Co tydzień podajemy aktualne informacje z rynku debiutów giełdowych (ang. IPO - Initial Public Offering), abyście wiedzieli wszystko o nadchodzących wydarzeniach i ewentualnych zmianach. Ale czym właściwie jest debiut giełdowy i po co wprowadza się spółkę na giełdę? Dziś spróbujemy to wyjaśnić w uproszczony sposób.
Spółka może pozyskać kapitał poprzez emisję długu lub udziałów. Jeśli zdecyduje się na drugą opcję, może złożyć publiczną ofertę nabycia akcji lub zaproponować udziały osobom prywatnym. W mniejszych spółkach jest z reguły tylko kilku udziałowców (zwykle to przyjaciele i rodzina); istnieją też jednak znane przedsiębiorstwa, w których są wyłącznie prywatni udziałowcy, jak np. IKEA czy Hallmark Cards.
Gdy spółka decyduje się na wejście na giełdę, jest zobowiązana do sprzedaży części udziałów w ramach oferty publicznej. Nie może wtedy zdecydować, komu je sprzeda. Po co więc wchodzić na giełdę? Odpowiedź na to pytanie jest zwykle prosta. Dla gotówki! Zwykle spółki po wejściu na giełdę zyskują mnóstwo środków, których przeznaczenie określają wcześniej. To istotne, ponieważ potencjalni inwestorzy zainteresowani nową ofertą chcą wiedzieć, czy spółka planuje spłacić prywatnych inwestorów. Nazywamy to "strategią wyjścia".
Inwestujących w giełdowych debiutantów interesuje też, czy spółka zamierza wykorzystać zdobyte środki na rozwój, przejęcie konkurencyjnej lub cennej spółki, czy też na sfinansowanie istniejących zamówień. Informacje na ten temat można znaleźć w dokumentach udostępnionych przez spółkę przed złożeniem oferty publicznej. Jeśli nie masz ochoty ich przeszukiwać, komentarze dotyczące przyczyn podwyższenia kapitału możesz znaleźć również w mediach. Członkowie zarządu często występują w kanałach biznesowych, by zwiększyć zainteresowanie debiutem.
Dobrze, nadszedł więc dzień debiutu, członek spółki ma zadzwonić na otwarcie NYSE albo NASDAQ, wszyscy czekają na możliwość wejścia. Przeczytałeś dokumenty i masz pewność, że to dobra inwestycja. Po otwarciu pędzisz do komputera i próbujesz wejść do gry, ale okazuje się, że akcji nie można jeszcze kupić. Co się stało? Wszystkie inne akcje są dostępne, więc czemu te nie? Dzieje się tak często. To ostatnia próba przekonania ludzi, że mogą przegapić okazję. Submaklerzy starają się stworzyć wrażenie dużego zainteresowania nową emisją. Podnoszą oni cenę oferty przed rozpoczęciem sprzedaży i sprawdzają, ile osób jest nadal chętnych. W końcu rynek ustali cenę i akcje zostaną udostępnione. Może to nastąpić 20 minut lub nawet 2 godziny po otwarciu, w zależności od zainteresowania. W każdym razie nie rzucaj się od razu.
Pierwsze kilka minut po debiucie giełdowym może przypominać szaloną przejażdżkę rollercoasterem. Inwestorzy nie chcą przegapić okazji, czekają również day traderzy. Poczekaj, aż kurs akcji się ustabilizuje, co z pewnością nastąpi, i wejdź do gry, kiedy wszyscy inni przestaną na nie polować. To też szansa, by zobaczyć, jakie jest faktyczne zainteresowanie. Jeśli kurs zacznie spadać coraz niżej, może to oznaczać, że było ono sztucznie rozdmuchane, a aktywność jest niska. Jeśli jednak dostrzegasz ciągłe wahania, możesz mieć pewność, że rynek jest zdrowy.