Amerykański prezydent Donald Trump nie odpoczywał nawet w święta. Proces impeachmentu toczy się bez względu na to, jak bardzo jest mu to nie na rękę, a dodatkowo kanadyjska telewizja wyemitowała film "Kevin sam w Nowym Jorku" w wersji bez scen z jego udziałem - rzekomo z powodu ograniczonego czasu antenowego. Trump odebrał to jednak jako atak na swoją osobę. Przypuszczał, iż była to złośliwa reakcja na to, że z powodzeniem przekonał sojuszników z NATO do wnoszenia do organizacji wyższego wkładu finansowego.

W zeszłym tygodniu prezydent USA opublikował na Twitterze wpis opatrzony hashtagiem #QAnon. QAnon to anonimowy twórca teorii spiskowej zakładającej istnieje tajnego kręgu pedofilów złożonego z polityków i celebrytów. Zwolennicy tej teorii niejednokrotnie dopuścili się brutalnych aktów przemocy. Kilka lat temu jeden z wyznawców QAnon napadł na pizzerię w Waszyngtonie, która jego zdaniem miała być miejscem spotkań satanistycznej sekty. Na początku 2019 roku roku FBI uznało QAnona za potencjalne zagrożenie terrorystyczne.

Spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi ponownie opóźniła przesłanie artykułów impeachmentu do kontrolowanego przez Partię Republikańską Senatu. Decyzja Demokratki najprawdopodobniej została spowodowana obawami, że Republikanie mogą przeprowadzić nierzetelny proces, aby jak najszybciej oczyścić Trumpa za wszystkich zarzutów.

Jeden z przywódców Partii Republikańskiej, Mitch McConnell, dał jasno do zrozumienia, że nie interesuje go sprawiedliwa rozprawa. Zapowiedział, że nie zamierza być "bezstronny" i że każde posunięcie Senatu w sprawie impeachmentu będzie konsultowane z Białym Domem. Doniesienia wskazują na to, że Pelosi nie zamierza przesłać artykułów, dopóki McConnell nie zgodzi się na sprawiedliwy proces.

Nie wszyscy Republikanie pochwalają przyjętą przez McConnella strategię "pełnej współpracy" z prezydentem. Senator Lisa Murkowski zapewniła, że będzie działać obiektywnie, nie oglądając się na interesy którejkolwiek z partii politycznych. Powiedziała: "Moim zdaniem mówienie, że niczego nie ma na rzeczy, albo że [Trump] powinien być oskarżony już wczoraj, jest złe."

Odwlekanie przesłania artykułów impeachmentu rozwścieczyło Trumpa. W Boże Narodzenie publikował mnóstwo tweetów na ten temat, nazywając Nancy Pelosi "szaloną". Prezydent ma również w zwyczaju atakowanie miast, w których większość mieszkańców to osoby o postępowych poglądach. Okręg, który reprezentuje Pelosi (na jego obszarze znajduje się m.in. San Francisco), został przez niego określony mianem "paskudnego i ohydnego".

Pelosi niejednokrotnie udowodniła, że jest na tyle odważna, by zadrzeć z Trumpem i na tyle sprytna, by z nim wygrać. Na początku 2019 roku, kiedy rząd federalny zwiesił pracę, prezydent Stanów Zjednoczonych odwołał podróż Pelosi, w którą miała ruszyć opłaconym rządowymi pieniędzmi samolotem. W odwecie Demokratka postanowiła anulować prezydenckie zaproszenie do wygłoszenia przed Kongresem dorocznego orędzia o stanie państwa. Ostatecznie Trump uległ żądaniom spikerki Izby Reprezentantów. Anonimowy informator Business Insider, blisko związany zespołem prawniczym Białego Domu, przekonuje, że tak długo, jak artykuły impeachmentu znajdują się w rękach Pelosi, Trump jest bezsilny."

Według najnowszych sondaży opinia Amerykanów w kwestii impeachmentu pozostaje niezmieniona. Połowa z nich popiera postawienie prezydenta w stan oskarżenia. W takim samym stopniu podzielona jest społeczność ewangelicka. Magazyn "Christianity Today" opublikował felieton, w którym autor wzywa do pozbawienia Trumpa funkcji głowy państwa. Wzbudziło to niemałe kontrowersje wśród chrześcijańskich przywódców religijnych.

Artykuł ukazał się 19 grudnia, a kilka dni później 200 ewangelickich duchownych podpisało się pod listem krytykującym założyciela "Christianity Today" Billy'ego Grahama. Inne konserwatywne czasopismo "The Christian Post" również potępiło felieton, uznając go za oznakę "chrześcijańskiego elitaryzmu", a krytykę Trumpa za " przejaw ignorancji i braku edukacji". Na łamach magazynu czytamy: "Niewierzący mogą powiedzieć, że ci chrześcijanie głoszą miłość do bliźniego, ale z pewnością tego nie praktykują!"

Po ukazaniu się popierającego Trumpa artykułu redaktor "The Christian Post" Napp Nasworth postanowił zrezygnować ze swojego stanowiska. Przyznał, że "nie miał innego wyboru" i porównał magazyn do skrajnie prawicowej strony internetowej Breitbart. Dziennikarz zdradził też, że w 2016 roku redaktorzy chrześcijańskiej prasy byli zgodni co do tego, "jaki był Trump", jednak ich poglądy uległy zmianie, podczas gdy jego pozostały takie same. Nasworth nie chciał opuszczać "The Christian Post", ponieważ bał się, że poza nim nie będzie już nikogo, kto zaprezentuje punkt widzenia odmienny od zwolenników obecnego prezydenta USA. Były redaktor magazynu przewidział kiedyś, że jeśli "The Christian Post" przejdzie na stronę Trumpa, "jego reputacja zostanie zniszczona".