Traderzy giełdowi to nie celebryci, a w większości ludzie, którzy są skupieni na swojej pracy i niechętnie udzielają wywiadów. Mojego rozmówcę branża zna pod pseudonimem 'EminiTrader'. Prowadzi on bloga eminitrader.pl, który stanowi kopalnię wiedzy, nie tylko z zakresu grania kontraktów terminowych, ale również samego tradingu.
Znamy się trochę "z branży". Wiem, że prowadzisz ciekawego bloga. Powiedz naszym Czytelnikom, co dokładnie robisz i jak to się wszystko zaczęło?
Może już na samym wstępie zaznaczę, że zależy mi na zachowaniu pewnego stopnia anonimowości. Myślę jednak, że nie przeszkadza to w tym, aby powiedzieć, że mam na imię Tomasz i jakiś czas temu pozostawiłem życie dwudziestolatka za sobą. Jeżeli chodzi o moje początki, to jak nie trudno się domyśleć, były one dość burzliwe. Wszystko zaczęło się tak na prawdę od polisolokaty, w którą zdecydowałem się "zainwestować". Miało to miejsce dokładnie 5 lata temu, w marcu 2013 roku. Wówczas moja wiedza na temat giełdy była znikoma, choć od zawsze ten temat wywoływał moje zainteresowanie. Nie wchodząc za bardzo w szczegóły, efekt tej "inwestycji" był taki, że obecnie posiadam licencję DI i handluję na co dzień kontraktami futures i opcjami (nie binarnymi!). Mam za sobą handel na GPW oraz "ciemną stronę tradingu", w skład której wchodzą m.in. właśnie opcje binarne. Jak zatem widzisz, zdążyłem pobrudzić sobie ręce dochodząc do punktu, w którym jestem obecnie.
Rynek oferuje setki instrumentów do grania, skąd pomysł na kontrakty terminowe na e-mini? Przecież to trudny kawałek chleba!
Kilka powodów miało wpływ na taką decyzję. Po pierwsze, poszedłem niejako w ślady osoby, która wprowadziła mnie w świat kontraktów terminowych. Po drugie, skorzystałem z rady, jaką otrzymałem na początku. Mianowicie, spróbowałem kilku instrumentów i wybrałem ten, na którym handlowało mi się najlepiej. Przeszedłem przez te bardziej płynne, jak kontrakty na amerykańskie obligacje (tzw. kontrakty na stopę procentową), jak i te mniej płynne i bardziej zmienne, jak chociażby ropa. Dodatkowo, ES jest chyba jednym z najbardziej popularnych kontraktów na świecie, o ile nie tym dzierżącym palmę pierwszeństwa na tej płaszczyźnie. Jest to zatem niesamowity barometr aktualnej sytuacji na rynku z perspektywy globalnej. Ogromna ilość spekulantów z całego świata sprawia dodatkowo, że jest to również niezły poligon doświadczalny dla różnego rodzaju strategii. Mamy tutaj do czynienia z pełnym przekrojem inwestorów.
Ja uczyłem się grać amerykańskimi akcjami w biurze proptradingowym. Gdzie Ty zdobywałeś doświadczenie? Czy może jesteś samoukiem? Miałeś mentora? Wzorowałeś się na kimś?
Oczywiście, sam nie doszedłbym do miejsca, w którym jestem teraz w tak krótkim czasie. W zdecydowanej większości jestem jednak samoukiem, który wzorował się na materiałach udostępnianych przez bardziej doświadczone osoby. Pierwszym z nich był Peter Davies z Jigsaw Trading. Jeszcze do niedawna można było skorzystać z darmowego kursu wprowadzającego w tajniki spekulacji na kontraktach terminowych. Poziom przekazywanej przez niego wiedzy był na prawdę wysoki i w zupełności wystarczał do tego, aby po dokładnym przerobieniu wszystkich materiałów, postawić pierwsze kroki na tym rynku. Innym traderem, z którego wiedzy udało mi się skorzystać był John Grady. Polecam każdemu, kto chciałbym zgłębić handel kontraktami na stopy procentowe. Korzystałem również z dostępu do płatnych materiałów na stronie Axii Futures. W temacie opcji sprawa jest dużo prostsza - większość swoje wiedzy opieram na materiałach tastytrade.
