IPO biurowego 'jednorożca' We Work było jedną z bardziej oczekiwanych ofert publicznych w ostatnich miesiącach. Jednak coś poszło nie tak: po upublicznieniu prospektu emisyjnego na firmę spadła fala krytyki, a jej dyrektor generalny Adam Neumann ustąpił ze stanowiska, jak potwierdziła spółka we wtorek.
W takich okolicznościach IPO spółki na pewno się opóźni, jeżeli w ogóle dojdzie do skutku. Upubliczniony prospekt emisyjny wywołał falę zarzutów w stronę Adama Neumanna, którego rola w spółce stała się przedmiotem intensywnej analizy i dyskusji w ostatnich tygodniach. Ponadto inne treści tam umieszczone były silnie krytykowane od prawa do lewa - od oszałamiających strat spółki, braku kobiety w zarządzie, aż po niekontrolowany zasięg władzy Neumanna i konflikty interesów wewnątrz spółki w które był 'zamieszany'. Ten nieprzewidziany ciąg zdarzeń najpierw znacznie obniżył wartość spółki i oferty IPO w oczach rynku publicznego, co w następstwie przyczyniło się do konieczności opóźnienia całej procedury. We Work stał się symbolem wszystkiego, co złe w niedochodowych technologicznych jednorożcach. Zarząd i inwestorów prywatnych spółki w tym Softbank to rozwścieczyło i postanowiono zgasić pożar, odwołując Neumanna ze stanowiska, który w oświadczeniu napisał, że 'kontrola skierowana na moją osobę stała się czynnikiem obciążającym i zdecydowałem, że w najlepszym interesie firmy jest ustąpienie z funkcji'. Firmą będą teraz będą zarządzać wspólnie dwaj dyrektorzy - Sebastian Gunningham i Artie Minson.
W skutek owych zmian Adam Neumann pozostanie na stanowisku prezesa 'niewykonawczego', a jego władza w firmie zostanie mocno ograniczona. Firma oświadczyła, że zmiany wchodzą w życie natychmiast oraz zapowiedziała szereg zmian w nadzorze nad działalnością w celu uspokojenia inwestorów. Spółka oświadcza, iż 'nasza działalność jest silna i będziemy podejmować działania w celu osiągnięcia dalszego wzrostu, rentowności (...) jednocześnie oceniając optymalny czas na IPO'.
Komentatorzy za oceanem nie mają litości. Odwołanie kontrowersyjnego egomaniaka i 'króla świata', jakim jest (jak się okazało z licznych doniesień medialnych) Neumann, może być pozytywną zmianą dla firmy, jednak nie rozwiązuje podstawowych problemów spółki, czyli jej modelu biznesowego, który po prostu nie działa i przepala gotówkę niczym pożary lasów w Amazonii. Jest to firma, która przynajmniej w obecnym kształcie, nie ma perspektyw na osiągnięcie zysków, a nawet zwrotu kosztów i funkcjonuje tylko dlatego, że zachwyceni osobowością Neumanna inwestorzy, przez lata dokładali do tego biznesu, razem już prawie 13 mld USD.
We Work w pierwszych szacunkach wyceniany był na kwotę nawet 47 mld USD, jednak po fali krytyki, wycena startupu spadła do 20 mld USD. Przychody firmy w wysokości 1,5 mld USD w pierwszej połowie tego roku są ponad dwukrotnie wyższe niż w tym samym okresie 2018 roku. Ale straty również rosną lawinowo - 904 mln USD w ciągu pierwszych sześciu miesięcy w tym roku i łącznie 4,2 mld (!!) USD od początku 2016 roku.