Miniony tydzień można w istocie skrócić do trzech akcentów - oczekiwanie na Fed, radość z zaskakującego komunikatu oraz piątkowy kubeł zimnej wody.
W zasadzie w ciągu pierwszych trzech sesji nic się nie działo, rynek handlował spokojnie w oczekiwaniu na decyzję Fed-u w sprawie stóp procentowych. I tu w środowy wieczór polskiego czasu doszło do nieoczekiwanego przekazu z Banku Centralnego Stanów Zjednoczonych, którego członkowie wprawdzie jednomyślnie postanowili utrzymać stopy procentowe na dotychczasowym poziomie 2,25-2,50 proc. jednakże komunikując rynkowi, iż w 2019 roku nie przewiduje dalszych podwyżek, co znacznie poprawiło nastroje inwestorów. To oznacza tyle, że Rezerwa Federalna poddała wcześniejszy harmonogram podwyżek, rzucając ręcznik na matę po naciskach ze strony administracji oraz wskutek reakcji na ostatnie wydarzenia na rynkach czy obawy o spowolnienie gospodarcze. Pierwsza reakcja inwestorów była nieśmiała, uwolnienie dobrych nastrojów nastąpiło dopiero w czwartek, gdy na giełdy zawitała wiosna, a indeksy solidnie się zazieleniły. Tego dnia Dow Jones
Również podczas czwartkowej sesji odpalono silnik IPO na poważnie. Levi Strauss
W zupełnie odmiennych nastrojach rynek handlował w piątek - złe nastroje z Europy w reakcji na słabe odczyty przemysłowych PMI, przeniosły się za ocean, a giełdy przy Wall Street szybko zapomniały o 'prezencie' od Fed-u. Trudno jednoznacznie wyjaśnić skąd tak nagłe pogorszenie nastrojów, niemniej jednak analitycy wskazują, iż gwałtowny spadek rentowności obligacji amerykańskich 10-letnich, wywołał efekt podwyższonej dochodowości obligacji krótkoterminowych (1 oraz 3 miesięcznych). To z kolei doprowadziło do anomalii, gdy obligacje krótkoterminowe uzyskały wyższy wskaźnik rentowności od 'dziesięciolatek'. To tylko teorie płynące zza oceanu, równie dobrze za piątkowym spadkiem szerokiego rynku S&P500
W skali tygodnia ETF na S&P 500 odnotował spadek o 0,73% (ale i tak jest na 11,7% plusie od początku roku), jeszcze słabiej przemysłowy Dow Jones