Slack Technologies
Spółka zadebiutowała na giełdowym parkiecie w formie DPO (tzw. direct listingu, bez emisji nowych akcji), tak jak w ubiegłym roku zrobiła to firma Spotify
Slack jest bogatym start'upem, notując w bilansie 793 mln USD w gotówce i papierach wartościowych. Chociaż daleko mu do rentowności biznesu, póki co nie potrzebuje pieniędzy na pokrycie kosztów działalności.
Dzień przed inauguracją notowań, nowojorska giełda ustaliła cenę referencyjną na poziomie 26 USD. Pierwsza transakcja w czwartek doszła do skutku po kursie 38,50 USD, uzyskując maksymalną wartość w dniu otwarcia 41,85 USD, po czym zamknęła notowania po kursie 38,62 USD, kończąc dzień wzrostem o 48,5% w stosunku do ceny referencyjnej NYSE (ale tylko o 0,3% od ceny otwarcia). Czwartkowa cena zamknięcia wyceniła spółkę na 19,5 mld USD, czyli prawie trzy razy więcej niż jej ostatnia wycena w wysokości 7,1 mld USD jako prywatna spółka.
W piątek kurs akcji spółki nieco się uspokoił, zamykając dzień na poziomie 37,22 USD, co oznacza spadek o 3,3% w stosunku do pierwszej transakcji w czwartek.
Warto podkreślić, że ostatnia runda prywatnego finansowania dla Slack, przeprowadzona w sierpniu 2018 roku, odbyła się po kursie 11,91 USD, więc wszyscy 'wtajemniczeni' zdecydowanie zarobili.
Co to oznacza dla inwestorów giełdowych? Przede wszystkim to, że Slack na rynku publicznym, pod względem fundamentalnym, jest wyceniany według astronomicznej kapitalizacji 18,8 mld USD i nieprzyzwoicie drogi w stosunku do podmiotów prowadzących podobny charakter działalności - uwzględniając wskaźnik P/S (cena rynkowa/przychody netto ze sprzedaży, ang. price to sales) o wartości 43, odstaje (w górę) znacząco od reszty. Dodatkowo, przy astronomicznej kapitalizacji rzędu 18,8 mld USD, Slack stał się nieatrakcyjnym kandydatem do ewentualnego przejęcia. Warto wiedzieć, że najpierw w 2016 roku taką transakcję poważnie rozważał Microsoft