Prowadzenie polityki monetarnej w Rezerwie Federalnej musi być obecnie frustrujące. Tuż przed Świętem Pracy w zeszłym roku Fed z dumą ogłosił nową strategię, która skupiała się głównie na zapobieganiu deflacji - spadkowi cen. Niecały rok później jest pod ostrzałem za to, że nie udało mu się zapobiec odwrotnemu zjawisku - inflacji. 12 maja Biuro Statystyki Pracy ogłosiło, że ceny konsumpcyjne wzrosły w kwietniu o 4,2% w stosunku do roku poprzedniego, najwięcej od 2008 roku.
Dla niektórych krytyków nacisk, jaki Fed kładzie na walkę z deflacją, wygląda jak klasyczny przypadek generałów przygotowujących się do obrony Linii Maginota. Ben Bernanke, który był prezesem Fed w latach 2006-2014, zwrócił uwagę na ryzyko nowej polityki, zanim jeszcze się pojawiła. Po odejściu z Fedu pracował w Brookings Institution, gdzie napisał serię dokumentów, które wpłynęły na to, co stało się nowym Oświadczeniem Fedu w sprawie celów długoterminowych i strategii polityki pieniężnej (ang. Statement on Longer-Run Goals and Monetary Policy Strategy). Główną ideą Bernanke i innych było to, że świat wszedł w erę chronicznie niskiej inflacji i niskich stóp procentowych skorygowanych o inflację. W takim świecie trudno jest walczyć ze słabością gospodarczą, ponieważ jest bardzo mało miejsca na obniżanie stóp procentowych - są one już bliskie "efektywnej dolnej granicy", czyli około zera. Co gorsza, oczekiwania dotyczące średniej długoterminowej inflacji są coraz niższe, ponieważ inflacja spada w czasie recesji i nigdy w pełni nie odbija się w czasie ożywienia.
Bernanke zalecił swoim byłym kolegom, aby udowodnili swoje zaangażowanie w realizację długookresowego celu inflacyjnego na poziomie 2% poprzez zobowiązanie się do utrzymania stóp na poziomie zerowym, dopóki inflacja nie osiągnie średnio 2% przez pewien okres czasu. Ponieważ inflacja zakotwiczyła na niskich wartościach, musiałaby przez jakiś czas utrzymywać się powyżej, aby w dłuższym okresie czasu wynieść średnio 2%. Po osiągnięciu tego celu Fed mógłby w końcu podnieść stopy z poziomu zerowego i powrócić do swojej starej (z 2012 r.) strategii polegającej na próbach osiągania 2% z miesiąca na miesiąc. To mniej więcej ramy, które Fed przyjął w zeszłym roku, kiedy inflacja wciąż była poniżej celu.
"Więc co może pójść nie tak?" Bernanke zapytał we wpisie na blogu w 2019 r., który zgrabnie zwiastuje obecną sytuację. Kiedy Fedowi uda się doprowadzić inflację powyżej 2%, napisał, ludzie mogą nie ufać bankowi centralnemu, że poprowadzi ją z powrotem w dół. "Jeśli ludzie nie rozumieją lub nie wierzą w strategię Fedu - jeśli Fed jest niedoskonale wiarygodny - a ich oczekiwania wobec inflacji stają się niezakotwiczone, gdy inflacja wzrasta powyżej celu, wtedy może być bardziej trwała, a koszty polityki mogą być znacznie wyższe niż przewidywano" - napisał Bernanke. "Niedoskonale wiarygodny" wydaje się być dobrym opisem Fedu w dzisiejszych czasach. Szacunki rynku obligacji dotyczące średniej rocznej inflacji w ciągu następnych 10 lat mierzone luką w rentowności pomiędzy zwykłymi i chronionymi przed inflacją obligacjami skarbowymi, wzrosły z około 1% rok temu do ponad 2,5% obecnie. To musi być trudne dla architektów nowej strategii banku centralnego, takich jak Richard Clarida z Uniwersytetu Columbia, który został wiceprzewodniczącym w 2018 roku. W przemówieniu z 11 maja nazwał on kwietniowy odczyt cen konsumpcyjnych "jednym punktem danych" i powiedział: "Spodziewam się, że inflacja powróci do - lub być może przebiegnie nieco powyżej - naszego 2% długoterminowego celu w 2022 i 2023 roku."
To zależy od tego, jak dobrze zakotwiczone są oczekiwania inflacyjne społeczeństwa, co jest wątpliwe. Prawdą jest, że Fed mógłby w jednej chwili zgasić gorączkę inflacyjną poprzez niespodziewaną podwyżkę stóp procentowych. Ale to podważyłoby jego obietnicę, że pozwoli inflacji utrzymywać się powyżej 2% przez jakiś czas, aby zrównoważyć lata, kiedy była poniżej celu. W każdym razie na razie decydenci Fedu wydają się być skłonni do wstrzymania swoich działań.