W gruncie rzeczy kontraktami amerykańskimi zajmuje się niewielu ludzi w Polsce. Jak w praktyce gra się kontraktami na co dzień? Jakie strategie stosujesz?
Bardzo cenię sobie fakt, że mam możliwość bezpośredniego handlu kontraktami futures i opcjami. Rynek jest na tyle wymagający, że warto jest ograniczyć potencjalne punkty "zapalne" do niezbędnego minimum. Właśnie dlatego zrezygnowałem całkowicie ze spekulacji opcjami binarnymi i nie wszedłem w handel na "forexie". Dodatkowa batalia z brokerami oferującymi takie usługi (czyli tzw. bucket shopami) nie jest mi do niczego potrzebna. Lubię jasne zasady, szczególnie w kwestii prowizji, jakie pobierane są przez brokera, jak również faktycznego modelu biznesowego takiej firmy. Dlatego też w moim wypadku wybór nie mógł być inny, to musiał być rynek regulowany.
Jeśli natomiast chodzi o strategie, z których na co dzień korzystam, powiedziałbym, że generalnie trading dzielę na dwie kategorie: skalping na "futach" oraz handel opcjami. Przy skalpingu staram się wykorzystywać krótkoterminowe momenty zachwiania równowagi pomiędzy kupującymi i sprzedającymi. To głównie gra pod akumulację, zbieranie popytu i podaży oraz próba wyrzucenia takich osób na stop lossach. Dlatego tak ważny w moim codziennym handlu jest arkusz zleceń i taśma. Jeżeli chodzi natomiast o opcje, to staram się podchodzić do tego z szerszej perspektywy, kontrolować "greki" w moim portfelu, tak aby dawały ekspozycje na rynek zgodnie z moim aktualnym nastawieniem.
Obaj wiemy, że handel na giełdach amerykańskich jest opanowany przez automaty. Czy według Ciebie trading automatyczny "wypchnie" manualnych traderów takich jak my z rynku?
Według różnych źródeł aktualnie około 90% handlu na E-mini odbywa się z wykorzystaniem automatów (chodzi tu o sytuacje, w których przynajmniej jedną stroną transakcji jest algorytm). Zdaje sobie sprawę, że takie dane muszą robić wrażenie i wydają się być przytłaczające. Musimy wziąć jednak po uwagę kilka czynników. Po pierwsze, to, że po jednej ze stron stoi algorytm, w cale nie musi oznaczać, że jest to całkowicie automatyczne zlecenie. Czym jest bowiem popularny stop loss? To nic innego jak prosty algorytm, który w takich statystykach widnieje po "zautomatyzowanej" stronie rynku. Z tego też powodu, statystyki te są odrobinę zawyżone. W mojej opinii na rynku zawsze będzie miejsce dla potrafiących samodzielnie myśleć traderów. Pamiętajmy, że za każdym algorytmem stoi człowiek. Ktoś musi je wcześniej wymyślić i zaprogramować. Żaden algorytm nie jest doskonały. Większość ma swoją "datę przydatności do spożycia", po której przestają być skuteczne. Wszystko to sprawia, że uważny obserwator jest w stanie wyciągać odpowiednie wnioski i wykorzystywać aktualną sytuację na swoją korzyść. Na rynku zawsze będzie miejsce dla traderów potrafiących dostosowywać się do panujących warunków.
Ile razy już wyzerowałeś depozyt!?
Po tym pytaniu może zostać mi zarzucone, że żaden ze mnie trader i jeszcze mało w życiu widziałem, ale będąc całkowicie szczerym, muszę powiedzieć, że do tej pory ani razu nie musiałem przechodzić przez takie doświadczenie. Zanim jednak spadnie na mnie fala krytyki, postaram się wyjaśnić, skąd to się wzięło. Po pierwsze, nie bez znaczenia jest rzecz, o której wspomniałem już na wstępie, czyli "inwestycja" w polisolokatę. Fakt, że straciłem na tym tak na prawdę przez własną niewiedzę, podziałał na mnie motywująco. Stąd podejście do egzaminu na doradcę inwestycyjnego i chęć dalszego zgłębiania tematu. Dodatkowo wyrobiło to we mnie mocną awersję do ryzyka, która objawia się w dwojaki sposób. Po pierwsze, odpowiednia kontrola ryzyka każdej pozycji jest dla mnie priorytetem. Po drugie, staram się w jak najmniejszym stopniu angażować własne środki. Stąd handel na kontraktami futures za pośrednictwem TopstepTrader (TST). Oczywiście, nie zrozum mnie źle. Swoje zdążyłem już "uwalić". Dobrym przykładem jest moje pierwsze podejście do TST, gdzie już drugiego dnia wyleciałem na przekroczeniu dziennego limitu strat. W gruncie rzeczy można to poniekąd potraktować jak wyzerowanie depozytu.
