Inwestowanie nawet drobnych kwot w długim terminie to świetna opcja na oszczędzanie na przyszłą emeryturę. Im szybciej zaczniesz, tym więcej uda się uzbierać na koncie inwestycyjnym w długiej perspektywie. W poniższym artykule zastanowimy się, jak można miesięcznie inwestować równowartość popularnego w Polsce programu rządowego.
Założenie modelu inwestycyjnego jest bardzo proste - regularne comiesięczne wpłaty w celu nabycia określonych instrumentów finansowych. Ponieważ mamy kupować 'po trochu', istotnym czynnikiem będą koszty transakcyjne.
Wiele osób pomyśli, że budowanie rachunku inwestycyjnego od 500 zł nie ma sensu, wszak często słyszy się, że 'powinieneś zbudować portfel' itp. Nic bardziej mylnego, nie od razu Rzym wybudowano. Kiedy złożymy grosik do grosika, zadysponujemy comiesięczne przelewy stałe na rachunek maklerski, to po latach uzbiera się już pewna istotna kwota. Z samych tylko wpłat tej samej kwoty co miesiąc, uzbiera się przez 10 lat 60 000 zł, przez 20 lat 120 000 zł, nie licząc średniorocznej stopy zwrotu, reinwestowania zysków (np. z dywidend) i procentu składanego. A przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby w kolejnych latach wpłacać więcej. Możliwości inwestowania środków samodzielnie (do czego zachęcam) są dziś bardzo szerokie, a narzędzia uproszczone do granic możliwości.
Dla większości z nas najlepszym sposobem na oszczędzanie i osiagnięcie poczucia bezpieczeństwa jest posiadanie gotówki, najlepiej w banku. Ale bank - poza bezpieczeństwem środków - nie daje żadnych korzyści z trzymania w nim pieniędzy. Lokaty z wysokim oprocentowaniem wyginęły dawno temu jak dinozaury, natomiast produkty 'regularnego oszczędzania' są obarczone z reguły wysokimi kosztami manipulacyjnymi. Podobnież unikałbym tradycyjnych funduszy inwestycyjnych - wprowadzanie tam regularnych wpłat również będzie kosztowne, w zależności od funduszu (akcyjny więcej, obligacji mniej). Bez sensu.
Inną opcją, mocno promowaną lokalnie w Polsce, głównie by przyciągnąć nowych inwestorów na polską giełdę i zreanimować branżę maklerską, są konta typu IKE/IKZE. Podstawową zaletą tych rachunków inwestycyjnych są pewne korzyści podatkowe, czyli zwolnienie z 'podatku Belki' (zyski z akcji, dywidend itp), co z punktu widzenia długoterminowego charakteru portfela, sprofilowanego na wpłaty, będzie miało drugorzędne znaczenie. Minusem znów będą koszty transakcyjne (3-5zł za transakcję w przypadku GPW, znacznie więcej w przypadku giełd zagranicznych) oraz roczne limity wpłat.
Robo-doradcy to znów w pełni zautomatyzowany proces, nie wymagający od użytkownika żadnego wysiłku. Usługa ta jest od dawna mocno popularna za oceanem (ok. 60% światowego rynku, w tym m.in. Vanguard, Intelligent Portfolios, Betterment), z uwagi na wysokie zainteresowanie funduszami ETF. W Polsce dopiero pojawiają się pierwsze oferty (Finax). W istocie robo-doradca to algorytm, który na bazie ankiety wypełnianej przez klienta (cele inwestycyjne, horyzont, stosunek do ryzyka, kwota itp.), dopasuje odpowiednią strategię. Robo-doradcy inwestują w fundusze ETF, dzięki czemu usługa jest względnie tania w obsłudze (ok 1% wartości aktywów rocznie + opłaty za ETF), co istotnie zbiega się z założeniami inwestowania małych kwot. Robo-doradca to opcja dla tych najbardziej leniwych, bez zaangażowania, z długim horyzontem inwestycyjnym. Zlecenie stałe i zapomnieć.
Inwestowanie w akcje na własny rachunek przez 'apki' to opcja dla chętnych, ale przy tym dająca najwięcej frajdy i kontroli nad składem rachunku. Rynek usługodawców ofert maklerskich, napędzany przez dyskontowe domy maklerskie (Degiro, Lynx) czy przez fintechy (Revolut, Trading 212, Freetrade, Evarvest - niebawem wystartuje) mające stanowić europejski odpowiednik amerykańskiego Robinhooda, stał się dynamiczny, co wymusiło konkurencyjność ofert. Od niedawna dostępne jest to, co jeszcze kilka lat temu było poza zasięgiem. Filozofia jest prosta - inwestowanie przez aplikację w telefonie ma być darmowe i tak samo proste jak odbiór przesyłki z paczkomatu, a przy tym dać przeciętnemu Kowalskiemu dostęp do szerokiej palety rynków i instrumentów w tym akcji i ETF. Ponadto 'apki' udostępniają usługę zakupu akcji ułamkowych, niedostępną u większości tradycyjnych maklerów, dzięki czemu użytkownik uzyskuje możliwość podjęcia tylko części drogiej nominalnie akcji (Apple, Tesla, Amazon). Innymi słowy, zasilając rachunek kwotą 500 zł miesięcznie, można od razu budować portfel oparty o 5-10 akcji różnych spółek, co zmniejszy ryzyko strat. Lista spółek rynku amerykańskiego jest na tyle długa, że daje bardzo szerokie spektrum budowania portfeli - od wysoce spekulacyjnych, po defensywne. Wehikuł inwestycyjny w telefonie? Czemu nie. Jakie jest ryzyko, poza rynkowym, z korzystania z rachunków w 'apkach'? Z reguły takie same jak przy korzystaniu z usług zagranicznych brokerów, fintechy zwykle podlegają pod nadzór kraju, w którym są zarejestrowane (np. brytyjski). Inwestowanie przez 'apki' to bardzo rozsądna i tania (praktycznie bezprowizyjna) usługa dla drobnego gracza.
Inwestowanie drobnych kwot, ale regularnie, w długim terminie przynosi zaskakujące efekty. Wystarczy wybrać metodę (lub wymieszać), która najbardziej Ci odpowiada, w oparciu o tolerancję na ryzyko i cele, a także dopasowując wiele innych pomysłów, z powodzeniem możesz wejść na ścieżkę długoterminowego bezpieczeństwa finansowego.