Dzieła sztuki często są sprzedawane za miliony dolarów, do czego można się przyzwyczaić. Pierwszy raz jednak za krocie sprzedany został... tweet. I może to być początek nowej ery, jeśli chodzi o kupowanie tego typu ,,nienamacalnych" rzeczy.
Tweet, o którym mowa, to nie pierwszy lepszy post. Napisał go Jack Dorsey, CEO Twittera
Tweet został wystawiony na aukcję na internetowej platformie Valuables, która należy do amerykańskiej firmy Cent. Ostateczna cena premierowej wiadomości Dorseya wyniosła 2,9 miliona dolarów. Od początku zresztą było wiadomo, że osiągnie ona niebotyczne wartości - już po paru minutach aukcji cena wynosiła 88 tysięcy. Valuables pobiera za swoje usługi 5% prowizji, więc aż 95% zysków powędrowało do CEO Twittera. Sama transakcja zresztą została rozliczona za pomocą kryptowaluty Ether, a Dorsey powiedział, że po przekonwertowaniu zysku na Bitcoina przeznaczy pieniądze na cele charytatywne.
Aukcję wygrał biznesmen z Malezji, Sina Estavi. Nie ukrywa on swojej satysfakcji i deklaruje, że jest to dobra inwestycja. Napisał wręcz, że ,,to nie jest tylko tweet", a ,,ludzie dopiero po latach zorientują się, jaka jest prawdziwa cena tweeta", po czym porównał to do... Mona Lisy.
Tweet sprzedany został w formie ,,niewymiennego żetona", czyli non-fungible tokena, w skrócie NFT. Warto zapamiętać ten skrót, bo w tym roku zjawisko to przeżywa prawdziwy boom. NFT to rodzaj unikalnego certyfikatu cyfrowego, który określa, kto jest właścicielem zdjęcia, wideo, tweeta, czy innej formy w internecie. Każdy tego rodzaju token jest unikatowy i działa niczym przedmiot kolekcjonerski, którego nie sposób powielić, co sprawia, że jest rzadki z założenia. Coraz częściej drogie dzieła sztuki cyfrowej są również sprzedawane w ten sposób, może stąd więc nawiązanie malezyjskiego bogacza do sławnego dzieła Leonardo da Vinciego.
Estavi jako kupujący otrzyma certyfikat, podpisany i zweryfikowany przez Dorseya, a także metadane oryginalnego tweeta, które będą zawierać informacje, takie jak czas opublikowania wiadomości i jej treść. Może się to wydawać niewiele, jednak jest to prostu przenoszenie kolejnej rzeczy, jaką znamy w wersji fizycznej, do internetu. Eksperci przewidują, że sprzedaż tweetów i innych postów z mediów społecznościowych będzie się stawać coraz bardziej popularna. Fani będą chcieli posiadać ,,kawałek: swoich ulubionych gwiazd i celebrytów, więc tak jak kupują fizyczne pamiątki, będą kupować też tweety, posty i zdjęcia. Niewykluczone też, że niektórzy będą traktować tego typu zakupy jak inwestycję, co wydaje się robić Estavi z tweetem Dorseya. Jest to na pewno obarczone ryzykiem, a cena przyprawia obecnie o ból głowy, jednak niewykluczone, że może stać się pionierem, który wyznacza ścieżki, a za jakiś czas podobne posty i tweety również będą sprzedawane po podobnych cenach.