Pod koniec sierpnia 2016 r. wokół Mylan wybuchł skandal. Rosnące ceny przenośnych wstrzykiwaczy EpiPen służących do podawania adrenaliny podczas ataków alergii, doprowadziły do protestów konsumentów i polityków. Dyrektor generalny Mylan
Okazało się to o tyle niefortunne, że podniesienie cen nastąpiło w sezonie zakupowym przed rozpoczęciem roku szkolnego.
Bresch była następnie często porównywana do Martina Shkreliego, ówczesnego dyrektora generalnego Turing Pharmaceuticals. W 2015 r. Shkreli był zamieszany w podobny skandal, kiedy to podniósł cenę Daraprim - leku stosowanego w leczeniu toksoplazmozy, która często występuje u pacjentów zakażonych wirusem HIV - o ponad 5000%. Tabletki, które niegdyś kosztowały mniej niż 14 USD, teraz kosztują ponad 700 USD. Tak jak w przypadku Mylan, decyzja ta wywołała głębokie oburzenie opinii publicznej, a Shkreli zyskał przydomek "najbardziej znienawidzonego człowieka w Ameryce".
Także teraz konsumenci i politycy okazują sprzeciw wobec decyzji Mylan o podniesieniu cen wstrzykiwaczy. Po publicznych protestach oraz orzeczeniu wydanemu przez rząd federalny Mylan zgodził się na ugodę. Teraz spółka planuje pomóc pacjentom pokryć koszty zakupu wstrzykiwaczy oraz zwiększyć liczbę nieubezpieczonych pacjentów, którzy będą mieli do nich bezpłatny dostęp. Mylan obiecuje również wprowadzić na rynek tańszą generyczną wersję EpiPen.
Ogólnie wygląda na to, że konsumenci odnieśli sukces, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że głównym problemem wynikającym ze zwiększonej ceny leku było zmniejszenie jego dostępności dla pacjentów.
Politycy, tacy jak Elijah Cummings, reprezentant Partii Demokratycznej stanu Maryland, zdecydowanie sprzeciwiał się podniesieniu cen przez Mylan. Według artykułu na stronie The New York Times Cummings jest również przeciwny utrzymaniu przez Mylan podniesionej ceny, oferując jednocześnie zniżki w ramach rekompensaty dla tych, których nie stać już na zakup wstrzykiwaczy EpiPen.
W odpowiedzi Mylan obwinił firmy ubezpieczeniowe, które nałożyły "duże obciążenie na pacjentów za wydatki bieżące". Według Mylan rosnące składki ubezpieczeniowe oznaczają, że ludzie muszą płacić więcej za ubezpieczenie. Jednak ponieważ wielu osób nie stać na ubezpieczenie, za leki muszą oni teraz coraz częściej płacić z własnej kieszeni. Spółka twierdzi, że za sprzedaż jednego wstrzykiwacza EpiPen otrzymuje jedynie 274 USD, mimo iż jego cena wynosi 608 USD. Reszta trafia natomiast do "firm zajmujących się zarządzaniem kosztami leczenia farmaceutycznego, ubezpieczycieli, hurtowników oraz do ogólnodostępnych aptek".
Kiedy poproszono Heather Bresch o komentarz, winą obarczyła ona inne przedsiębiorstwa w łańcuchu dostaw produktów do pacjentów. Bresch twierdzi, że zwiększenie ceny EpiPen wynika głównie z, jak to nazwała, "rozbitego" stanu systemu opieki zdrowotnej w Stanach Zjednoczonych oraz firm ubezpieczeniowych.
Niemniej jednak, według niektórych komentatorów, "udzielanie pomocy finansowej tylko tym, którzy tego potrzebują, zmniejsza przychód producentów produktów farmaceutycznych w o wiele mniejszym stopniu niż ogólne obniżenie ceny danego leku". Znaczyłoby to, że odważna decyzja Mylan o udzielaniu pomocy finansowej umotywowana była dążeniami spółki do zwiększenia jej przychodu. Pomoc pacjentom przyczyni się również do zwiększenia liczby konsumentów wstrzykiwaczy, którzy powiązani są z większym odsetkiem firm ubezpieczeniowych, które zapłacą spółce.
Mylan posiada monopol na EpiPen. Przez lata spółka promowała go jako lek generyczny, przez co, jak wynika z jednego z artykułów na stronie New York Times, stanowe programy zdrowotne Medicaid przepłacały za ten lek "dziesiątki milionów dolarów".
Kiedy leki oznaczane są jako generyczne, a nie markowe, spółki mogą udzielać stanom mniejszych zniżek. Oznacza to, że przedsiębiorstwa mogą czerpać dzięki tej klasyfikacji większe zyski. Informacja ta wyszła na jaw wkrótce po tym, jak wybuchł skandal z podniesieniem ceny za automatyczny wstrzykiwacz EpiPen.
