Kiedy na początku marca wspominałem o spółce TripAdvisor
Pierwsze sygnały pojawiły się podczas zimowego sezonu wyników za IV kwartał 2017 roku. Najpierw pojawiła się plotka o możliwości sprzedaży spółki, a kiedy okazało się to fake newsem, spółka miło zaskoczyła analityków odnotowując wzrost przychodów. Rynek chętnie kupił akcje wyrywając spółkę z marazmu na poziomie 35 USD. Jeden raport wiosny nie czyni, jednak w maju spółka znów zaskoczyła rynek wynikami i był to wystarczająco silny impuls do wzrostu papierów, który trwa do dziś. Inwestorzy byli zachwyceni wynikami, ponieważ spółka mimo skromnego zwiększenia przychodów - tylko o 2 proc. (do 372 mln USD) - wypracowała wzrost zysku o 1/5 (skorygowany zysk na akcje wzrósł z 0,24 USD do 0,30 USD), głównie dzięki bardziej wydajnym inwestycjom na marketing oraz znacznemu zmniejszeniu kosztów operacyjnych. Z raportu wynika, że segment restauracji oraz społeczności wymiany doświadczeń podróżniczych ma duży wpływ na ilość rezerwacji hoteli.
Na fali lepszych od oczekiwań wyników CEO spółki Steve Kauferow zakomunikował lekką korektę w górę prognoz na rok bieżący - wzrost przychodu i skorygowanego zysku. Takie posunięcie ze strony kierownictwa sugeruje, że firma odwróciła się od trendu spadkowego w szybko rozwijającej się branży. Dzięki lepszemu zarządzaniu i poprawie rentowności, zespół może skupić się na przekształceniu swojej ogromnej społeczności podróżniczej w coraz większy udział w rynku.
Wygląda na to, że firma ma najgorsze za sobą. Na wykresie spółki widać formację podwójnego szczytu, pokonanie bariery 60 USD najpewniej otworzy drogę do dalszych wzrostów, jednakże należy mieć na uwadze, że ów 70-proc. wzrost w ostatnich miesiącach może zostać 'skonsumowany' przez część inwestorów, którzy będą chcieli realizować zysk.