Poniedziałkowy wodospad notowań wstrząsnął rynkami, natomiast we wtorek kupujący wzięli się do pracy. Sesja była nerwowa, zmienność duża, a Dow Jones
Sesja zapowiadała się nieciekawie przez większość dnia europejskich notowań, kontrakty na S&P500 zapowiadały dalsze głębokie spadki. Amerykanie przystąpili do handlu w lepszych niż się oczekiwało nastrojach i bardzo szybko domknęli lukę spadkową z dnia poprzedniego. Następnie przez kilka godzin sesji trwała walka w punkcie zero, włącznie z nieudanym atakiem popytu w okresie lunch time'u. Przełom przyszedł w przedostatniej godzinie, tym razem strona popytowa zebrawszy większe siły wypchnęła ostatecznie cenę na maksima sesji, która całościowo była bardzo emocjonująca.
W takich sytuacjach jak obecnie, na pierwszy plan wyłania się wartość indeksu zmienności VIX - jednym z najpopularniejszych instrumentów finansowych w Stanach Zjednoczonych, który jest miernikiem nastrojów (potocznie nazywany indeksem strachu) na Wall Street. Podczas wczorajszej sesji wzrósł tymczasowo powyżej poziomu 50 pkt. I jest to najwyższy wynik od marca 2009 r. Im wyższy odczyt zmienności, tym strach na rynku większy.
Analitycy największych instytucji finansowych są dalecy od układania teorii odwrócenia trendu. Obecna sytuacja to prędzej chwilowa zadyszka rynku byka niż początek ery niedźwiedzia. Na rynkach zbyt długo panował spokój, w styczniu rynek zanotował nieprzyzwoicie wysoki wzrost. Ostatnie spadki to raczej naturalna korekta - najpewniej nieco spotęgowana przez komputery, które odwróciły pozycje pogłębiając spadki. Spadki z reguły mają to do siebie, że są gwałtowne.
W wirze dużej zmienności i odrabiania strat na dalszy plan spadły bardzo dobre kwartalne wyniki General Motors