Od wielu lat gram na giełdzie i uczę day traderów z całego świata. Nauczyłem się już, że ze zmianami trzeba umieć się pogodzić. Producenci akcesoriów do telefonów komórkowych są w podobnej sytuacji: premiera nowego modelu sprawia, że dotychczasowe gadżety stają się przestarzałe. Wszystkie firmy muszą dostosowywać się do rynku i stale wprowadzać innowacyjne produkty.

Świat day tradingu wygląda niemal identycznie. Niegdyś popularne było korzystanie wyłącznie z ETF-ów z trzykrotną dźwignią. Pamiętam też okres, w którym day traderów interesowały tylko wykresy o interwale M3 lub M5. Innym razem panowała moda na zbieranie bonusów za dostarczanie płynności. Teraz zaś wszyscy polują na luki powstające po publikacji raportów finansowych. Niektórzy traderzy wolą jednak przewidywać kolejne ruchy przy użyciu techniki "tape reading" - obserwacji okna kwotowań Level II oraz okna transakcyjnego Time and Sales. Czy powinni oni z tego zrezygnować i zacząć wykorzystywać nowocześniejsze metody?

Traderzy czytający z taśmy mogą wkrótce przegrać z narzędziem, którego sami używają: komputerem. Algorytmy stały się niezwykle popularne i raczej tak już zostanie, czy tego chcemy, czy nie. Zastanówmy się, na jakiej zasadzie algorytm realizuje zlecenie. Może wykonywać tylko jeden z jego etapów. Może działać w oparciu o płynność. Może wykorzystywać strategię, która zakłada wyprzedzanie innych traderów o krok. Może też być narzędziem funduszu używanym w celu dostosowywania wielkości pozycji na przestrzeni wielu dni czy tygodni. Jak day trader ma rozszyfrować sytuację w czasie rzeczywistym i zareagować? Moim zdaniem to niemożliwe. Czas się dostosować albo pogodzić z faktem, że inni będą mieli przewagę.