Z uwagi na fakt, że dostęp do (rzeczywistych) kontraktów (nie cfd) jest w zasadzie zamknięty dla "ludzi z ulicy", choćby z uwagi na wymagania depozytowe, pracujesz dla firmy proptradingowej ze Stanów Zjednoczonych. Czy mógłbyś powiedzieć, jak wejść do proptradingu? Jakie to niesie ze sobą korzyści, a jakie niedogodności?
Może już na wstępie zaznaczę, że w mojej opinii dostęp do rynku regulowanego w cale nie jest zamknięty dla "ludzi z ulicy". Problem polega na tym, że zdecydowana większość chce od razu wejść na ring i mierzyć się z mistrzami świata w tej dziedzinie. Każdy od razu chce zarabiać miliony na zlewarowanych instrumentach. Nie tędy jednak droga. W pierwszej kolejności powinniśmy zakładać podstawowe rachunki maklerskie i spróbować handlu na akcjach. Bez dźwigni. Poczuć, czym tak na prawdę jest inwestowanie na własną rękę. Zbudować odpowiedni kapitał i dopiero wówczas zająć się derywatami. Zacząć od opcji, trzymać w ryzach swoje portfolio oraz deltę. Dopiero na końcu powinniśmy zabierać się za kontrakty futures. Alternatywą jest wspomniany przez Ciebie proptrading. Po pierwsze, nie musimy angażować na rynku własnego kapitału. Po drugie otrzymujemy wsparcie bardziej doświadczonych osób, w tym risk managera, który pilnuje, aby dźwignia nie zabiła nas już na starcie. Po trzecie korzystne warunki na płaszczyźnie prowizji. W kwestii niedogodności często pojawia się argument ciężkiej pracy, bez gwarancji sukcesu. Jednak czy nie jest to tak na prawdę definicja tradingu? Jedynym minusem, jaki przychodzi mi do głowy, to fakt, że musimy zawsze sztywno trzymać się odgórnie narzucanych nam zasad. Jest to jednak na tyle nieistotny czynnik, że nie warto tym sobie na początku zawracać głowy. Jak wejść do "propa"? Trzeba przejść przez proces rekrutacyjny, który różni się w zależności od firmy. W TST jest on płatny, w OSTC odbywa się na zasadzie assessment day, podczas którego sprawdzane są nasze predyspozycje do tego, aby osiągnąć sukces w tym zawodzie. Inne wymagają od nas tzw. desk fee, czyli opłaty za stanowisko.
Czy praca tradera to zabawa w "gruby hajs" każdego miesiąca, imprezy, dziewczyny, milion w trzy godziny i rock'n'roll jak w Wilku z Wall Street? Czy raczej ciężka stresująca harówa okupiona bolącymi plecami i zmęczonym umysłem? Czy trading na pełen etat to fajne zajęcie, czy czasem jednak myślisz, żeby rzucić to wszystko w cholerę?
Z pewnością znajdą się tacy, którzy wiodą takie życie jak postacie z przytoczonego przez Ciebie filmu. Jednak ich kariery kończą się równie szybko, jak szybko ich samochody rozpędzają się do "setki". W rzeczywistości trading to niesłychanie ciężka praca i jeden z najbardziej wymagających zawodów na świecie. Tutaj oceniani jesteśmy przez pryzmat naszych codziennych wyników. Presja jest ogromna i z pewnością nie jest to zajęcie dla każdego. Co z resztą dobitnie pokazują statystyki. Nie jest też tak, że istnieje na rynku grupa ludzi posiadających niezawodne systemy transakcyjne. Historia branży pełna jest firm, które zaliczały spektakularne upadki. Tutaj nikt nie ma gwarancji sukcesu. Czy rzuciłbym to w cholerę? Nigdy. Jednak nie ze względu na zyski, czy poziom życia jaki może nam zagwarantować handel na kontraktach. Tutaj bardziej chodzi o pasję, to trzeba mieć we krwi.
