Cztery pierwsze miesiące 2021 roku wystarczyły, by fundusze ETF wygenerowały większe wpływy niż w całym 2020 roku, donoszą analitycy Morningstar. Szczególnie dobrze radzą sobie ETF-y skupiające się na amerykańskich rynkach, co jest bezpośrednią konsekwencją poprawy nastrojów konsumenckich wokół naprawy gospodarczej po koronawirusowym kryzysie, jak również sprawnego przebiegu szczepień wśród Amerykanów.
Jak wynika z danych Morningstar, od początku 2021 roku wpływy funduszy ETF osiągnęły poziom 235,5 mld dolarów. W samym kwietniu odnotowano wzrost aż o 53,2 ml dolarów. Dla porównania wpływy zgromadzone w całym 2020 roku wyniosły zaledwie 231,8 mld dolarów.
Fundusze iShares Core S&P Total U.S. Stock Market (NYSE: ITOT) oraz iShares Core S&P 500 ETF (NYSE: IVV) zyskały w kwietniu odpowiednio 5% i 3%.
Tzw. value stocks, czyli spółki, których akcje kosztują obecnie mniej niż wynosi ich rzeczywista wartość rynkowa, są głównymi "wygranymi" optymizmu wokół ożywienia gospodarczego, który opanował Wall Street w pierwszym kwartale. Na początku roku dodatnie wpływy uzyskały: sektor energetyczny (NYSE: XLE), sektor usług użyteczności publicznej (NYSE: XLU), sektor przemysłowy (NYSE: XLI) oraz sektor nieruchomości (NYSE: XLRE). W kwietniu jeszcze lepiej wypadły firmy z potencjałem znacznego wzrostu (growth stocks). Widać to na przykładzie Vanguard Growth Index Fund ETF (NASDAQ: VUG), który zdrożał 6,95%. Dla porównania Vanguard Value Index Fund ETF (NYSE: VTV) zaliczył zaledwie 3,53-procentową zwyżkę.
Co ciekawe, zdaje się, że do inwestorów wyraźniej przemawiają sygnały o naprawie gospodarczej niż tradycyjne czynniki wpływające na giełdę, takie jak kwartalne wyniki spółek.
Jonathan Golub, główny strateg ds. akcji w Credit Suisse, napisał w nocie, że raporty kwartale przedstawiło jak na razie 85% firm wchodzących w skład S&P 500 (NYSE: SPY), a 86% z nich przewyższyło oczekiwania analityków Wall Street. Zauważył też, że przedsiębiorstwa, które osiągnęły wyższe zyski i przychody, osiągają lepsze wyniki niż szeroki rynek o zaledwie 1% w ujęciu średnim (podczas gdy historyczna średnia jest równa 1,4%).
Wydaje się, że obecny trend wśród inwestorów, polegający głównie na analizie danych ekonomicznych ze Stanów Zjednoczonych, które zaczynają stawać na nogi po pandemii COVID-19, będzie miał tak samo duży, jeśli nie większy wpływ na amerykańską giełdę niż standardowe czynniki.