memiczności" świata, medialnej papki, którą dostrzeżemy w każdym medium, braku uważności społecznej i oddzielenia spraw ważnych i ważniejszych. To dzisiejszy świat, świat bez wartości - liczą się korzyści tu i teraz, a nie fakty, z którymi trzeba się zmierzyć, obrócenie kota ogonem może być sposobem na życie, a polityka to... bagno. Niektórzy przekaz ten wiążą z COVID-19, inni ze zmianami klimatycznymi, ale lista spraw, które "trzeba załatwić", wiemy jak, ale tego nie robimy - bądź wysiłki w tym zakresie są mierne - jest długa. Podłoże ideologiczne to oś i najważniejsza część filmu, wokół której się kręci i z którym powinien zapoznać się każdy, ale to nie jedyny powód, by zerknąć na dzieło McKaya. Streep jest warta obejrzenia zawsze, wszędzie i w każdych okolicznościach a rola Lawrence pokazuje, jak łatwo zmienić postrzeganie człowieka. Współpraca McKaya z DiCaprio jest szczególnie godna zapamiętania, chociażby z powodu transformacji, którą przechodzi w filmie na początku poczciwy akademik. "Nie patrz w górę" w zasadzie wprost mówi wyraźnym głosem niewypowiedzianą dotąd prawdę: ludzki narcyzm i wszystko, co spowodował, przeistoczy się w nasz upadek. McKay zrobił film w zasadzie o nas - naszych słabościach, by nie powiedzieć, że jest lustrem, w którym dojrzymy własne zachowania prowadzące do katastrofalnych skutków.