Załamanie gospodarcze wywołane przez koronawirusa spowodowało, że rządy światowe wdrażają liczne pakiety pomocowe, aby wspierać obywateli i gospodarkę. Wydatki te są koniecznością mającą na celu stymulowanie gospodarki, jednak w niektórych krajach dług publiczny może doprowadzić do podwójnej recesji.
Na początku tego tygodnia Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) oznajmił, że światowa gospodarka kurczy się w najszybszym tempie od dziesięcioleci, co budzi obawy, że będzie to najgorsza recesja od czasów Wielkiego Kryzysu, jaki miał miejsce w latach 30. XX wieku. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje, że w tym roku globalna gospodarka przeżyje "najprawdopodobniej" najgorszy kryzys finansowy od czasu wspomnianego Wielkiego Kryzysu, ponieważ rządy na całym świecie przedłużają obowiązywanie wprowadzonych ograniczeń, aby zwalczyć rozprzestrzenianie się COVID-19. MFW z siedzibą w Waszyngtonie przewiduje, że globalna gospodarka skurczy się w 2020 r. o 3%.
"Mogą pojawić się kryzysy wynikające z zadłużenia", napisała pod koniec marca brytyjska firma Economist Intelligence Unit (EIU). "Na razie rządy zwiększają wydatki fiskalne, aby zwalczać epidemię, utrzymać podstawową strukturę gospodarczą i pomóc pracowników zachować stanowiska pracy. W rezultacie w nadchodzących latach deficyty fiskalne gwałtownie wzrosną".
W porównaniu z innymi krajami Stany Zjednoczone jako całość są w tyle pod względem wydatków na zasiłki dla bezrobotnych i rynki pracy. Europejskie rynki pracy są na ogół bardziej zorganizowane niż amerykańskie.
Jest mało prawdopodobnym, by popyt konsumpcyjny powrócił do poziomu sprzed kryzysu natychmiast po zniesieniu ograniczeń dotyczących kontaktów między ludźmi i umożliwieniu przedsiębiorstwom ponownego otwarcia firm.
Jednocześnie EIU twierdzi, że globalne łańcuchy dostaw mogą być nadal zakłócane, ponieważ kraje znoszą ograniczenia w różnym czasie, tworząc tym samym wąskie gardła.
"Unikniemy ogromnego cyklu niespłacania długu, ale w krótkim czasie możemy otrzymać gorsze wiadomości", powiedział Steve Brice, główny strateg inwestycyjny w Standard Chartered Private Bank. Dodał również: "Oczywiście będziemy potrzebować więcej funduszy, a to wydaje się być dziś trudniejsze niż dwa, trzy tygodnie temu".