Ile godzin dziennie zajmuje ci praca z wykresami?
Będąc drobiazgowym, opowiedziałbym, że praca z wykresami zajmuje mi niewiele każdego dnia. Jednak nie ze względu na fakt, że tak mało czasu poświęcam na trading, a bardziej ze względu na to, że spekulując opieram się na arkuszu zleceń. Jeżeli natomiast chodzi o sedno pytania, to na mój dzień składa się około 2-godzinne przygotowanie do każdej sesji (wówczas m.in. piszę codzienne posty na bloga). Później od około godziny 14:00 staram się trzymać rękę na pulsie z bieżącymi wydarzeniami na instrumentach, którymi handluję. Od 15:30 zaczyna się "prawdziwy" handel w moim przypadku. W momencie, gdy obroty wyraźnie spadają, robię sobie przerwę i wracam ponownie przed monitor w okolicach godziny 19:30. Mój dzień kończy się wraz zamknięciem sesji za oceanem (22:15).
Prowadzisz wartościowego bloga nonprofit, który jest w istocie jedynym na bieżąco aktualizowanym źródłem wiedzy na temat grania kontraktami E-mini dostępnym w języku polskim (www.eminitrader.pl) . Treści jest tyle, że uzbierałoby się już na pokaźną książkę!
To fakt, trochę już tego zdążyło się uzbierać. Aktualnie zbliżam się do 200-go wpisu na blogu, a nie minął jeszcze nawet rok od pierwszej publikacji. Bardzo ważnym elementem prowadzonej przeze mnie strony są codzienne przygotowania do sesji. Staram się w nich przekazać moje aktualne spojrzenie na rynek. Zwrócić uwagę na poziomy, na których spodziewam się reakcji. Przybliżyć nieco moje spostrzeżenia po ostatniej sesji, a jednocześnie przekazując wiedzę, którą sam posiadam. Oprócz tego, na blogu można znaleźć cykl artykułów traktujących o tym, jak odpowiednio ugryźć temat tradingu na kontraktach futures. W tekście "Jak zostać traderem?" staram się przedstawić wszystko od podstaw. Pokazać, czym jest arkusz zleceń i taśma, i dlaczego korzystanie z order booka jest tak istotnie w day tradingu. Przybliżam podstawowe pojęcia oraz pokazuję, jak oswoić to narzędzie za pomocą różnego rodzaju ćwiczeń. Jak słusznie zauważyłeś, ciężko jest znaleźć wartościowy materiał w naszym rodzimym języku traktujący o handlu kontraktami futures, mój blog wychodzi temu niejako naprzeciw. Zakładając go liczyłem na to, że uda mi się przyciągnąć zarówno nowych adeptów sztuki spekulacji, jak również trafić do bardziej doświadczonych osób, które podobnie jak ja, w domowym zaciszu, zmagają się każdego dnia z rynkiem. Liczyłem na to, że dzięki temu będę mógł zarówno dzielić się swoją wiedzą, jak również korzystać na doświadczeniu innych. W planach mam kolejny cykl artykułów, tym razem traktujący o handlu opcjami. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku "futów", tym razem również zamierzam przejść drogę od zupełnych podstaw, aż do bardziej zaawansowanych strategii i kontroli portfela w oparciu o "greki". Zawsze jestem otwarty na pytania. W miarę możliwości staram się również pomagać w stawianiu pierwszych kroków na tej niezwykle wyboistej drodze, jaką niewątpliwie jest day trading. Dlatego też zachęcam do odwiedzenia mojego bloga i dzielenia się opinią na jego temat.
Ostatnie pytanie: Będzie bessa czy nie?
Oczywiście, że będzie. Po hossie zawsze przychodzi bessa. Pytaniem otwartym pozostaje to, kiedy to nastąpi. Z perspektywy day-tradera nie ma to chyba aż tak dużego znaczenia. Cytując klasyka z Grzybowskiej: "Zarabiać też można na stratach" :)
Dzięki za poświęcony czas. Wracamy przed monitory!
Ja również dziękuję za zainteresowanie moją osobą i blogiem. Powodzenia na najbliższych sesjach!