Wśród wydarzeń, które powinny zainteresować polskich inwestorów inwestujących szczególnie w Niemczech, jest zmiana środowiska politycznego i sterów w Berlinie. Wygląda na to, że rozpoczynają się formalne rozmowy koalicyjne między Partią Socjaldemokratyczną (SDP), Zielonymi i pro-biznesowymi Wolnymi Demokratami (FDP). Era Angeli Merkel tym samym właśnie się kończy.
Formalne rozmowy koalicyjne między Partią Socjaldemokratyczną, Zielonymi i słynącymi ze swoich liberalnych poglądów Wolnymi Demokratami, mające na celu utworzenie kolejnego rządu niemieckiego właśnie się rozpoczęły po otrzymaniu zielonego światła ze swoich gremiów politycznych. Informacja, która mogła zaskoczyć co bardziej konserwatywnych niemieckich wyborców zwiększa szanse SPD na kierowanie kolejnym rządem koalicyjnym, a kandydat partii na kanclerza, Olaf Scholz, jest o krok bliżej do zastąpienia ustępującej kanclerz Angeli Merkel i wprowadzenia największej gospodarki Europy w nową erę. Jak informuje Reuters, współprzewodniczący Zielonych, Robert Habeck, powiedział dziennikarzom w środę, że jego partia proponuje FDP wspólne zwrócenie się do SPD, a następnie przejście z fazy rozmów wstępnych oraz do rozmów trójstronnych. To propozycja rozmów między dwojgiem, ale wszyscy przeczuwają, że te trzy środowiska polityczne są w stanie działać wspólnie. Z drugiej strony Habeck dodaje, że nadal istnieją różnice polityczne między Zielonymi, FDP i SPD bowiem wiele rzeczy nie zostało jeszcze omówionych. W odpowiedzi Christian Lindner stwierdził, że jego partia przyjmuje propozycję Zielonych w sprawie trójstronnych rozmów z SPD, proponując rozpoczęcie rozmów w czwartek.
To nie jest jednak pierwsza jaskółka współpracy i wzajemnego rozeznania tych środowisk oraz jedyna opcja dla Niemiec. W zeszłym tygodniu odbyły się nieformalne rozmowy koalicyjne między Zielonymi i FDP z SPD i jej głównym rywalem, konserwatywnym blokiem Unią Chrześcijańsko-Demokratyczną Niemiec - CDU. Bynajmniej do środy jednak nie ogłoszono, żeby rozmowy miały przekształcić się w bardziej formalny proces. Zieloni i FDP znaleźli się po wyborach na pozycji, w której rozdają karty stając się języczkiem uwagi dwóch politycznych gigantów. Można wręcz stwierdzić, że bez "dealu" z tymi środowiskami ciężko będzie o samodzielne i stabilne rządy. Centrolewicowa SPD zdobyła największą część głosów, 25,7%, podczas gdy CDU-CSU zdobyła 24,1% głosów. Zieloni osiągnęli poparcie na poziomie14,8%, co stawia ich na wpływowej pozycji poparcia koalicji, podczas gdy FDP uzyskała 11,5%, jak wynika ze wstępnych wyników. Scena polityczna jest więc bardziej spolaryzowana niż jeszcze kilka lat temu, co wymusza na wszystkich partnerach konieczność współpracy.
SPD poczuła, że może być siłą nadającą ton niemieckiej polityce w najbliższych latach i już w niedzielę zapowiedziała, że jest gotowa do rozpoczęcia trójstronnych rozmów koalicyjnych z dwoma mniejszymi partiami. We wtorek FDP zapowiedziała z kolei, że sformułowanie jej stanowiska zajmie kilka dni. Partia tradycyjnie opowiadała się za możliwą koalicją z CDU-CSU, ale w ostatnich dniach wydaje się, że zrewidowała to stanowisko. Cała ta sytuacja z pewnością wywiera dalszą presję na CDU-CSU, by pogodziła się z porażką i po dekadach u władzy stawiła się w roli opozycji. Pojawiają się spekulacje, że kandydat na kanclerza a zarazem przywódca CDU Armin Laschet może również zrezygnować z roli lidera w wyniku rosnącej presji wewnątrz partii w związku z kiepskim wynikiem wyborczym. Jeden z sondaży ARD-DeutschlandTrend z udziałem 1248 niemieckich wyborców, przeprowadzony przez instytut Infrastes w zeszłym tygodniu, wykazał, że 66% respondentów uważa, że Laschet powinien ustąpić z funkcji lidera partii ze względu na słaby wynik CDU. Polityczna rewolucja może oznaczać potencjalne problemy na linii Berlin-Warszawa z uwagi na rozbieżności w doktrynie politycznej pomiędzy obecną obozem rządzącym w Polsce i potencjalnie rządzącym w Niemczech. Z drugiej strony Polska i Niemcy są na siebie skazani w kontekście gospodarczym, o czym decydenci nie powinni zapomnieć.