Dla Netflix (NASDAQ:NFLX), największego operatora telewizji strumieniowej, czwarty kwartał nie był idealny. Wprawdzie serwis błysnął kilkoma mocnymi tytułami, jednak suche liczby wskazują na liczne niedoskonałości. Co nie zmienia faktu, że spółka nadal jest na topie i pozostanie tam przez długi czas, chociaż konkurencja rośnie w siłę. Czego dowiadujemy się po czwartym kwartale?
W skrócie - dynamicznie rośnie baza użytkowników na świecie, nastąpił wzrost przychodów po kwartałach, zwolnił wzrost przychodów r/r, spadła marża operacyjna, przepływy pieniężne były niekorzystne.
Spółka, mimo rosnącej konkurencji, utrzymała dobry wzrost subskrybentów w raportowanym kwartale, który przekroczył wcześniejsze wytyczne zarządu i analityków. "Streaming rozrywki to zjawisko globalne", pisze zarząd w oświadczeniu dla akcjonariuszy spółki podkreślając, że abonenci spoza USA przekroczyli w tym okresie liczbę 100 milionów. Netflix pozyskał 8,76 mln nowych klientów - to około 1 mln więcej niż prognozowano, ale to zasługa klientów zagranicznych, ponieważ wzrost krajowych klientów okazał się znów dużo słabszy - przybyło 420 tys., (wzrost tylko o 5% r/r - spółka przyznaje, że powodem może być wzrost cen) wobec oczekiwanych 600 tys. Obecnie serwis obsługuje łącznie pulę 167 mln subskrybentów - to wzrost o 20% r/r. Większa baza to wyższe przychody - 5,47 mld USD (oczekiwano średnio 5,45 mld USD), spółka odnotowała imponujący wzrost przychodów z abonamentów o 31% r/r, a wynik ten umacnia średni przychód na użytkownika ze wzrostem o 9% r/r. Zysk na akcję wyniósł ostatecznie 1,3 USD. Inwestorów mogą martwić przepływy pieniężne wykazujące kwartalny deficyt o 1,7 mld USD (1,3 mld USD r/r). W ciągu całego 2019 roku spółka odnotowała deficyt 3,3 mld USD. W 2020 roku niewiele się zmieni - spółka prognozuje ujemne przepływy rzędu 2,5 mld USD. Innymi słowy - oryginalne treści produkowane przez Netflix mają swoją wartość, jednak rachunek wskazuje, że to kosztowny proces, a obecny model ich produkcji nie jest zrównoważony, co w dłuższej perspektywie stawia spółkę w niekorzystnej sytuacji.
Na koniec warto zwrócić uwagę, że serial oparty na książkach polskiego autora, według komunikatu spółki jest "największym serialem telewizyjnym pierwszego sezonu", który z sukcesem dotarł do 76 mln gospodarstw domowych.
Ciekawostkę może stanowić zmiana polityki liczenia wyświetleń na serwisie, która jak się ocenia, ma poprawić statystyki. Do niedawna serwis mierzył popularność treści i zaliczał wyświetlenie, gdy odcinek serialu lub film został wyemitowany w 70%, natomiast po zmianach będą wymagane tylko... 2 minuty. Spółka uważa, że to 'wystarczająco długo', aby ocenić czy treść jest ciekawa czy nie.
Trudny rok 2020. Netflix długo bagatelizował znaczenie konkurencji, jednak ostatnio przyznał, że nowe platformy streamingowe przede wszystkim od Disney'a (NYSE:DIS) i w mniejszym stopniu od Apple (NASDAQ:AAPL) czy Comcast's (NASDAQ:CMCSA) NBCUniversal (start niebawem w kwietniu) wywierają presję na wzrost liczby użytkowników. Netflix tak naprawdę wcześniej nie musiał radzić sobie z taką sytuacją, po raz pierwszy przyjdzie zmierzyć się z konkurencją cenową i programową z innymi streamer'ami z dużym finansowym i produkcyjnym zapleczem. Wyniki firmy będą analizowane w stosunku do innych bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, a spółka będzie zmuszona inwestować jeszcze więcej w oryginalne treści. Krajobraz się zmienia.
W sumie Netflix w 2019 roku wypracował zysk w wysokości 4,13 USD na akcję, co daje końcowy wskaźnik P/E około 103 (!). Akcje spółki są po prostu drogie.