Rezerwa Federalna po raz kolejny podwyższyła stopy procentowe. Poinformowała również, że w 2018 roku przewiduje jeszcze 3 takie podwyżki. Oświadczenie należy odebrać jednak w charakterze przypuszczenia czy przewidywań, a nie jako ostateczną wersję planu działania.
Historia dowodzi, że Fed stosuje taktykę zwiększania stóp procentowych, gdy na horyzoncie ma pojawić się recesja na amerykańskich rynkach. Można też podejść do sprawy od drugiej strony: to podwyżki Fedu powodują nastąpienie kryzysu. Jest to dobry temat na kolejny artykuł, lecz teraz skupię się na czym innym. Zastanawia mnie następująca kwestia: skoro podwyższenie stóp procentowych powoduje obniżenie cen na rynkach, to dlaczego coś takiego nie miało jeszcze miejsca? Łącznie Fed poniósł stopy procentowe z 0% do 1,5%, a więc jakim cudem rynki wciąż pną się w górę?
Rzecz w tym, że w czasach przed kryzysem z 2008 roku Fed nigdy nie obniżał stóp procentowych do 0%. Od tej zasady odszedł dopiero w latach późniejszych. Wcześniej stopa procentowa po obniżeniu mogła mieć wartość zbliżoną do zera, ale nigdy nie była mu równa.
Po ponownym zwiększeniu jej wartości tempo rozwoju na amerykańskich rynkach faktycznie ulegało zahamowaniu. Tym razem jednak podwyżka z 0,25% do 0,75% nie miała negatywnego wpływu na giełdę, ale w końcu taki moment nadejdzie. Kiedy możemy spodziewać się wystąpienia presji na rynkach?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, najpierw należy przyjrzeć się imponującym stopom zwrotu. Po co ktoś miałby zabierać pieniądze z rynku akcji, który notuje dwucyfrowe zwyżki i inwestować je na rynku obligacji? Jest to pytanie retoryczne, ponieważ w zasadzie ma osób, które postępowałyby w taki sposób. Jednak większość analityków jest zgodna, co do tego, że warto ograniczyć ryzyko rynkowe poprzez przeniesienie niewielkiej ilości środków na rynek obligacji szczególne w przypadku doświadczonych inwestorów, gdy stopa zwrotu wyniesie około 3%.
Takie połączenie ryzyka związanego z rynkiem akcji oraz obligacji zaczyna opłacać się pierwszy raz od ponad 10 lat.