Czy podróż na Marsa może trwać zaledwie nieco ponad 2 miesiące? Wygląda na to, iż na naszych oczach będą pisać się nowe karty w historii "podboju" kosmosu i postępu technologicznego. Sprawcą całego zamieszania jest Roger Shawyer - twórca silnika EM Drive, którego działanie właśnie potwierdziła NASA.
Zacznijmy od tego, że sam napęd... nie powinien działać, a przynajmniej tak myślano od 1999 roku, kiedy to Shawyer wymyślił owy silnik. Dziś, tak jak już wspomniałem, wiemy, że jest inaczej. Powód, dla którego EM Drive nie sprawdził się wcześniej w praktyce był prosty: mówiono, iż przeczy on podstawowym zasadom fizyki. Wyobraźmy sobie bowiem start dowolnej maszyny udającej się w kosmos. Mamy teraz przed oczami kłęby dymu wydobywającego się spod startującego pojazdu, które powstają w wyniku spalanego paliwa. Wszyscy znamy (choć może nie każdy je pamięta) podstawowe zasady dynamiki sformułowane wieki temu przez Newtona:
- Jeśli na ciało nie działa żadna siła lub siły działające równoważą się, to ciało pozostaje w spoczynku lub porusza się ruchem jednostajnym prostoliniowym.
- Jeśli siły działające na ciało nie równoważą się, to ciało porusza się z przyspieszeniem wprost proporcjonalnym do siły wypadkowej, a odwrotnie proporcjonalnym do masy ciała.
- Oddziaływania ciał są zawsze wzajemne. Siły wzajemnego oddziaływania dwóch ciał mają takie same wartości, taki sam kierunek, przeciwne zwroty.
Jeżeli przeanalizujemy teraz start maszyny wylatującej w kosmos, której działanie oparte jest o tradycyjne napędy zauważymy, iż wszystko to odbywa się zgodnie z tymi zasadami. Wylatujące z silników spaliny pozwalają na oderwanie się statku od ziemi, dzięki czemu generowany jest pęd. Tak się składa, że EM Drive do swojego działania nie potrzebuje żadnego paliwa - jego działanie oparte jest o energię elektryczną - odbijane wewnątrz silnika fale mikrofalowe wprawiają ciało w ruch. To właśnie ten fakt przyprawia naukowców o niemały ból głowy, bo jak to możliwe, że motor napędowy porusza się do przodu nie potrzebując czegokolwiek co powodowałoby odrzut, a więc generowało pęd? Na całe szczęście nie jest to nasz problem, wszelkiego rodzaju rozważania na ten temat zostawmy naukowcom. Co nas powinno najbardziej interesować?
Wróćmy do początku artykułu, gdzie wspomniałem o podróży na Marsa w 70 dni. Z wyliczeń naukowców wynika, iż planeta ta oddalona jest od naszej średnio o 225 milionów kilometrów. Choć w filmie pt. Marsjanin Matt Damon utknąwszy na Marsie szacował, iż misja ratunkowa dotrze do niego za 414 dni, dwa lata temu naukowcy szacowali, iż pokonanie takiej odległości sondzie zajęłoby około 162 dni. Gdyby na Marsa można było dotrzeć w 70 dni, to różnica w czasie potrzebnym do ekspedycji byłaby spora. Warto zaznaczyć, że gdy uda nam się "opanować" technologię zaproponowaną przez Shawyera z całą pewnością nie ograniczymy się tylko do ekspedycji na Marsa - na Pluton dolecielibyśmy z jej wykorzystaniem w półtora roku. Co więcej, statki wyposażone w silnik EM Drive nie musiałyby brać ze sobą ogromnej ilości paliwa (tak jak teraz), a do napędzania użyto by reaktora atomowego - taką technologią ludzkość dysponuje od dawien dawna.
Kiedyś cała planeta cieszyła się z pierwszych kroków postawionych na Księżycu. Dla porównania jego odległość od naszej planety wynosi nieco ponad 384 tys. kilometrów. Gdyby technologię EM Drive udało się rozwinąć, podróż na Księżyc będziemy mogli traktować jako "wypad na weekend". EM Drive to z pewnością gratka dla ludzi pragnących "zwiedzić" kosmos. Elon Musk, który od dłuższego czasu planuje wysłać ludzi na czerwoną planetę z pewnością już zaciera ręce i czeka na kolejne nowiny związane z silnikiem Shawyera.