Fidel Castro został w 2012 roku uznany za jedną ze stu najbardziej wpływowych osób na świecie według magazynu TIME. To postać znana na całym globie, w 1972 roku podczas swojej podróży odwiedził nawet Polskę. Na kartach historii, mimo iż przez niektórych kojarzony jako silny przywódca, zapisał się negatywnie - przypuszczalnie są to słowa najlżejszego kalibru, jakimi można opisać rządy Castro. Kubański dyktator w wieku 90 lat, jak na ironię losu, zmarł w święto kapitalizmu - ostatni piątek listopada - tzw. "Black Friday", który w tym roku przypadł na 25 dzień miesiąca. Niedługo po tej informacji kubańscy imigranci mieszkający w Miami wyszli świętować na ulice - dla nich jest to także "śmierć" symbolu komunizmu, który przez długie lata panował w rodzinnym kraju. Po lakonicznym tweecie Donalda Trumpa ("Fidel Castro is dead!") można wnioskować, że i dla niego była to dobra wiadomość (gdyby była smutna raczej nie kończyłby jej wykrzyknikiem), tym bardziej, że w swoim późniejszym oświadczeniu podsumował on rządy Castro jako brutalną dyktaturę.
Relacje między USA a Kubą od dawna nie należały do najlepszych. Fakt, że Amerykanie zdecydowali się nie wysyłać oficjalnej delegacji na uroczystości pogrzebowe wydaje się tylko to potwierdzać. Czy te relacje się zmienią? By odpowiedzieć na to pytanie cofnijmy się najpierw w czasie i odpowiedzmy sobie na pytanie o to, jak te relacje wyglądały do tej pory?
Fidel Castro w wyniku przeprowadzonej przez siebie rewolucji na czele Kuby stanął w roku 1959. Już w przeciągu następnych dwóch lat wiadomo było, że stosunki między oboma państwami nie będą należały do najlepszych - rząd Eisenhowera nałożył na kraj kubański embargo, by później zlecić tajną operację mającą na celu obalenie Castro. Jak można się domyślić operacja ta zakończyła się niepowodzeniem. Stanom Zjednoczonym nie podobał się fakt, iż kraj, który de facto odzyskał niepodległość za sprawą właśnie USA wymknął im się spod kontroli, a sam Castro zaczął nacjonalizację amerykańskich przedsiębiorstw znajdujących się na terenie jego państwa. Relacjom między oboma stronami nie pomagał również fakt, że Kuba była sprzymierzeńcem ZSRR, któremu, jak również wiadomo, do bycia sprzymierzeńcem Amerykanów zawsze było daleko.
Przejdźmy do samych rządów Castro - Stanom Zjednoczonym nie udało się wywrzeć wpływu na politykę prowadzoną przez dyktatora, w wyniku której setki tysięcy ludzi zdecydowało się na ucieczkę do USA (ci, którzy zostali, skazani byli na biedę) - większość osiedliła się w Miami - stąd też wyjście na ulice, o którym wspominałem na początku artykułu. Swojego rodzaju podsumowaniem mentalności kubańskiego przywódcy jest list, który napisał on do Baracka Obamy sugerując, aby ten nie wtrącał się w prowadzoną przez niego politykę oraz podkreślając, że Kubie nie jest potrzebna żadna pomoc ze strony Amerykanów. Co ciekawe, pismo to zostało napisane rok temu - oficjalnym przywódcą państwa kubańskiego był więc już jego młodszy brat Raul Castro, który podjął próbę normalizowania stosunków z państwem amerykańskim, jednak wpływ Fidela ciągle pozostawał bezsprzeczny. Sam Raul Castro ma już 85 lat, więc w perspektywie upływającego czasu i on będzie musiał komuś tą władzę przekazać. Nasuwa się więc pytanie: "Co teraz?"
Biorąc pod uwagę ostatnie notowania Herzfeld Caribbean Basin Fund (NASDAQ: CUBA) należy stwierdzić, że istnieje spora szansa na otwarcie się kubańskiej gospodarki. Kupując jednostkę tegoż funduszu oczekujemy, iż kubańska gospodarka przestanie być gospodarką zamkniętą. Tuż po śmierci Fidela Castro wartość jednostki funduszu poszybowała o 17% w górę, co było najwyższym kursem od dwóch lat - wtedy też Barack Obama rozpoczął znoszenie trwających dekady restrykcji nałożonych na Kubę. Pytanie, czy Trump będzie tą politykę kontynuować. Pewne jest, że jeżeli miałby on rozpocząć jakikolwiek dialog, będzie na pewno oczekiwać uwolnienia wszystkich politycznych więźniów oraz poprawy traktowania obywateli Stanów Zjednoczonych. Trump podkreślił, że jeżeli jego warunki nie zostaną spełnione, to nie zawaha się on cofnąć porozumienia nawiązanego przez Obamę, co dla mieszkańców Kuby wiadomością dobrą na pewno nie będzie.