Uber oraz Lyft są jak Goliat i Dawid w branży prywatnych przewozów i obecnie mierzą się w wyścigu o to, która firma wcześniej zadebiutuje na giełdzie. Według ostatnich doniesień rywalizacja jest już na ostatniej prostej. Lyft złożył wniosek do SEC o przeprowadzenie oferty IPO, która według obliczeń Wall Street Journal, może odbyć się do końca marca. Natomiast New York Times przewiduje, że debiut może odbyć się najdalej na początku kwietnia.
Usługi prywatnych przejazdów zamiast taksówek stały się szalenie popularne wśród konsumentów w ciągu ostatnich lat, są również w centrum zainteresowań inwestorów, którzy są skłonni ponieść większe ryzyko. Uber jest znienawidzonym przez taksówkarzy monopolistą i międzynarodowym konglomeratem działającym w 70 krajach, Lyft jest znacznie mniejszy, a jego działalność jest ograniczona tylko do Ameryki Północnej. Widać to po statystykach - w 2018 roku Lyft pośredniczył w 375 mln przewozów, natomiast UBER zanotował ich dziesięć razy więcej - 4 miliardy przewozów. Pierwsza firma, która pojawi się na giełdowym parkiecie wygra większe zainteresowanie inwestorów, którzy otrzymają możliwość zainwestowania w stosunkowo nową usługę. Lyft wygrana w wyścigu na parkiet może dać niepowtarzalną szansę firmie na wyjście z cienia Ubera.
Całość procesu opóźniła się o kilka tygodni, w związku z niespodziewanym 'częściowym zawieszeniem rządu' (shutdown). Obecnie urzędnicy z SEC rozpatrują wnioski w rekordowo szybkim czasie, aby rozładować zator, który nawarstwił się w tym czasie. Lyft planuje zadebiutować na giełdzie Nasdaq, natomiast sama oferta publiczna jest obliczana na 4,9 mld USD, co dałoby całej firmie wycenę na poziomie 20-25 mld USD. Dla porównania UBER planuje pozyskać około 24 mld USD, co dałoby firmie wycenę nawet na 120 mld USD (!). Dużo jak na startup'y przynoszące duże straty.
Przy okazji prospektu emisyjnego od Lyft, inwestorzy będą mieli okazję (w końcu) bliżej poznać bilans finansowy spółki, choć nie jest tajemnicą, że przewozowa działalność jest póki co mocno deficytowa. Obie firmy walcząc o udział w rynku generują olbrzymie straty. W ostatnim trzecim kwartale 2018, Lyft był pod kreską około 254 mld USD, natomiast jego większy kolega ponad 1 mld USD.
Reuters informuje, że roadshow Lyfta rozpocznie się prawdopodobnie 18 marca (UBER ma to zrobić dopiero kilka tygodni później) i podczas prezentacji będzie chciał sprzedać inwestorom kluczowe dla spółki fakty, jak udział w amerykańskim rynku sięgający blisko 40proc. (w poprzednim roku wynosił on 35 proc.). Spółka w ostatnich kilkunastu miesiącach agresywnie zaatakowała również mniejsze i średnie miasta w Stanach, co na dziś pozwoliło zbudować jej zasięgi na ponad 600 amerykańskich i kanadyjskich miast, a to trzy razy więcej niż na początku 2017 roku. Innym impulsem, który pomógł w budowaniu marki w świadomości Amerykanów był fakt skorzystania z fali skandali, które wstrząsnęły Uberem w 2017 roku (molestowanie seksualne, rezygnacja dyrektora generalnego oraz używanie nielegalnego oprogramowania do oszukiwania organów regulacyjnych). Negatywna kampania #DeleteUber zyskała na popularności w mediach społecznościowych, pomagając tym samym firmie Lyft, pozyskać wielu nowych kierowców, bez wydatków na marketing.