Źródło tej kontrowersji sięga wiele lat wstecz. Kilkadziesiąt lat temu EpiPen był zaklasyfikowany jako lek generyczny ze względu na swój główny składnik, epinefrynę, i nie budziło to żadnych wątpliwości. Epinefryna jest bowiem "tanim generycznym" lekiem. Istnieje jednak pewne zastrzeżenie. Otóż mimo iż epinefryna jest powszechnie dostępna, to tylko Mylan posiada patent na automatyczny wstrzykiwacz pod marką EpiPen. Pomimo oczywistego monopolu spółki na wszelkie potencjalnie podobne produkty, Mylan utrzymuje, że EpiPen nie jest produktem innowacyjnym.
Od początku września notowania Mylan spadają.
Ostatnim aspektem skandalu jest niedawno ujawniona informacja dotycząca tego, w jaki sposób kadra zarządzająca spółki może skorzystać na wyższej cenie wstrzykiwaczy. Ma to związek z odkryciem informacji o zatwierdzeniu w 2014 r. przez menadżerów najwyższego szczebla celów dotyczących przychodów i zysków spółki, które powinny zostać osiągnięte przed końcem 2018 r. Ich realizacja jest związana z nagrodami dla kadry zarządzającej w postaci jednorazowego przyznania akcji spółki. Biorąc to pod uwagę, podniesienie ceny wstrzykiwaczy może stanowić po prostu kolejny krok Mylan w stronę realizacji założonych celów.
Dalsze śledztwo wzbudziło jeszcze więcej podejrzeń wobec spółki. Śledczy odkryli, że Mylan wykorzystuje "zmyślone liczby podczas obliczania motywacyjnych pakietów płacowych dla osób na najwyższych stanowiskach w firmie". Odkryto również, że Mylan odrzuca ogólnie przyjęte zasady rachunkowości w prowadzeniu swoich ksiąg. Według jej własnych zasad, cena akcji spółki wzrosła z 1,70 USD w 2015 r. do 4,30 USD. W odpowiedzi na te zarzuty Mylan stwierdził, że zyski, jakie spółka odnotuje w 2018 r. pokryją się z zainteresowaniem akcjonariuszy. Według Mylan rozbieżności w cenie akcji mają na celu dostarczenie dodatkowych, pomocnych informacji inwestorom spółki.
Tymczasem dyrektor generalny Mylan oraz inne powiązane spółki skorzystały na innym wzroście, jaki nastąpił natychmiast po tym, jak Mylan przejął w 2014 r. "niektóre rodzaje działalności Abbott Laboratories", a następnie przystąpił do wkraczania na rynki w zamorskich krajach. Pozwoliło to dyrektorom spółki na "wykorzystanie jeszcze nieprzyznanych akcji". Heather Bresch otrzymała zatem w 2015 r. 32 mln USD. Mylan zapłacił także w imieniu swojej kadry zarządzającej podatek dochodowy związany z przyspieszonym przyznaniem akcji. Heather Bresch uniknęła dzięki temu zapłaty 5,8 mln USD z kwoty, którą otrzymała. Podsumowując, kiedy kadra zarządzająca Mylan się wzbogaca, jej akcjonariusze na tym tracą.
Rewident księgowy Nowego Jorku, Scott M. Stringer, skrytykował praktyki stosowane przez Mylan podczas rozmowy z Douglasem Leechem, przewodniczącym komitetu mianowania i ładu korporacyjnego w Mylan. Stringer już w przeszłości głosował przeciw dyrektorom Mylan jeśli chodzi o udziały w funduszach miasta. W pierwszym tygodniu września Stringer wniósł o zatrudnienie przez Mylan "niezależnego przewodniczącego rady do sprawowania nadzoru".
Kontrowersje wzbudziły obawy niektórych polityków (w tym Amy Klobuchar, demokratycznego senatora stanu Minnesota), że również inne spółki wzbogacają się na złej klasyfikacji podobnych leków. Klobuchar wyraziła zadowolenie z decyzji Mylan o zawarciu ugody w świetle nowego przepisu federalnego "wprowadzającego wymóg, aby wszyscy producenci leków zatwierdzonych w myśl tego, co Agencja Żywności i Leków (FDA) nazywa nowym zastosowaniem leków, przeklasyfikowali te produkty jako leki markowe bądź wystąpiły o odstępstwo". Na początku października Mylan zgodził się, aby zaklasyfikować EpiPen od kwietnia 2017 r. jako lek markowy. Jak wynika z artykułu na stronie New York Times, wiąże się to z zapłatą 465 mln USD w ramach ugody, jak i obniżeniem prognoz spółki dotyczących zysków na akcję (z 4,81-5,15 USD do 4,70-4,90 USD).