Pod koniec lutego należący do Google (NASDAQ: GOOG) serwis ogłosił, iż za cenę 35 dolarów miesięcznie zaproponuje mieszkańcom USA dostęp do kilkudziesięciu kanałów telewizyjnych w czasie rzeczywistym. Wśród nich znaleźć mają się stacje takie jak ABC (NYSE: DIS), FOX (NASDAQ: FOX), NBC (NASDAQ: CMCSA), CSN, ESPN, National Geographic, czy FX. Czy to bogata oferta? Niekoniecznie, brakuje przecież choćby takich stacji jak HBO (NYSE: TWX), CNN czy Discovery (NASDAQ: DISCB). Oferta programowa nie jest jednak jedyną rzeczą, którą ma do zaoferowania internetowy gigant. O czym więc mowa?
Do skorzystania z Youtube TV, bo tak nazywać ma się usługa, skłonić mają również aspekty technologiczne. Na wierzchołek małej góry lodowej wysuwa się możliwość zapisywania materiałów wideo. Tak, to wymyślono już dawno temu. Z tym, że w przypadku YouTube TV jedyne co będzie nas ograniczać to czas. Co mam na myśli? Dane będziemy mogli zapisywać w nieograniczonej przestrzenią chmurze, które będą dostępne przez kolejne 9 miesięcy. Odbiegając na chwilę od obecnego wątku - w zdaniu powyżej użyłem bowiem liczby mnogiej w liczbie pojedynczej, co jest formą gramatycznie poprawną lecz nie do końca zgodną z faktami - póki co nie nie ma żadnych przesłanek wskazujących na to ażeby usługa była dostępna na innych rynkach niż Stany Zjednoczone. Wróćmy jednak do poprzedniego wątku. Każdy, kto zdecyduje się na korzystanie z YouTube TV, dostanie możliwość korzystania z usługi na sześciu różnych spersonalizowanych kontach. Dla fanów urządzeń mobilnych dobrą wieścią będzie fakt, że z usługi skorzystamy również na tabletach i telefonach komórkowych. To ciągle nie wszystko. W ramach abonamentu użytkownicy dostaną dostęp do YouTube Red, w skrócie brak reklam na "macierzystym" serwisie, dostęp do Google Music oraz możliwość oglądania oryginalnych produkcji filmowych. Jeśli chodzi o najistotniejsze fakty, to by było na tyle... Ciężko jest stwierdzić jakoby była to poważna konkurencja dla Netflixa (NASDAQ: NFLX), Amazona (NASDAQ:AMZN), czy innych serwisów oferujących możliwość oglądania produkcji filmowych "na życzenie". Myślę, że właściwie to nawet nie można stawiać na jednej półce YouTube TV z Netflixem i resztą serwisów jego pokroju. Trudno jest również powiedzieć, ażeby nowa usługa należącego do Google'a serwisu była jakąś wielką rewolucją. Owszem, na pewno jest to rozszerzenie działalności i pewnie nikt nie przypuszczał, że stworzony w 2005 roku serwis na którym umieszczono 19-sekundowy filmik z zoo będzie w przyszłości pozwalał na oglądanie telewizji.
Należy sobie jednak zadać dwa powiązane ze sobą pytania. Pierwsze: czy skoro YouTube TV nie jest konkurencją dla platform typu Netflix, to jest konkurencją dla sieci kablowych i platform satelitarnych oraz czy takie rozszerzenie działalności ma w ogóle sens? Na początku artykułu wspominałem o cenie i ofercie programowej serwisu. Jeżeli dla użytkowników nie są istotne "bajery" technologiczne to cena w porównaniu z listą kanałów jest stosunkowo wysoka żeby nie powiedzieć zaporowa. Weźmy za przykład jedną z ofert na polskim rynku - za cenę niespełna 130zł możemy nabyć pakiet w którym dostępne są setki kanałów - nie przypuszczam żeby w USA było inaczej. Wspomniany Netflix? Najtańszy pakiet można kupić za niespełna 9 dolarów. Co więcej zdaniem wielu standardowa telewizja powoli odchodzi do lamusa, a ludzie wolą korzystać właśnie z platform oferujących materiały wideo "na życzenie". Gwoździem do trumny może być ograniczenie rynkowe o którym również wspomniałem. Hit czy kit? Moim zdaniem to drugie.