Nie wojna i nie COVID-19. Amerykanie w badaniach opinii publicznej wyłonili czarnego łabędzia, który ma największy potencjał do pokolorowania giełd na czerwono, ale nie są to powyższe czynniki.
Jak wynika z nowego badania inwestorów Delivering Alpha większość inwestorów z Wall Street uważa, że największym zagrożeniem stojącym obecnie przed rynkami jest... błędna polityka Rezerwy Federalnej, gdy bank centralny zmaga się z oswajaniem najwyższej od dziesięcioleci inflacji. Zgodnie z wynikami aż 46% respondentów ankiety stwierdziło, że błąd FEDu może potencjalnie wykoleić hossę, podczas gdy 33% stwierdziło, że to jednak rosnąca inflacja w USA stanowi największe zagrożenie. Jedenaście procent wymieniło dalszą agresję Rosji na Ukrainie jako największe zagrożenie dla rynków. Na kolejnych miejscach są relacje z Chinami, na co wskazało 6% respondentów, a stawkę zamyka pandemia wywołana COVID-19, która zdobyła 4% głosów. Warto zwrócić również uwagę na drugą część tego badania. Jeśli chodzi o perspektywy rynkowe, większość inwestorów (58%) spodziewa się raczej płaskich stóp zwrotu dla indeksu S&P 500 w 2022 roku, podczas gdy 36% uważa, że benchmark akcyjny może wzrosnąć o około 8%, aby zakończyć rok powyżej poziomu 5000. Co więcej, tylko 6% spodziewa się korekty przed końcem roku, aby sprowadzić S&P 500 poniżej poziomu 4000.
Nie bez kozery to inflacja i reakcja na nią wiodą ostatnio prym, bowiem rośnie ona i dynamicznie, i w wielu krajach na świecie. Na początku tego miesiąca FED zatwierdził podwyżkę stóp o 0,25 punktu procentowego, czyli pierwszą podwyżkę od grudnia 2018 roku. Bank centralny zasygnalizował również, że podniesie stopy dziesięciokrotnie - w ciągu niecałych dwóch lat - co w efekcie doprowadzi do obniżenia banku centralnego. Prezes FED, Jerome Powell, obiecał niedawno podjęcie twardych działań w sprawie gwałtownie rosnących cen, wskazując, że jest otwarty na podwyżki stóp więcej niż tradycyjne 25 punktów bazowych. Wielu znaczących inwestorów jest sceptycznych co do miękkiego lądowania przez bank centralny jeśli chodzi o stan gospodarki. Według słynnego inwestora Carla Icahna to scenariusz negatywny jest najbardziej prawdopodobny i spodziewa się recesji na rynkach. Z kolei tak zwany król obligacji, Jeffery Gundlach, skrytykował rolę FEDu w walce z inflacją, mówiąc, że ostatnie odczyty sprawiły, że cel FEDu na poziomie 2% wyglądał dość "śmiesznie". Inwestor spodziewa się, że indeks wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych osiągnie potencjalnie 10% i zakończy ten rok na poziomie 7,5%. Wskaźnik CPI za luty, który mierzy koszty dziesiątek dóbr konsumpcyjnych codziennego użytku, wzrósł o 7,9% w porównaniu z rokiem poprzednim, co jest najwyższym odczytem od 1982 roku.